By jednak "żniwa" były jeszcze skuteczniejsze, prócz zakupu nowoczesnych fotoradarów, politycy zmieniają i prawo. Już niedługo najpierw będziemy musieli zapłacić mandat, a dopiero później będzie można się od niego odwołać!

Resort Sławomira Nowaka we współpracy z Główną Inspekcją Transportu Drogowego cały czas pracuje nad unowocześnieniem fotoradarowych pułapek na kierowców. Coraz powszechniejsze stało się, że ukarani mandatem odwoływali się do sądu. Ba, często tam wygrywali bo np. na zdjęciu nie było wyraźnie widać kierowcy lub właściciel pojazdu stanowczo twierdził, że nie prowadził auta.

Zobacz też: BOR nie znał telefonu do prezydenta

Teraz prawo zostanie zmienione tak, że mandaty z fotoradarów będą wystawiane w trybie administracyjnym. Co to oznacza? Że właściciel pojazdu, którym przekroczono prędkość, będzie musiał karę zapłacić, nawet jeśli się z nią nie zgadza. Swoich racji będzie mógł ewentualnie dochodzić przed sądem administracyjnym. A to po pierwsze długo trwa, po drugie, nie wstrzymuje terminu płatności mandatu.

- Najpierw powinno się ustalać kto jechał, a wszystkie organy ułatwiają sobie zadanie idąc po najmniejszej linii oporu. Jak będzie karanie w trybie administracyjnym, ominie się możliwość nieprzyjęcia mandatu przez kierowcę - przyznaje Faktowi prof. dr hab. Ryszard Stefański, ekspert prawny Wyższej Szkoły im. Łazarskiego.

Co na to minister? Niestety, milczy. A prof. Stefański nie ma wątpliwości, że to ma jedynie ułatwić życie urzędnikom. No i rządowi, który przecież już założył w budżecie, ile uda się ściągnąć z kierowców.

Źródło: Fakt.pl

Policjanci zmuszani do wystawiania mandatów: