Największe kontrowersje budzi obowiązek jazdy przez cały rok na włączonych światłach mijania. - W Kalifornii za jazdę na włączonych światłach mijania kierowcy są karani, ponieważ powodują zagrożenie na drodze. A my będziemy karani za to, że ich nie włączymy - mówi Leszek Daziarz, taksówkarz jednej z wrocławskich korporacji. Zanim przepis wszedł w życie, podzieleni byli nawet naukowcy, którzy zazwyczaj potrafią wytłumaczyć konieczność wprowadzenia zmian. - Badania Komisji Europejskiej dowodzą, że jazda na światłach w dzień zmniejsza liczbę wypadków nawet o 15% - przyznawali zwolennicy zmiany przepisów. - To bzdura - argumentowali przeciwnicy. - Zwiększy się tylko zużycie paliwa i emisja zanieczyszczeń do atmosfery. W skali jednego samochodu to niewiele, ale w skali wszystkich samochodów w Polsce to już sporo - powoływali się przy tym na badania Sławomira Gołębiowskiego, eksperta bezpieczeństwa ruchu drogowego, który wykazał, że obowiązek jazdy ze światłami od października do marca nie wpłynie na bezpieczeństwo i zmniejszenie liczby wypadków. Choć zdania są cały czas podzielone, obowiązek jazdy na światłach mijania przez cały rok już obowiązuje.

Dalej w tunelu

Wraz z nakazem włączania świateł, prezydent podpisał jeszcze jedną zmianę. Tym razem o wiele mniej kontrowersyjną. Chodzi o tunele drogowe, które znajdują się poza terenem zabudowanym, a ich długość przekracza 500 metrów. Zmienione przepisy nakazują zachować większą odległość między pojazdami poruszającymi się w tunelach. Kierowcy samochodów osobowych i autobusów od niedawna muszą jeździć co najmniej 50 m za poprzedzającym ich autem, a kierowcy samochodów o masie całkowitej powyżej 3,5 tony - 80 m. Od tej reguły może być tylko jeden wyjątek - decyzja zarządcy drogi. Z uwagi na dozwoloną w tunelu prędkość może on skrócić lub wydłużyć tę odległość.

Prawo do odpoczynku

Kolejna zmiana dotyczy czasu pracy kierowców ciężarówek (i innych samochodów powyżej 3,5 tony), busów (co najmniej 9-osobowych) i autobusów. W tym przypadku chodzi o dostosowanie polskiego prawa do wchodzącego w życie w kwietniu rozporządzenia Komisji Europejskiej. Przepis ten wyraźnie określa, że od 11 kwietnia norma tygodniowego czasu prowadzenia pojazdu wynosi 56 godzin (dwutygodniowego - 90). To nie nowość, a jedynie wyraźne określenie tego, co już obowiązywało. Zmienią się natomiast przerwy w prowadzeniu pojazdów. Tej przysługującej po 4,5 godz. jazdy nie będzie można podzielić na trzy części, tylko dwie (pierwsza musi trwać minimum 15 minut, druga - co najmniej 30 minut). Podobnie nie można podzielić na trzy, a jedynie na dwie części, odpoczynku dobowego (odpowiednio 3 i 9 godzin). Pracodawca może jednak skrócić kierowcy odpoczynek dzienny do 9 godzin. I to bez konieczności równoważenia go. Ale tylko trzy razy w tygodniu.

Nowością z kolei jest to, że kierowcy co najmniej raz na dwa tygodnie przysługuje prawo do odpoczynku tygodniowego w pełnym wymiarze 45 godzin. Tego też do tej pory nie było - pracodawca może skrócić tygodniowy odpoczynek do 24 godzin (do tej pory do 24 lub 36 godzin, w zależności od tego, czy kierowca był w bazie, czy też nie), ale w ciągu 3 kolejnych tygodni będzie musiał go zrównoważyć, dołączając do dłuższego niż 9 godzin odpoczynku.

Pierwsza pomoc na testach

Co jeszcze się w kwietniu zmieniło? Pytania testów egzaminacyjnych na prawo jazdy w części dotyczącej pierwszej pomocy. Do tej pory obowiązujące pochodziły sprzed pięciu lat. Od tego czasu zmieniła się wiedza i metody ratowania osób uczestniczących w wypadkach drogowych. Co prawda nie oznacza to, że jeżdżący już kierowcy jeszcze raz będą musieli zdawać testy, jednak dla własnego bezpieczeństwa powinni je choć przejrzeć. Dowiedzieliby się na przykład, że zamiast opaski uciskowej przy odcięciu lub zmiażdżeniu kończyny stosuje się obecnie opatrunek tamujący krwotok. Zaś w razie złamania należy tylko tamować krwotok, a nie niepotrzebnie usztywniać nogę. Ta pierwsza zmiana ma za zadanie zmniejszyć liczbę amputacji kończyn z powodu zbyt mocnego ucisku, ta druga - ograniczyć podrażnienia uszkodzonego miejsca.

Piraci bezpieczni do czasu

Ostatnią zmianę wprowadził wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Pod koniec marca sędziowie uznali, że straż miejska nie ma prawa wypisywać mandatów za przekraczanie przez kierowców dozwolonych prędkości. Strażnicy jednak szybko znaleźli wyjście z patowej sytuacji. Dopóki sejm nie uchwali kolejnej zmiany (a ma to nastąpić jeszcze w maju), która pozwoli straży miejskiej stosować urządzenia rejestrujące wykroczenia drogowe, będzie ona korzystać z pomocy drogówki. - Do czasu uchwalenia poprawki kodeksu ruchu drogowego patrol fotoradarowy będzie się składał ze strażnika i policjanta. Dodatkowo, by wszystko odbywało się zgodnie z prawem, to policjanci będą zajmowali się obróbką wykonanych zdjęć - mówi Dagmara Turek-Samól z wrocławskiej straży miejskiej. A to już nie jest zakazane.

Planowane zmiany

To najważniejsze zmiany, jakie od kwietnia obowiązują kierowców. Ale to jeszcze nie koniec rewolucji na polskich drogach. Planowana na maj nowelizacja prawa o ruchu drogowym nie tylko pozwoli strażnikom miejskim i gminnym korzystać z fotoradarów. Pozwoli im także legitymować kierowców oraz kierować ruchem. Na obszarze lasów niektórych kontroli będą mogli dokonywać także strażnicy leśni i funkcjonariusze straży parku. To po pierwsze.

Po drugie, sejm ma się niebawem zająć propozycją zaostrzenia wymogów, które muszą spełnić niepełnoletni kierowcy. Będą oni mogli zapisywać się na kurs jazdy w wieku 16 lat, lecz do egzaminu państwowego przystąpią dopiero po zdaniu wewnętrznego egzaminu w szkole i rocznej jeździe pod okiem specjalnie przeszkolonego opiekuna. Osoby pełnoletnie z kolei nie będą musiały jeździć z opiekunem, jednak przez siedem miesięcy będzie ich obowiązywała wolniejsza jazda w mieście (50 km/h) i poza nim (80 km/h). Dodatkowo, młodych kierowców czekają przymusowe szkolenia z zagrożeń w ruchu drogowym i dokształcające umiejętności jazdy. W ministerialnym projekcie jest także mowa o badaniach psychologicznych dla osób starających się o prawo jazdy.

Trzeci pomysł zakłada większą kontrolę ośrodków nauki jazdy. Starostowie będą musieli co najmniej raz na rok je sprawdzać. Instruktorzy zaś będą musieli uczestniczyć w kursach podnoszących kwalifikacje.

Ministerstwo Sprawiedliwości chce, by pijani kierowcy tracili samochody bądź ich równowartość lub płacili nawiązkę na rzecz Funduszu Pomocy Ofiarom Przestępstw.

To na razie jednak tylko plany, a te potrafią się dość często zmieniać.