Auta retro, to samochody, które wyglądem i stylem chcą być takie, jak ich legendarni przodkowie. Producenci lubią odwoływać się do własnej historii, szczególnie jej najlepszych rozdziałów. Zebraliśmy w galerii najciekawsze naszym zdaniem auta retro i najważniejsze fakty o nich.
Galeria zdjęć
W tej galerii zaprezentujemy wam retro-auta z przeszłości, oraz prototypy w stylu retro, a także ich historyczne pierwowzory. Najpierw zobaczycie zdjęcie oryginału, a następnie auta które do niego nawiązuje.
Chrysler Airflow wzbudził w latach 30. sensację. Jego nadwozie zoptymalizowano pod kątem opływu powietrza i możliwie najniższego oporu. Niestety, auto było zbyt postępowe dla klientów przywiązanych do tradycyjnego designu. Ponadto jakość wykonania pierwszej partii pozostawiała wiele do życzenia do dodatkowo zraziło klientów. Airflow posłużył jednak jako wzór dla wielu innych aut.
60 lat po modelu Airflow Chrysler wypuścił PT Cruisera. Stylistyka auta znalazła tyle samo fanów co wrogów. Obiektywnie jednak był to słaby samochód – kiepsko się prowadził, miał ospałe silniki i wypadał bardzo źle w testach zderzeniowych. W 2010 r. po 10 latach produkcji wycofano go z oferty i do tej pory nie otrzymał następcy.
Erotyczna linia nadwozia i raczej komfortowy niż sportowy charakter – „507-ka” to jedno z najpiękniejszych BMW w historii. Pod maską pracował 3,2-litrowy silnik V8, który osiągał moc 150 KM. Powstało tylko 254 egzemplarzy, kolekcjonerzy płacą za niego nawet milion euro!
Ponadczasowa linia nadwozia z proporcjami nasuwającymi na myśl jednoznacznie „507-kę”. Pod maską tej piękności pracuje 5-litrowe V8 z BMW M5 e39. Produkcja Z8 trwała tylko 3 lata, w 2003 zbudowano ostatni z 5700 egzemplarzy. Dziś kosztują więcej niż jako nowe.
Cztery koła pod parasolem – to najkrótsza definicja teo sympatycznego i do bólu prostego francuskiego samochodu. Już w 1948 r., gdy zaprezentowano 2CV, konstrukcja auta była przestarzała. Mimo to „kaczka” przetrwała ponad 40 lat – 27 lipca 1990 r. w portugalskiej fabryce w Mangualde za taśmy zjechał ostatni 2CV.
W 2003 r. Francuzi zaprezentowali innowacyjnego malucha, który był limuzyną, kabrioletem i pick-upem w jednym. Kształt nadwozia luźno nawiązał do krągłych kształtów „dwacefałki”, ponadto miał też rolldach i był oferowany w wersji wyposażenia „Charleston” (jak na zdjęciu). Pluriel nie zrobił wielkiej kariery.
Ten kieszonkowy pocisk powstał w wyniku rajdowego zaangażowania Renault w 1980 r. – homologacja auta wyczynowego wymagała budowę serii samochodów drogowych. W miejsce tylnej kanapy „5-ki” inżynierowie wstawili 1,4-litrowy silnik 4-cylindrowy, który dzięki ogromnej sile doładowania osiągał moc aż 160 KM i moment obrotowy 210 Nm. Napęd trafiał na tylną oś. Szaleństwo.
Clio V6 oczywiście zaliczamy do aut retro nie ze względu na jego wygląd lecz praktyczne zastąpienie tylnej kanapy mocnym silnikiem – czyli tak jak „5-ce” Turbo. W 2002 r. Renault zaprezentowało tego potworka z 3-litrowym V6 osiągającym moc 254 KM. Zbudowano tylko 3 tys. egzemplarzy, które dość rzadko zmieniają właścicieli, a jeśli, to raczej za więcej niż 40 tys. euro, które trzeba było zapłacić za to auto w salonie gdy było nowe.
Produkowana w latach 1957-77 „500-ka” to tak samo ważny i lubiany symbol Włoch jak pizza czy spaghetti. 2,97 metra samochodowej słodyczy budzi instynkt macierzyński nawet u mężczyzn.
Nic dziwnego, że Fiat postanowił wskrzesić kultowego malucha i w 2007 r. wprowadził do sprzedaży nową interpretację „500-ki”, która okazała się hitem. Do salonów właśnie wjeżdża dyskretnie odświeżona wersja tego auta.
Auto na punkcie którego oszalałą amerykańska młodzież w latach 60. – po Mustanga ustawiały się w salonach kolejki. Choć miał w swojej historii też gorsze momenty, jest nieprzerwanie produkowany do dziś. Najstarsze modele są poszukiwanymi klasykami.
Najnowsza generacja Forda Mustanga będzie po raz pierwszy oficjalnie oferowana w polskich salonach. Pod maską pracuje 2,3-litrowy, 4-cylindrowy silnik z turbodoładowaniem (moc 314 KM) lub wolnossące, 5-litrowe V8 z mocą 421 KM. Ceny są atrakcyjne i zaczynają się od 157 tys. zł
Pierwszego Threewheelera Harry Frederick Stanley Morgan zbudował w 1909 r. Pojazd miał nisko umieszczony środek ciężkości, 30-konny silnik motocyklowy zamontowany z przodu i był dostępny w wersji 2- lub 4-osobowej i nawet dostawczej. Frajda z jazdy musiała być ogromna.
W 2011 r. Morgan przywrócił Threewheelera, zbudowanego tak jak dawniej. Przed przednią osią pracuje dwucylindrowy, widlasty silnik konstrukcji S&S. Rozwija moc 115 KM i współpracuje z 5-biegową skrzynią z Mazdy MX-5. Sprint do setki zajmuje ok. 4 s, bowiem Threewheeler dzięki aluminiowej karoserii jest bardzo lekki i waży zaledwie 500 kg.
Nawet bez Jamesa Bonda za kierownicą Aston DB5 powala na kolana. To bardzo rzadkie auto, które produkowano tylko przez 2 lata, od 1963 do 1965 r. W tym czasie powstało zaledwie 1000 egzemplarzy, większość z nich z zamkniętym nadwoziem, ale zdarzały się też kabriolety. Zakład karoseryjny Harold Radford&Co zbudował też kilka shooting brake'ów na bazie coupe
Brytyjska manufaktura David Brown Automotive w Coventry nie ma nic wspólnego z Astonem Martinem, jednak buduje nowoczesną interpretację „DB5-ki”. Co ciekawe, pod blachą tkwi głównie technika Jaguara, w tym doładowany kompresorem silnik V8 o mocy 510 KM.
Toyota Land Cruiser serii FJ4 była produkowana w latach 1960-86 i ugruntowała legendę tego modelu. Auto było dostępne w różnych wersjach nadwoziowych i aż 3 rozstawach osi. Dach i drzwi można była łatwo zdemontować, a przednią szybę położyć. Pod maską pracował 4-cylindrowy diesel (BJ4) lub rzędowy, 6-cylindrowy silnik benzynowy.
W 2006 r. Toyota pokazała, że potrafi dla odmiany zrobić auto, które nie zabija nudą. FJ Cruiser w umiejętny sposób nawiązuje do swoich zasłużonych przodków, stylistyka jest bardzo oryginalna. Jest to też jedno z niewielu aut z tylnymi drzwiami otwieranymi pod wiatr – miało je zanim to stało się modne. „Efdżeja” napędza 4-litrowe, wolnossące V6. Szkoda, że Toyota nigdy oficjalnie nie oferowała tego modelu w Europie. Wiele osób sprowadziło go jednak indywidualnie z USA.
Ikona brytyjskiej motoryzacji, która była pdorukowana przez ponad 40 lat: British Motor Corporation zaprezentowała w 1959 r. Morrisa Mini-Minor. Do 2000 r. z taśm produkcyjnych zjechało 5,3 mln egzemplarzy. Auto mierzyło zaledwie 3,05 m długości (dzięki czemu można było się nim wcisnąć w każdą szparkę) i kosztowało tylko 496 funtów (dzięki czemu mieściło się w budżecie niemal każdej angielskiej rodziny)
Już w 2001 r. kultowa brytyjska marka odrodziła się w nowej formie, tym razem pod skrzydłami BMW. To przedsięwzięcie okazało się strzałem w dziesiątkę, MINI (teraz pisane dużymi literami) sprzedaje się świetnie i... ciągle rośnie. Najdłuższy z modeli – Clubman – mierzy 4,25 m długości. Pod maską pracują silniki o mocy nawet 231 KM.
BMW myśli jednak o tym, by znów zaoferować klientom naprawdę mały samochód, który byłby zbliżony charakterem do pierwowzoru. Takowy mógłby się pojawić w sprzedaży w 2018 r. i nawiązywać wyglądem do koncepcyjnego Rocketmana, którzy mierzył 3,42 m długości
Jedno z najpopularniejszych aut na świecie. Między 1938 a 2003 r. wyprodukowano 21,5 mln egzemplarzy (w latach 1985-2003 produkcję przeniesiono do Meksyku). Z jego powstawniem związanych jest wiele kontrowersji – projekt wykonał na zlecnie Adolfa Hitlera sam Ferdynand Porsche, jednak według niektórych teorii autorem konstrukcji był Hans Ledwinka. Paradoksalnie trwanie przy układzie z silnikiem i napędem z tyłu doprowadziło Volkswagena niemal do bankructwa – inżynierowie bardzo późno przestawili się na layout z motorem i napędem z przodu. Silniki osiągały moc od 24 do 54 KM.
W 1998 r. jeszcze był produkowany klasyczny Garbus gdy VW wprowadził do sprzedaży jego nową interpretację. Wyglądem nawiązywał oczywiście do klasycznego Volkswagena, jednak bazował na prototypowym Concept 1, który został pokazany już w 1994 r. Techniczną bazę stanowiłą platforma A4, z której korzystały także VW Golf, Audi A3, Skoda Octavia i Seat Leon. Niestety, nowy Garbus nie okazał się hitem sprzedaży, choć w 2011 r. doczekał się następcy.
Volkswagen nie planuje jednak zarzucić produkowania swojego kultowego modelu – wręcz przeciwnie, wiąże z nim poważne plany. W 2019 r. mógłby się pojawić 5-drzwiowy crossover z napędme hybrydowym. Głównym rynkiem zbytu miałyby być Stany Zjednoczone
W latach 60. wyścigi długodystansowe dominowały europejskie zespoły. Ford chciał kupić odnoszące sukcesy na polu biznesowym i sportowym Ferrari, jednak wielki Enzo odrzucił ofertę. Amerykanie unieśli się honorem i postanowili się zemścić – w latach 1966-69 wyścigowe GT40 triumfowały w 24-godzinnym wyścigu LeMans aż 4 razy! Drogowa wersja supersportowego Forda miała silnik V8 o mocy 335 KM. Autorami sukcesu byli jednak brytyjscy inżynierowie, który opracowali auto w miejscowości Slough
W 2004 r. Ford postanowił przypomnieć o wspaniałej historii rywalizacji w wyścigach w latach 60. i zbudował nowego GT (nie mogli go nazwać GT40 bowiem nie mieli praw do tej nazwy). Wzorem dla konstruktorów (w kwestii osiągów i właściwości jezdnych) było 400-konne Ferrari 360. Ford też otrzymał jednostkę V8 jednak doładowaną kompresorem i osiągającą moc aż 550 KM. Na torze Ford okazał się szybszy.
W 2016 r. do produkcji wejdzie kolejna generacja Forda GT. Amerykanom udało się skonstruować ten samochód w tajemnicy przed mediami, a nawet własnymi pracownikami – w projekt było zaangażowane tylko wąskie grono osób, które stworzyło arcydzieło, choć już nie tak bardzo przypominające pierwowzór. Dla wielu nowe GT pozostaje najciekawszym autem ostatnich lat. Pod maską – niestety downsizing. 3,5-litrowe V6 EcoBoost osiągające moc 600 KM.
Jedna z najciekawszych Hond w historii, powstała pod koniec lat 80. by rywalizować z Ferrari (choć moc zaledwie 280 KM pozornie nie wskazywała na tak ambitne cele). Centralnie umieszczony silnik V6 miał tytanowe korbowody i można go było kręcić do aż 8 tys. obrotów. W strojeniu podwozia i układu wspomagania kierownicy inzynierów wspiera sam Ayrton Senna.
Pierwsza generacja NSX przetrwała w produkcji aż 16 lat. Już od 2005 r. Japończycy pracowali nad następcą, co jakiś czas pokazując różne stadia rozwoju projektu. Choć pod koniec tego roku pierwsze auta mają trafić do klientów maksymalna moc nowego modelu nadal pozostaje tejemnicą – wiadomo tylko, że ukłąd hybrydowy z silnikiem V6 ma osiągać ok. 500 KM. Ceny zaczynają się od ok. 550 tys. zł
Ten piękny i filigranowy samochód sportowy powstał jeszcze w latach 60., gdy Alpine było niezależnym producentem. Francuski gigant przejął małą markę w 1973 r. i produkował sportowe auta do 1995 r. Ostatnim było A610 Turbo.
Renault ma zamiar reanimować markę Alpine, w tym roku Francuzi zaprezentowali nawet w LeMans prototyp bliski seryjnej wersji. Już w 2016 r. auto ma wejść do produkcji i nawiązywać do modelu A110.
Dziś takie cacka potrafią kosztować nawet 100 tys. euro (w wersji Samba), auta w najgorszym stanie to wydatek minimum 20 tys. euro. Mały trasporter Volkswagena zadebiutował 1950 r. i był produkowany do 1967 r. W tym czasie powstało 1,8 mln egzemplarzy.
Volkswagen już od dawna przymierza się do budowy nowego wcielenia legendarnego „ogórka” (zwanego w swojej ojczyźnie Bulli). Według aktualnych informacji zobaczymy takie auto w 2018 r. Będzie miało elektryczny napęd
Jedna z najpiękniejszych sylwetek w historii motoryzacji. E-Type zadebiutował w 1961 r. i zrobił wówczas wrażenie nawet na samym Enzo Ferrari. Klientów przekonał do siebie nie tylko wyglądem, ale także atrakcyjną ceną i dobrymi osiągami. Pod długa maską tkwił pierwotnie 3,8-litrowy, rzędowy silnik 6-cylindrowy, który osiągał moc 260 KM.
W lutym 2012 r. designer Robert Palm ogłosił, że chciałby zbudować 50 egzemplarzy takiego samochodu sportowego, który nawiązuje wyglądem do Jaguara E-Type'a. Auto miało kosztować 360 tys. euro i mieć 575-konny silnik pod maską. Ostatnio jednak nieco przycichło wokół projektu – chętnym pozostaje kupno...
Eagle'a Speedstera, który jest tak naprawdę poprawioną wersją E-Type'a, dość wierną jeśli chodzi o wygląd i detale. Cena: od 650 tys. funtów.
Od 1971 r. na bazie BMW E9 coupe powstawały pierwsze sportowe 3.0 CSL. Przy konstrukcji działali też inżynierowie Alpiny, auta przygotowywano do wyścigów. Ze względu na ospoilerowanie nazywano je „Batmobilem”.
W tym roku, podczas konkursu elegancji w Villa d'Este nad jeziorem Como we Włoszech BMW zaprezentowało koncepcyjny samochód, który odwoływał się do klasycznego 3.0 CSL. Auto napędza rzędowa „szóstka” z elektrycznie napędzaną turbosprężarką, jednak bawarczycy niestety nie planują produkcji seryjnej.