• Obecnie coraz lepiej działa system unijnej wymiany informacji o kierowcach i właścicielach samochodów – trudno już uniknąć zapłaty mandatu za wykroczenie zarejestrowane przez fotoradar w innym kraju
  • Ani jednak zagraniczni kierowcy w Polsce, ani Polacy za granicą nie zbierają punktów karnych ważnych w rodzimym kraju
  • ETSC uważa, że przy okazji zmiany dyrektywy dotyczącej praw jazdy należałoby zunifikować niefinansowe systemy karania kierowców w poszczególnych krajach przynajmniej w odniesieniu do ośmiu wybranych wykroczeń
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Jest tak: jeśli w Niemczech czy np. w Czechach nasz samochód zostanie sfotografowany przez fotoradar na przekroczeniu prędkości, dostaniemy propozycję przyjęcia mandatu na adres domowy w Polsce. Odmowa zapłacenia mandatu czy np. wskazania kierującego będzie ukarana grzywną, która ostatecznie – po doliczeniu opłat manipulacyjnych – może zostać ściągnięta z konta w naszym krajowym banku. Lepiej zapłacić, nie czekając na drugie wezwanie – przekonał się o tym niejeden polski kierowca!

Jednocześnie dobrą wiadomością dla kierowców popełniających wykroczenia za granicą jest to, że po zapłaceniu mandatu jesteśmy rozliczeni. Nikt nie dopisuje nam punktów karnych i nie grozi egzaminem sprawdzającym. Jeśli za cięższe wykroczenie dostaniemy np. miesięczny zakaz kierowania w Niemczech, to i tak obowiązuje on tylko w Niemczech – w Polsce nie tracimy uprawnień nawet na chwilę.

Jak ma być: wszystkie kraje mają mieć ujednolicony system karania kierowców punktami karnymi albo czasowym zatrzymaniem prawa jazdy przynajmniej w odniesieniu do kilku najważniejszych, albo najczęściej popełnianych wykroczeń. Ma zostać stworzona wspólna europejska baza danych o prawach jazdy i kierowcach, a także o nałożonych na nich karach niefinansowych. Popełniasz wykroczenie na wakacjach w Austrii, wracasz do Polski i – tak jakbyś popełnił wykroczenie pod Sochaczewem – dostajesz wezwanie na egzamin sprawdzający. Nie zdajesz – oddajesz prawo jazdy.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Niekompatybilne systemy karania kierowców w różnych krajach

Jakkolwiek przepisy drogowe w różnych krajach UE są na tyle zbliżone, że każdy kierowca, znając krajowe prawo, może bezpiecznie jeździć po całej Europie. W praktyce musi jedynie zapoznać się z limitami prędkości obowiązującymi w kraju, do którego się wybiera, ewentualnie z limitami zawartości alkoholu we krwi kierowcy. Natomiast kary – zarówno finansowe, jak i pozafinansowe – są w każdym kraju inne. O ile systemy punktowe, które mogą prowadzić do utraty prawa jazdy za notoryczne popełnianie wykroczeń, są niemal standardem, to już wysokość limitów i liczba punktów karnych przypisywanych za poszczególne wykroczenia w każdym kraju są inne. Podobnie jak okres, na jaki punkty karne wpisuje się na konto kierowcy. Nic więc dziwnego, że polski policjant, który zatrzyma niemieckiego kierowcę za przekroczenie prędkości, prosi tylko o opłacenie mandatu. I odwrotnie – polski kierowca po zapłaceniu mandatu nie musi się już niczym przejmować.

Z kolei w przypadku karnego zatrzymania polskiego prawa jazdy np. na miesiąc za przekroczenie prędkości w Niemczech polskie uprawnienia kierowcy nie ulegają zawieszeniu nawet na chwilę. Owszem, niemiecka policja może zatrzymać dokument, ale następnie musi odesłać go do Polski. Z dokumentem czy bez kierowca zachowuje uprawnienia i zatrzymany w Polsce za kierownicą nie poniesie z tego tytułu dodatkowych konsekwencji. Tak samo, jeśli polski policjant odbierze prawo jazdy niemieckiemu kierowcy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h: po powrocie do kraju niemiecki kierowca wsiądzie legalnie za kółko.

Na horyzoncie Europejski Zakaz Prowadzenia Pojazdów

"ETSC będzie wspierać stopniowe wprowadzanie wzajemnego uznawania pozafinansowych kar, takich jak zakaz prowadzenia pojazdów" – czytamy w dokumencie. W rozwinięciu dowiadujemy się, że chodziłoby zarówno o unifikację systemów punktowych przynajmniej w zakresie przynajmniej ośmiu rodzajów wykroczeń, jak i wzajemne uznawanie zakazów prowadzenia pojazdów nakładanych w związku z przestępstwami drogowymi. Obecnie bowiem taki zakaz nałożony w jednym kraju nie ma przełożenia na sytuację kierowcy w pozostałych krajach UE.

Ostatecznie miałoby powstać coś w rodzaju europejskiego "wirtualnego prawa jazdy" działającego jak prawko w Polsce: nie musisz mieć przy sobie dokumentu, i tak jesteś w bazie, do której dostęp ma każdy policjant (i ty sam) w czasie rzeczywistym. Pozytywny efekt uboczny: straciłby rację bytu proceder podrabiania praw jazdy.

ETSC przyznaje jednak, że taki system musi być wprowadzany stopniowo. Oznacza to, że temat jest, ale nie na dziś, nie na ten rok i być może nie na kolejny. Niemniej jeszcze kilka lat temu nikomu się nie śniło, że nie da się uniknąć mandatu nałożonego na podstawie zdjęcia z fotoradaru gdzieś w odległym kraju leżącym na drugim końcu kontynentu. Dziś system wprowadzony kilka lat temu okrzepł i działa.

Wspólne standardy szkoleń, wieku kierowców, dozwolonej zawartości alkoholu we krwi

ETSC w swoim stanowisku zwraca uwagę na konieczność unifikacji także systemów szkoleń kierowców, wprowadzenia ograniczeń dla początkujących, a także wspólnych limitów zawartości alkoholu we krwi. Co do tego ostatniego punktu, to chodzi głównie o zerowy limit alkoholu, który miałby obowiązywać młodych kierowców w całej UE (obecnie tylko w niektórych krajach młodzi kierowcy mają zaostrzony limit). Co do starszych to... polscy kierowcy być może odczują z czasem pewne rozluźnienie zasad: obecnie limit w Polsce wynosi 0,2 promila, podczas gdy w większości krajów UE jest to 0,5.