Już od 25 maja ubiegłego roku cofanie liczników w samochodach i motocyklach jest przestępstwem zagrożonym karą do 5 lat więzienia. Jednak dopiero od 1 stycznia tego roku policja zyskała uprawnienia i narzędzia do kontroli ich stanu podczas drogowych kontroli. Okazuje się, że nowe uprawnienia policjantów dość szybko zaczęły przynosić żniwa. Już 2 stycznia patrol z Krakowa złapał pod Myślenicami Peugeota Partnera z cofniętymi wskazaniami licznika o 36 tys. km.

Teraz policja informuje o kolejnych autach ze sfałszowanymi licznikami. BMW złapane w okolicach Zduńskiej Woli miało wskazania zaniżone o 235 tys. km. Prawdziwym rekordzistą okazał się jednak Volkswagen, skontrolowany przez suwalską policję, którego wskazania licznika zaniżono o ponad 300 tys. km. Wcześniejszy wpis ze stacji diagnostycznej wykazał stan 548 915 kilometrów, w chwili policyjnej kontroli było to 230 037 kilometrów. Właściciel samochodu nie potrafił wyjaśnić, dlaczego stan licznika jest niższy niż ten odnotowany i zarejestrowany w bazie CEPiK w 2019 roku.

We wszystkich przypadkach trwają już dochodzenia mające na celu wyjaśnienie, jak doszło do zmiany wskazań drogomierza i kto jest za to odpowiedzialny. Tu warto przypomnieć, że fałszowanie wskazań licznika od 25 maja 2019 roku traktowane jest już jako przestępstwo! Zgodnie z art. 306a kk, zmiana wskazania drogomierza lub ingerencja w prawidłowość jego pomiaru grozi karą pozbawienia wolności na okres od 3 miesięcy do 5 lat.

Kto może mieć kłopoty?

Problemy czekają nie tylko osoby, które fizycznie cofają liczniki. W przepisach wprost wskazano, że karze będzie podlegał zarówno fałszujący licznik, jak i zlecający fałszerstwo. Kłopoty mogą mieć także osoby wymieniające zepsute liczniki. W takim przypadku konieczne będzie zgłoszenie się w ciągu 14 dni do stacji kontroli pojazdów, by sprawdzić czy licznik prawidłowo działa. Koszt takiego badania wynosi 100 zł. Diagnosta zarejestruje w Centralnej Ewidencji Pojazdów taką zmianę i nowy stan licznika, dzięki temu nie będzie więc konieczności „ustawiania” go według starych wskazań.

Przed zakupem auta lepiej sprawdzić jego historię

Nowe przepisy stwarzają problem nie tylko dla oszustów, ale także dla ich ofiar. Jeśli podczas kontroli drogowej wyjdzie na jaw, że wskazania licznika w waszym aucie są sfałszowane, kłopoty mogą czekać także tych, którzy z fałszerstwem nie mieli nic wspólnego.

Policja w przypadku wykrycia fałszerstwa dochodzi kto i kiedy dokonał modyfikacji wskazań licznika. To oznacza, że trzeba trzymać się na baczności przy zakupie auta używanego i mieć dowody na to, że nie ma się nic wspólnego z tym procederem.

Jak to zrobić? Po pierwsze, na umowie/fakturze zakupu auta używanego zawsze umieszczajcie stan licznika w momencie transakcji – to wystarczy, aby rozwiać wątpliwości co do tego, kto „cofnął” licznik. Po drugie, przed zakupem auta sprawdźcie jego historię na stronie: https://historiapojazdu.gov.pl. Co prawda nie daje to pełnej gwarancji, że auto nie miało kiedyś zaniżonego wskazania licznika (nieuczciwi handlarze mają swoje sposoby na ukrycie oszustw w systemie CEPiK), ale uchroni was przynajmniej przed tłumaczeniem się przed policją.