Widzieliście tę część, w której Godzilla walczy z potworem zrodzonym z industrialnych zanieczyszczeń? Miałem wtedy nie więcej niż dziesięć lat i pamiętam, że po seansie nie przespałem ze strachu dwóch nocy. Od tego czasu Hedora, bo tak nazywał się ów potwór, była dla mnie wcieleniem zła. I nigdy później nic już nie dało mi takiej adrenaliny. Do czasu…

Wstępując do Klubu dostałem zalecenie, aby przygodę z flotą rozpocząć od aut wolnossących, w pierwszej kolejności Vettki i R8, następnie klasyków gatunku Ferrari i Lamborghini i dopiero wtedy wsiąść do doładowanych AWD. Tak też zrobiłem i zostawiłem sobie na deser Nissana GT-R. Teraz wiem, że czarna strona mocy niejedno ma imię i również pochodzi z Japonii.

GT-R to dziwny samochód. Z jednej strony napompowane nadwozie, agresywne spojrzenie świateł, wręcz kreskówkowy wygląd i deska rozdzielcza a'la Play Station. Z drugiej wygoda, praktyczność, akceptowalny bagażnik i wrażenie "normalnego" samochodu. Przynajmniej tak długo, aż nie nadejdzie pierwszy zakręt… Przeciążenia generowane przez ten samochód są nieporównywalne z żadnym pojazdem, z jakim zetknąłem się w ruchu lądowym. Auto sprawia wrażenie przymurowanego do drogi i nawet kiedy mam poczucie, że już dawno przegiąłem, to dalej daje radę. Doznania te wkraczają w obszary fizycznego bólu, a zerknięcie na prędkościomierz po wyjściu z zakrętu potrafi autentycznie przestraszyć.

Zaskakujące w tym wszystkim jest to, że w każdej chwili możesz odpuścić i przemieszczać się komforcie zwykłego samochodu. Do tyłu wsadzisz bezproblemowo dwa foteliki, dźwięk silnika nie przeszkadza w jeździe, a po załączeniu radia z całkiem niezłym nagłośnieniem nie usłyszysz z zewnątrz już nic. Co więcej, nic nie ogranicza widoczności do tyłu, więc GT-R to jedyny samochód z klubowego garażu, w którym nie boję się parkować w mieście. Jeżeli jest coś, co mnie denerwuje, to nagrzewający się tunel środkowy, który po ostrzejszej jeździe potrafi tak podnieść temperaturę we wnętrzu auta, że jazda bez załączonej klimy jest niemożliwa.

W głowie kierowcy Nissana GT-R toczy się nieustanna walka dobra ze złem - jak w Godzilla kontra Hedora. Wiesz, że masz pasażerów na pokładzie lub w garniturze udajesz się na spotkanie biznesowe, ale każdy zakręt, każde rondo, każdy start ze świateł kusi, aby wykorzystać nieograniczony potencjał tego samochodu. Zachwyca mnie i zauważam, że coraz częściej wolę być po ciemnej stronie mocy.

Chcesz dowiedzieć się więcej o Supercar Club Poland? Wejdź na www.supercarclub.pl.