Auto Świat Wiadomości Aktualności "Ja tu niczego nie naprawiałem". Przekręty w komisach samochodowych to nie tylko polska specjalność

"Ja tu niczego nie naprawiałem". Przekręty w komisach samochodowych to nie tylko polska specjalność

Nie jest tak, że typowe oszustwa albo brak uczciwej informacji o stanie technicznym używanego samochodu to problem, który dotyka wyłącznie polskich nabywców aut z drugiej ręki. Te same sytuacje występują masowo w innych krajach, a ciekawostką jest, że auta po wypadkach sprzedawane np. w Finlandii wcześniej na chwilę trafiają do Polski, gdzie są naprawiane na zasadzie: "byle do bramy, a potem się nie znamy".

Miejsce sprzedaży używanych aut w Finlandii
SariMe / Shuterstock
Miejsce sprzedaży używanych aut w Finlandii
  • Dziennikarskie śledztwo w Finlandii ujawniło prawdę o tamtejszym rynku używanych samochodów
  • Tamtejsi sprzedawcy wolą nie wiedzieć, w jakim stanie są sprzedawane przez nich samochody
  • Rozbite samochody krążą po całej Europie, zanim trafią do kraju, w którym czekają na "finalnego" klienta

Fiński kierowca Marko Santanen nie planował niespodzianek, które spotkały go po zakupie używanego Volvo za 53 tys. euro. Niestety, pojazd, który miał być bezwypadkowy, krył mroczną przeszłość. Auto sprowadzone z Niemiec miało w swojej historii wypadek w Belgii, a naprawy przeprowadzono w Polsce. Dopiero problemy z instalacją elektryczną i konieczność przeprowadzenia naprawy ujawniły prawdę: samochód miał za sobą poważną kolizję.

Dla wielu może być zaskoczeniem naprawa powypadkowa wykonana w Polsce, ale to akurat nie powinno dziwić. W naszym kraju jest wiele warsztatów specjalizujących się w wykonywaniu bardzo tanich napraw powypadkowych. W Polsce oczywiście nie brakuje specjalistów, którzy potrafią naprawić auto powypadkowe z bardzo wysoką starannością i wciąż w konkurencyjnej cenie, jednak naprawy "przedsprzedażne" to szczególna usługa: chodzi o to, aby koszt tej operacji był jak najniższy, w wielu wypadkach bardziej chodzi o to, aby zatrzeć ślady usterek niż naprawdę je usunąć. Uszkodzone części naprawia się, o ile to tylko możliwe, zamiast wymieniać. Naturalnym następstwem takich działań są usterki wychodzące na jaw już po kupieniu pojazdu przez docelowego klienta – często w innym kraju. Jeśli do tego dodamy nieuczciwą postawę sprzedawcy, który nie bierze na siebie odpowiedzialności za stan auta, nabywca samochodu naprawdę jest w sytuacji niegodnej pozazdroszczenia.

Niepokojące odkrycia w świetle raportu MOT

Fiński Magazyn MOT alarmuje: przypadek Santanena nie jest odosobniony. Dziennikarskie śledztwo ujawniło, że na fińskim rynku motoryzacyjnym aż roi się od pojazdów z ukrytą historią powypadkową.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Analiza publicznych rejestrów i ogłoszeń sprzedaży wskazuje na częste pomijanie przez sprzedawców informacji o kolizjach, w jakich brały udział sprzedawane samochody. Zastosowanie ukrytej kamery i rozmów telefonicznych wykazało, że dealerzy często zatajają prawdę, zwłaszcza jeśli nie zostaną bezpośrednio zapytani.

Kupujący w pułapce – jakie są ryzyka?

Zatajanie historii wypadkowej auta to nie tylko etyczne faux pas – to realna strata dla nabywców. Ujawnienie prawdy o pojeździe przed sprzedażą oznaczałoby konieczność znaczącego obniżenia ceny; ujawnienie prawdy o zakupie oznacza spadek jego wartości, a także nieprzewidziane wydatki na naprawy ukrytych uszkodzeń. Sprawa Santanena, która trafiła do fińskiej Rady ds. Sporów Konsumenckich, podkreśla problem braku przejrzystości na rynku.

"Niczego nie widziałem, o niczym nie słyszałem"

Choć sprzedawcy bronią się, mówiąc o błędach "technicznych" (skąd my to znamy: "niniejsze ogłoszenie jest wyłącznie informacją handlową, sprzedający nie odpowiada za ewentualne ludzkie błędy w opisie lub nieaktualność ogłoszenia"), ignorowanie informacji o kolizjach w rozmowach z klientami wskazuje na świadome działanie.

Handlarz, który sprzedał Volvo Santanenowi, twierdzi, że nie miał dostępu do danych o historii kolizji. Obecnie zapewnia, że weryfikuje historię pojazdów i stosuje się do zaleceń fińskiej Rady ds. Sporów Konsumenckich. W Polsce – warto to wiedzieć – profesjonalny sprzedawca odpowiada za stan samochodu bez względu na to, czy wiedział, czy też nie wiedział o jego wadach.

Eksperci motoryzacyjni zalecają ostrożność

Matas Buzelis z carVertical podkreśla, że nawet dealerzy mogą paść ofiarą oszustw, a co dopiero zwykli nabywcy. Raport redakcji MOT jest przestrogą – przed zakupem używanego samochodu należy dokładnie zbadać jego historię, korzystając z usług weryfikacyjnych, takich jak np. Carvertical.

W obliczu praktyk sprzedawców, które mogą narazić klientów na poważne ryzyko, takie działanie jest nie tylko zalecane, ale wręcz niezbędne.

– mówi Buzelis.

Inna rzecz, iż płatne raporty zawierające informacje o przeszłości pojazdów generowane na podstawie numerów nadwozia nie zawsze zawierają informacje o wszystkich dyskwalifikujących zdarzeniach, w jakim samochód brał udział. Czasem informacje są i okazują się niezwykle pomocne w zakupie (a raczej w rezygnacji z zakupu), a czasem ich nie ma.

Zawsze sprawdzaj przeszłość pojazdu, który chcesz kupić

Historia Santanena to kolejny przykład na to, że w UE, gdzie samochody często przekraczają granice, historia pojazdu może być zagmatwana. Dlatego niezwykle ważne jest, aby każdy potencjalny nabywca używanego auta nie ufał ślepo sprzedawcom i zawsze dokładnie sprawdzał historię pojazdu. Na szybko warto kupić sobie raport o przeszłości pojazdu, który nam się podoba, ale na końcu i tak należałoby odwiedzić warsztat, najlepiej autoryzowany, który ma najlepszy dostęp do historii serwisowej samochodu. O ile był serwisowany w autoryzowanej sieci dilerskiej, niemniej brak serwisu w ASO to też ważna informacja.

Zadbaj o właściwą kwotę na fakturze

Jako że stuprocentowej pewności, iż samochód jest w porządku, nigdy nie ma, warto być gotowym do walki o swoje. W tym kontekście w żadnym wypadku nie należy godzić się na wpisywanie do umowy czy też faktury kwoty niższej niż naprawdę zapłacona za samochód. Dzięki temu – gdy dojdzie do sporu ze sprzedawcą – mamy realne szanse na odzyskanie pełnej kwoty, gdyż przepisy chroniące nabywców są bardzo jednoznaczne. W przeciwnym wypadku odzyskamy tylko tyle, ile zapłaciliśmy, być może nawet od ręki. Ale co to za interes zapłacić 100 tys. zł by miesiąc później odzyskać np. tylko 80 tysięcy?

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji