Tegoroczny finał Rajdu Polski inaczej niż zwykle zorganizowano na słynnym odcinku na Karowej w Warszawie, który zazwyczaj kończy Rajd Barbórka. W tym roku ze względów związanych z pandemią koronawirusa zdecydowano się jednak przeprowadzić go bez wyznaczonych stref kibica. Rywalizację można było oglądać w sieci.

Niektórzy fani motorsportu jednak tak bardzo chcieli zobaczyć zmagania kierowców na żywo, że pomimo braku wyznaczonych stref, z których mogliby je oglądać, i tak przyszli na Karową, próbując coś zobaczyć. Dostęp do odcinka był jednak zastawiony barierami, które zasłonięto taśmą - najprawdopodobniej po to, aby nie kusić do oglądania rajdu spoza nich, co mogłoby zakłócić reżim sanitarny, zachęcając kibiców do gromadzenia się.

Nie wszystkich niepocieszonych kibiców bariery powstrzymały. Polski internet od zakończenia finału Rajdu Polski obiegło zdjęcie małego chłopca, tak zafascynowanego swoim ulubionym sportem, że przejazdy na Karowej oglądał pod barierkami, leżąc na ulicy.

Na Facebooku pojawił się także apel w poszukiwaniu małego kibica. Robert Hundla, do niedawna pilot rajdowy, obecnie prowadzący akademię jazdy podnoszącą umiejętności kierowców, napisał w imieniu zawodników, że chciałby chłopca odnaleźć, przeprosić za sytuację, w jakiej postawili go organizatorzy, i zaprosić na jedną z pozostałych rund RSMP.

Post budzi wiele emocji - również skrajnych. Niektórzy widzą w nim dowód na upadek sportów motorowych, inni negatywnie oceniają przygotowanie tegorocznej edycji rajdu. Gorzkich słów nie brakuje. Warto jednak wyjaśnić jedną kwestię, która często poruszana jest w komentarzach, zarówno pod tym postem, jak i pod innymi, które zwierają to samo zdjęcie - nie przedstawia ono dziecka potrąconego przez samochód, lecz młodego kibica oglądające rajd pod barierkami.