• To, że droga wygląda jak autostrada lub ekspresówka, nie oznacza, że to trasa tego typu
  • Wiele nowych odcinków dróg jeszcze długo po oddaniu ich do eksploatacji ma tymczasową organizację ruchu i restrykcyjne ograniczenia prędkości
  • Patrz na znaki! Pomyłka może drogo kosztować!
  • Więcej takich tekstów znajdzie na stronie głównej Onetu

Gładka nawierzchnia, szerokie pobocza, wymalowane pasy, barierki – coraz dłuższe fragmenty modernizowanej trasy S7 to odcinki o wysokim standardzie. O ile jadąc w kierunku Warszawy wciąż np. w okolicach Mławy widać, że droga jest dopiero w budowie, to już trasa w kierunku Gdańska wygląda na gotową. Drogowcy zlikwidowali objazdy, można się cieszyć nową trasą. Tyle że... nie do końca. Bo choć nowe odcinki wyglądają świetnie, to jeszcze nie mają statusu dróg ekspresowych – nadal obowiązują na nich zupełnie inne ograniczenia prędkości, niż się większości kierowców wydaje. Jadąc do Gdańska widać jednak dokładnie, że tylko nieliczni kierujący ich przestrzegają!

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

W Polsce na drogach ekspresowych ograniczenie prędkości:

  • do 120 km/h na drogach dwujezdniowych,
  • do 100 km/h na drogach jednojezdniowych.

Na autostradach limit prędkości to 140 km/h. A że zmodernizowana trasa na wielu docinkach wygląda niemal jak autostrada, a co najmniej jak porządna droga ekspresowa, to i większość aut jedzie tam z prędkościami co najmniej autostradowymi. Bo jak powszechnie wiadomo, większość polskich kierowców limity prędkości traktuje tylko jako wartości sugerowane i zwykle dorzuca do nich kilka-kilkanaście kilometrów górką. Bo przecież mandat za przekroczenie o kilkanaście kilometrów nie będzie w razie czego jeszcze aż tak wysoki...

Tyle kosztuje gapiostwo na trasie S7

Tymczasem nowy odcinek od węzła Dłużniewo (za Płońskiem) aż do węzła Napierki (za Mławą), choć wygląda w stronę Gdańska na ukończony, wciąż formalnie nie jest jeszcze ekspresówką. Na większości tego odcinka obowiązuje ograniczenie do 80 km/h. Oczywiście, znaki z ograniczeniami stoją, ale wielu kierowców najwyraźniej myśli, że obowiązują tylko punktowo – w okolicach znaków niektórzy zwalniają, ale już po niewielkim odcinku przyspieszają!

Ograniczenia na S7 – kierowcy po chwili od minięcia znaku o nich zapominają! Foto: Piotr Szypulski / Auto Świat
Ograniczenia na S7 – kierowcy po chwili od minięcia znaku o nich zapominają!

To znaczy, że kierowcy jadący na tym odcinku jak po ekspresówce, czyli 120 km/h "z okładem", przekraczają dopuszczalną prędkość o ponad 40 km/h! Według nowego taryfikatora kara za takie wykroczenie to 1000 zł. Jeżeli limit zostanie przekroczony o 31-40 km/h to kara wynosi 800 zł. Już wkrótce wejdą w życie przepisy, w myśl których "recydywiści" będą karani za przekroczenie prędkości podwójnie (o ile wykroczenie z tej grupy popełnią więcej niż raz w ciągu dwóch lat). A jeżeli komuś się ubzdura, że nowy odcinek S7 to autostrada i pojedzie tam z prędkością nieco powyżej 140 km/h, to grozi mu mandat w wysokości 2000 zł!

Jadą za szybko, bo myślą, że im wolno

Oczywiście to, że kierowcy nie zauważają ograniczeń, nie znaczy wcale, że nie wiedzą o nich policjanci! Podróżując nową trasą z włączonym CB-Radiem albo z ostrzegaczem typu Yanosik co chwilę słychać ostrzeżenia o "nieoznakowanych" i kontrolach prędkości. Zapewne jednak nawet wielu z tych, którzy zostali w porę ostrzeżeni, nie zdejmuje nogi z gazu – być może myślą, że jadąc 120 km/h "są w prawie". Co ciekawe, na wielu odcinkach S7 o znacznie niższym standardzie niż te nowooddane ograniczenia są mniej restrykcyjne!

Trasa S7: koniec nowej, dobrej drogi, koniec ograniczenia prędkości! Można się zdziwić! Foto: Piotr Szypulski / Auto Świat
Trasa S7: koniec nowej, dobrej drogi, koniec ograniczenia prędkości! Można się zdziwić!