• Komisja Europejska postulowała w zeszłym roku ograniczenie emisji CO2 o 30 proc.
  • Bardziej rygorystyczne wymagania proponuje Parlament Europejski – redukcja ma wynieść 40 proc. względem norm od 2021 roku
  • Niemcy i Polska są przeciwne tak rygorystycznym propozycjom. Za zmianami opowiadają się m.in. Francja i Holandia

Ciąg dalszy unijnej wojny o spaliny. Parlament Europejski postuluje bowiem sporą redukcję emisji CO2 dla nowych samochodów osobowych i dostawczych, począwszy od 2030 roku. Emisja ma być niższa o 40 proc. względem norm wymaganych od 2021 roku. Znamienne, że przegłosowane przez europosłów stanowisko jest bardziej rygorystyczne niż wcześniejsze propozycje Komisji Europejskiej.

Zgodnie z oczekiwaniami średnia emisja CO2 za 12 lat ma zatem wynieść nieco poniżej 60 g/km (od 2021 roku wyniesie zaś 95 g/km). Każdy z producentów, który jej nie spełni, będzie zobligowany do uiszczenia stosownej kary w wysokości 95 euro za każdy gram ponad normę. Kara ma być naliczana od każdego sprzedanego egzemplarza samochodu. Trudno się dziwić, że dla producentów samochodów to ogromne wyzwanie, którego nie chcą podjąć.

Erik Jonnaert, sekretarz generalny europejskiego stowarzyszenia producentów samochodów ACEA ostrzega przed negatywnymi konsekwencjami: „Jesteśmy szczególnie zaniepokojeni wyjątkowo agresywnymi celami redukcji CO2 i nałożeniem limitów sprzedaży pojazdów z akumulatorami elektrycznymi, które poparli posłowie do PE. Dzisiejsze głosowanie może mieć bardzo negatywny wpływ na zatrudnienie w całym łańcuchu wartości w branży motoryzacyjnej. Zasadniczo zmusiłoby to przemysł do dramatycznej transformacji w rekordowym czasie."

W podobnym tonie wypowiadali się także szefowie BMW, PSA i Renault. Carlos Ghosn z Renault przestrzegał przed ogromnymi kosztami zmian, które poniosą nie tylko producenci samochodów, ale także klienci. Carlos Tavares z PSA porównał ekologiczne samochody elektryczne do naturalnej ekologicznej żywności, która jest znacznie droższa. Szef PSA przypomniał także o tym, że monopol na technologię baterii ma obecnie Azja. Harald Kruger z BMW stwierdził zaś, że osiągnięcie redukcji o 45 proc. jest po prostu niemożliwe.

Propozycje Komisji Europejskiej oraz stanowisko Parlamentu Europejskiego oznaczają jedno: negocjacje będą trwać. Z pewnością mnóstwo pracy czeka lobbystów przemysłu motoryzacyjnego, którzy będą starali się wpływać na proces negocjacji pomiędzy poszczególnymi krajami członkowskimi (za zmianami są m.in. Francja i Holandia oraz kraje nordyckie). Erik Jonnaert stwierdził: „Możemy jedynie mieć nadzieję, że rządy krajowe wprowadzą pewien realizm do głosu, przyjmując wspólne stanowisko w sprawie przyszłych celów emisji CO2”.

Przeciwne nowej propozycji są m.in. Niemcy z ogromnym i silnym przemysłem motoryzacyjnym. Sojusznikiem Niemiec w sprawie redukcji emisji CO2 została Polska. Wbrew pozorom nie chodzi jedynie o wsparcie dla przemysłu naszego zachodniego sąsiada, ale także o rodzime przedsiębiorstwa powiązane z koncernami motoryzacyjnymi w ramach długoletnich kontraktów. Nie brak również obaw o kolejny zalew używanych samochodów wycofywanych z krajów zachodnich ze względu na wyższą emisję CO2.