Mechanicy nazywają ich "rzeźbiarzami“, bo nie ufają serwisom i zawsze próbują sami "rzeźbić“ coś przy swoich zepsutych autach. Nie zdarza się to już tak często, jak 15 lat temu, ale od czasu do czasu do serwisu podjeżdża piszczący i trzeszczący samochód, którego właściciel sam wymienił klocki hamulcowe. Niestety nie tak jak trzeba, lub nie na te, które trzeba.

- Problem w tym, że tacy domorośli mechanicy nie pytają o poradę nas, fachowców, ale raczej sąsiada. Myślę, że po prostu wstydzą się, że naprawiają auto sami, żeby zaoszczędzić - mówi Marcin Gorczyca, właściciel serwisu Auto Wega ze Szczecina. - Panie są zazwyczaj odważniejsze, jak się coś psuje, przyjeżdżają do nas, ale panowie często próbują być supermenami - dodaje Marcin Gorczyca.

Zdaniem Andrzeja Janasiaka, który od 17 lat prowadzi serwis samochodowy w Katowicach taka postawa nie wynika z braku zaufania do serwisów, ale z oszczędności i lekkomyślności.

- Raz klient przyniósł mi tłumik przecięty na pół, żebym go zespawał, innym razem piastę koła, żeby mu łożysko z niej wycisnąć - żali się Stanisław Olędzki, szef serwisów kilku serwisów które działają we wschodniej Polsce. - Od co drugiego klienta stamtąd słyszę: "zrób pan tak żeby dziś jeździło, bo jutro i tak się je sprzeda“ - dodaje Olędzki.

Wyniki sondażu, który przeprowadziła sieć niezależnych hurtowni, sklepów i warsztatów samochodowych ProfiAuto, także pokazują, że polscy kierowcy ufają tylko sprawdzonym mechanikom i nie zawsze oddają swoje auto fachowcowi kiedy ulegnie awarii.

Na pytanie "Czy naprawiasz sam swoje auto?“ najwięcej, bo 38 proc. respondentów odpowiedziało "Nigdy, zawsze oddaję je mechanikowi“, niewiele mniej, bo 35 proc. wybrało odpowiedź "Czasem, wymieniam niektóre części i płyny“, a 25 proc., czyli wciąż stosunkowo wielu respondentów odpowiedziało "Zawsze najpierw próbuję naprawić usterkę samodzielnie“.

- W czasach syrenki i trabanta majsterkowanie było na porządku dziennym, dziś samochody stały się bardziej skomplikowane, a kierowcy stali się wygodniejsi. Coraz częściej też, szczególnie w dużych miastach, nie wypada naprawiać samemu auta, bo sąsiedzi pomyślą, że właściciela nie stać na serwis - komentuje te wyniki Witold Rogowski, ekspert ProfiAuto.

Z ankiety ProfiAuto wynika także, że wzrasta zaufanie Polaków do mechaników samochodowych. Na pytanie "Czy ufasz mechanikom samochodowym?“ aż 67- proc. respondentów odpowiedziało "Tak, mam sprawdzony serwis“; 27 proc. wybrało odpowiedź "Nie, nigdy nie wiem, czy naprawdę naprawili to, co trzeba“, a 4 proc. zaznaczyło neutralne "Nie wiem“.

- Kiedyś prawie każdy stał ,mechanikowi nad głową i "doradzał“, co trzeba zrobić. Dziś normą jest, że zostawiają auto i czekają w domu na telefon od nas - mówi Stanisław Olędzki.

Inna sprawa to to, że nowoczesne auta są zbyt skomplikowane, by można je naprawić bez odpowiednich urządzeń i wiedzy. Po otwarciu maski  patrzymy głównie na plastikowe obudowy. - W zasadzie nawet nie wiadomo gdzie włożyć palce między nie, żeby zabrać się do jakiejś naprawy. W dodatku nawet jeśli uda się coś naprawić i nie uszkodzić przy tym innej części, nie jesteśmy w stanie bez specjalnego komputera usunąć komunikatu, który wyświetla się na pulpicie - mówi Witold Rogowski. Dodaje, że coraz częściej jedynymi elementami, których wymiany kierowcy mogą podjąć się sami są żarówki, płyny i pióra wycieraczek.

Wojciech Głowaty, właściciel wrocławskiego serwisu uważa jednak, że świadomość polskich kierowców rośnie równolegle do stopnia skomplikowania aut. - Powiedzenie "Polak potrafi“ jest ciągle aktualne. Najczęściej sami reperują ludzie młodzi, rolnicy i taksówkarze, dla których samochód jest narzędziem pracy, więc są przekonani, że wiedza o nim wszystko - mówi Głowaty. Jego zdaniem smykałka do naprawiania wynika z oszczędności graniczacej czasem ze skąpstwem, a nie z braku zaufania do mechaników.

- Kierowcom, którzy uwielbiają poprawiać coś w swoim aucie radzę, by przeznaczyli tę energię na codzienną obsługę techniczną swoich czterech kółek: regularnie sprawdzali ciśnienie w kołach, sprawność świateł - mówi Rogowski.