Ale czy jest szansa, żeby nie płacić mandatów? Oczywiście, nie łamać przepisów. A jeśli mamy pecha? Też znalazł się na to sposób. Za 35 złotych miesięcznie!

Od kilku tygodni w Polsce funkcjonuje fundusz "paraubezpieczeniowy" mandatownia.pl, w którym po opłaceniu abonamentu, możemy dostać zwrot części pieniędzy, za nałożony przez policję mandat. Dziwne? Bardzo, ale prawdziwe!

Jak działa oręż przeciwko nałożonym finansowym karom? Prawie tak samo, jak tradycyjne towarzystwo ubezpieczeniowe. Rejestrując się, zobowiązujemy się do opłacania składki, a gwarant deklaruje się do wypłaty środków za mandaty wystawione za określone wykroczenia.

Trudno wymienić wszystkie, bo w regulaminie widnieje 114 "ochronek", ale wśród rzucających się w oczy możemy znaleźć m.in.: przekroczenie dopuszczalnej prędkości, jazdę z prędkością utrudniającą ruch innym kierującym czy niestosowanie się do znaków. Lista jest naprawdę pokaźna i trudno znaleźć przepis, za którego złamanie nie dostaniemy "odszkodowania".

Ile dostaniemy za naszą niesforność?

"Ubezpieczyciel" gwarantuje rekompensatę nawet do 36 mandatów rocznie, 1000 złotych za pojedynczy mandat. Jednak ta opcja będzie nas kosztowała bardzo dużo – 350 złotych miesięcznie. Zdecydowanie jest to abonament dla osób, które nie znają przepisów ruchu drogowego lub łamią je z premedytacją.

Ale to nie jedyny wariant. Do wyboru są znacznie tańsze pakiety. Od 35 złotych miesięcznie, serwis może pokryć do 100 złotych każdorazowy, gdy dostaniemy co najwyżej trzy mandaty w miesiącu. Nagradzani są również bezpiecznie jeżdżący kierowcy. W regulaminie możemy przeczytać, że beneficjent, który w okresie roku nie zgłosił "Gwarantowi" żadnego zdarzenia jest uprawniony do uzyskania rabatu w wysokości 25 proc. na kolejny rok.

Inicjatywa wydaje się ciekawa dla często podróżujących kierowców, ale suchego włosa na pomyśle nie zostawia policja, która jest zdecydowanym przeciwnikiem nagradzania piratów drogowych.

- Niech nas nie zwiedzie pomysł takiego funduszu paraubezpieczeniowego. Za brawurową jazdę i łamanie przepisów powinniśmy brać odpowiedzialność. Nawet najlepszy fundusz gwarancyjny, nie zrekompensuje nam kosztów moralnych, które poniesiemy za spowodowanie wypadku i zabicie na drodze osoby. I co z tego, że trochę możemy zaoszczędzi, życie ludzkie jest bezcenne - mówi Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji

Jak i komu to się opłaca?

Specjaliści od ryzyka mówią o dwóch elementach – stały abonament gwarantuje stały dopływ gotówki, a reszta to zarządzanie ryzykiem.

- Ryzyko spekulatywne zależy od potencjału danego kierowcy. Osoba, która decyduje się na taki abonament wie, że z prawem nie jest za pan brat i możliwość otrzymania mandatu, to codzienność. Z drugiej strony jest ryzyko czyste. Tutaj nie możemy wiele mówić, bo przy możliwości rekompensaty nawet 36 mandatów rocznie, jest duże prawdopodobieństwo, że dany kierowca już dawno straci prawo jazdy. Licząc, że każdy mandat to jeden punkt karny. A abonament będzie trzeba i tak płacić - mówi Aleksander Głogowski, analityk finansowy i ubezpieczeniowy.

- Dlatego też taki serwis rozproszył sobie ryzyko na kilka sekwencji. Najczęściej tych nie do przewidzenia. Jeśli kierowca sporadycznie dostanie mandat, to pokryje koszt prowadzenia funduszu. Ten notorycznie łamiący, w pewnym czasie da zarobić jego właścicielom. W serwisie mandatownia.pl, tak samo, jak w każdej firmie ubezpieczeniowej, wysokość składki jest obliczona na przykładzie ryzyka wystąpienia "szkody". – mówi dalej.

Dla osób, które mimo wszystkich obaw zdecydują się wykupić abonament i korzystać z usług, serwis mandatownia.pl przewidział rekompensatę za rosnące punkty karne. Jest to program lojalnościowy, w którym można wymienić kary na nagrody. Szczegóły dostępne są tylko dla zarejestrowanych uczestników.

Ich nie znamy i poznać nie chcemy…