• Kierowcy narzekają na jazdę zimą, ale niektórzy tylko czekają na takie warunki
  • Policja szczególnie obserwuje kierowców na parkingach podczas zimy i wstawiają mandaty do 5000 zł
  • Funkcjonariusze mówią: zero tolerancji i nie stosują pouczeń

Zimą warunki drogowe są trudne — szybko się ściemnia, często występują mgły i opady czasem deszczu lub śniegu, a na drogach tworzy się "lodowisko". Bez wątpienia w tym czasie każdy kierowca musi mieć oczy dookoła głowy. Występuje jednak pewna grupa kierowców, którym takie warunki zupełnie nie przeszkadzają, wręcz przeciwnie, czekają na nie cały rok, bo wtedy mogą się wyszaleć, wykorzystując śliską nawierzchnię. Z reguły to młodzi kierowcy, którzy nie mają długiego stażu za kierownicą.

Dlatego policja, gdy leży śnieg, szczególnie obserwuje kierowców, którzy jeżdżą bokiem po parkingach i pustych placach. W weekendy i wieczorami mogą tam zebrać niezłe plony.

snieg bokiem drift Foto: Semen Kirilov / Shutterstock
snieg bokiem drift

Policja mówi wprost: zero tolerancji i nawet 5 tys. zł mandatu

Jak mówią funkcjonariusze, dla takich kierowców obowiązuje zasada "zero tolerancji". Gdy już trafią na taką osobę, to nie ma szans na pouczenie.

Praktykowanie jazdy bokiem na śniegu wzbudza sporo kontrowersji. Kierowcy, którzy to robią, zazwyczaj chcą zachować bezpieczeństwo i wybierają do tego puste parkingi, na których najwyżej stoją latarnie. Z kolei policjanci mówią wprost: to niebezpieczne dla samego kierowcy, a poza tym nielegalne na drogach publicznych. Interwencje w tej sprawie są tylko po to, by zapewnić bezpieczeństwo samym "drifterom" i osobom postronnym, jeśli takie są.

Pół biedy, jeśli faktycznie dzieje się to na ośnieżonych parkingach, ale niektórzy po prostu jeżdżą bokiem po drogach. Chyba nie trzeba mówić, jak jest to niebezpieczne, gdy coś pójdzie nie tak.

Nastolatek ćwiczył drift na wielopasmowym rondzie Foto: Policja.pl
Nastolatek ćwiczył drift na wielopasmowym rondzie

Przykłady można mnożyć, ostatnio był taki w Piasecznie

Interwencja policji spowodowana driftowaniem miała miejsce 10 grudnia na terenie targowiska w Piasecznie. Jeżdżący BMW 29-lkatek stwierdził, że wykorzysta swój tylny napęd do pojeżdżenia bokiem.

Jak donoszą funkcjonariusze, "mężczyzna używał swojego pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu własnemu, ale przede wszystkim swojego towarzysza, który za pomocą telefonu komórkowego rejestrował wyczyny 29-latka".

Z pozoru bezpiecznie, ale to za mało

Z pozoru wszystko wydawało się w miarę bezpieczne, bo kierowca wybrał do tego pusty parking. Jednak trzeba przyznać rację funkcjonariuszom, że zagrożona mogła być osoba, będąca na zewnątrz auta. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że przez parking mogła przechodzić jakaś osoba postronna, której kierowca BMW mógł nie zauważyć, będąc zajęty prowadzeniem swojego auta w kontrolowanym poślizgu.

Rezultatem spotkania 29-latka z funkcjonariuszami był mandat w wysokości 3000 zł i 16 punktów karnych na koncie. Na dodatek okazało się, że "drifter" jest poszukiwany w celu ustalenia miejsca pobytu przez Prokuraturę Rejonową w Kielcach. Mężczyzna i tak może mówić o umiarkowanym szczęściu, bo policjanci mogli nałożyć na niego mandat nawet w wysokości 5000 zł.

Driftowanie może ciągnąć młodych kierowców, ale czy warto na parkingu?

Jazda bokiem rzeczywiście może dać przyjemność i dodatkowe emocje, ale czy warto, wiedząc, że może się to skończyć słonym mandatem? Dziś, gdy większość miejsc jest objęta monitoringiem, dotarcie do kierowcy jest wyjątkowo proste.