• Rowery, którymi jeżdżą zawodnicy światowej klasy, kupić może każdy, kogo na to stać
  • Ceny rowerów, podobnie jak samochodów, w ostatnich miesiącach mocno wzrosły, są też spore kłopoty z dostępnością niektórych modeli
  • Rower do ścigania się w najbardziej prestiżowych zawodach kosztuje tyle, co dobry używany samochód
  • Modele miejskie i turystyczne, nawet te z górnej półki, są jednak o wiele tańsze niż rowery wyczynowe
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Żeby nie było wątpliwości: mówiąc o rowerach w cenie samochodu, nie mamy na myśli jednośladów pokrytych 24-karatowym złotem ani nawet rowerów kolekcjonerskich wyprodukowanych np. z okazji okrągłej rocznicy firmy Lamborghini – te są naprawdę nieracjonalnie drogie! Mówimy o rowerach "do jazdy", tyle że z górnej półki. Na takich rowerach jeżdżą profesjonalni kolarze najwyższej klasy, ale przecież nie są to rowery budowane specjalnie i wyłącznie dla nich! Większość modeli rowerów, jakimi jeżdżą zawodnicy np. w Tour de France, można zamówić w (prawie) każdym sklepie z rowerami. Zanim dojdziemy do cen, warto zaznaczyć, że rowery dość łatwo się modyfikuje i hobbysta z łatwością może taki rower nieco "podrożyć", np. po to, by był on nieco lżejszy albo po prostu droższy. Z drugiej strony nawet zawodowcy, którzy dysponują rowerami startowymi zbudowanymi na najlepszym dostępnym osprzęcie, na co dzień korzystają z dużo skromniej skonfigurowanych rowerów treningowych.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Najdroższe rowery szosowe: ile trzeba zapłacić?

Za jeden z droższych seryjnych rowerów szosowych uchodzi Pinarello Dogma F – rower skuteczny, szybki, zaprojektowany z pietyzmem i poświęceniem wielkiej uwagi detalom, a jednocześnie dizajnersko… dyskusyjny.

W zależności od rozmiaru rama tego roweru waży tylko ok. 860 gramów i wcale nie jest to najlżejsza rama roweru szosowego, jaka występuje w przyrodzie. Przy okazji prezentacji najnowszej generacji Dogmy F (poprzednik: Dogma F12) inżynierowie Pinarello stwierdzili, że dla zachowania odpowiedniej sztywności i bezpieczeństwa rezygnują chwilowo z dalszego odchudzania ramy, natomiast udało im się zaoszczędzić parę gramów, korzystając z tytanowych śrub, tytanowych elementów związanych ze sztycą i mocowaniem siodełka.

Rower ten nie może być tani, ponieważ sam frameset (rama z widelcem) to koszt ok. 30 tys. zł, a jeszcze trzeba dodać ponad 4 tys. zł za kokpit, czyli kierownicę zintegrowaną z mostkiem. Kompletny rower z napędem Campagnolo Super Record to wydatek od ok. 70 tys. zł, gdybyśmy chcieli jednak powybrzydzać i np. zamontować droższe koła lub osprzęt, z łatwością dobijemy do 90 tys. zł! To może rower używany? To się nie uda! Ten model roweru oferowany jest w 11 rozmiarach ramy i kilkunastu rozmiarach kokpitu (podstawowe różnice to długość mostka i szerokość kierownicy, które stanowią jedną całość) – szansa na to, że wśród niewielu oferowanych egzemplarzy używanych znajdziemy kombinację idealnie dopasowaną do nas (że o kolorystyce nie wspomnę), jest znikoma, a kupno roweru, który nie pasuje idealnie, mija się z celem. Taki niedopasowany, używany rower po paru przejażdżkach będzie służył już tylko jako ozdobny gadżet.

Z ciekawostek: Dogma F to jeden z ostatnich rowerów tej klasy, który można zamówić zarówno w wersji z hamulcami tarczowymi, jak i szczękowymi – ta druga opcja należy obecnie do wyjątków, choć pozwala skonfigurować rower o masie niższej niż minimalna dozwolona na wyścigach takich jak TdF. Na Dogmach jeżdżą zawodnicy grupy Ineos Grenadiers i podobno bardzo sobie chwalą.

Rower w cenie samochodu, a musisz mieć dwa!

Gdybyście naprawdę za pieniądze uskładane na samochód chcieli kupić rower wyścigowy, Pinarello Dogma może nie być najlepszym wyborem, a w każdym razie nie powinien być to jedyny rower w domu! Poza napędem i kołami, które są znormalizowane, części tego roweru nie są kompatybilne z czymkolwiek i usunięcie potencjalnych usterek może być kłopotliwe, a przede wszystkim będzie trochę trwać. Na minus przemawia też czas oczekiwania na zamówiony rower – obecnie nie mniej niż 6 miesięcy.

Na plus: dawniej rowery Pinarello (i innych włoskich "supermarek") były wyraźnie droższe niż rowery popularnych marek jak Trek, Giant czy Specialized, jednak w ostatnich kilkunastu miesiącach ceny tych ostatnich zerwały się z łańcucha i obecnie Pinarello Dogma to już rower – na tle ofert konkurencyjnych marek – zupełnie „przystępny cenowo”.

Rower w cenie samochodu: taka "normalna" szosówka

Specialized S-Works Tarmac SL7 Foto: Auto Świat
Specialized S-Works Tarmac SL7

Jeśli komuś nie odpowiada włoska, dość kontrowersyjna moda rowerowa, może wybrać coś optycznie bardziej stonowanego. Takie marki jak wspomniany Trek czy Specialized również mają w ofercie ładne i drogie rowery i również jeżdżą na nich najwięksi kolarze. Weźmy np. Specialized S-Works SL7 – rower, na którym ściga się sam Mark Cavendish – frameset w wersji dla profesjonalistów (ramę z widelcem i dedykowanymi akcesoriami) kupimy już za 24-27 tys. zł, a kompletny gotowy rower za 67-74 tys. zł.

Albo np. Trek Madone – najwyższy teoretycznie dostępny w Polsce model kosztuje nieco ponad 70 tys. zł. Teoretycznie, bo w branży rowerowej – tak jak w motoryzacji – są problemy z dostępnością towaru.

Trek Madone SLR 9eTap Foto: Trek
Trek Madone SLR 9eTap

Na szczęście nie ma obowiązku, a w większości wypadków nie ma nawet sensu fiksować się na konkretny model, zwłaszcza w najwyższej kompletacji. Najlżejszy i najdroższy osprzęt wcale nie jest najtrwalszy i nawet zawodowcy na treningach wsiadają na coś tańszego! Tak, więc jeśli zbieraliście na używaną Skodę Octavię za 35 tys. zł, zebrana kwota wystarczy na naprawdę doskonałą, nowiutką "szosę" – tyle że nie będzie to sprzęt dla zawodowca z najwyższej półki. Nie tylko bowiem napędy, ale i ramy występują w wielu wersjach i wystarczy wybrać ramę z karbonu o nieco mniejszej gęstości włókien (raczej nie zauważycie różnicy), aby za wizualnie niemal taki sam rower zapłacić połowę "topowej" kwoty. Przy rowerach wyczynowych prawdziwe dylematy (czy lepiej mieć dobrą ramę, czy przyzwoite koła) zaczynają się dopiero przy ok. 20 tys. zł.

Jeśli chodzi masę rowerów wyścigowych, to minimalna dozwolona w rowerach startowych przez UCI (Union Cycliste Internationale – Międzynarodową Unię Kolarską) to obecnie 6,8 kg. Rowery z homologacją UCI ważą więc ok. 7 kg, choć można by z łatwością, np. rezygnując z hamulców tarczowych i odchudzając osprzęt, zbić tę masę do np. 6 kg. Na takich superlekkich, odpowiednio drogich rowerach jeżdżą więc wyłącznie bogaci amatorzy.

Rowery w cenie auta: gravele, czyli szosówki dla każdego

Trek Checkpoint SLR 9 eTap Foto: Trek
Trek Checkpoint SLR 9 eTap

Choć współczesne rowery szosowe są nieporównywalnie wygodniejsze od tych sprzed choćby kilkunastu lat, to jednak wciąż nie są to rowery dla każdego i nie na każdą okazję. Rowerem prawie dla każdego jest natomiast gravel, który na pierwszy rzut oka wygląda jak typowy rower szosowy – ma zbliżony do szosówki kształt i obowiązkowo kierownicę typu "baranek". Podstawowe różnice: gravele mają więcej miejsca na obręcze i opony – mieszczą gumy o szerokości 40-50 mm (rowery szosowe do ok. 30 mm, dawniej tylko 23 mm), gravele mają też bardziej zrelaksowaną geometrię ramy (jedzie się mniej "aero", ale wygodniej), mają też inne przełożenia – nie pojedziesz 70 km/h nawet z górki, ale za to łatwo wjedziesz pod każdą górę. Na gravelu przejedziesz po chodniku, po ścieżce leśnej itp., a na asfalcie… na asfalcie typowy amator pojedzie na gravelu całkiem szybko – często szybciej nawet niż na rowerze szosowym, którego możliwości i tak nie wykorzysta, a będzie się z nim zmagał.

Niestety, gravele – biorąc pod uwagę to, co producenci przykręcają do ram – są piekielnie drogie. 12-15 tys. zł wystarczy bez problemu na kupno gravela z karbonową ramą, ale przy tym budżecie raczej będzie on wyposażony w ciężkie aluminiowe koła – a więc 15 tys. zł to za mało na naprawdę szybki rower, który pozwoliłby zawstydzić kolegów amatorsko uprawiających typowe kolarstwo szosowe. Na to trzeba 20 tys. zł i więcej!

Specalized S-Worx Crux Foto: Specialized
Specalized S-Worx Crux

Ceny najdroższych graveli popularnych marek sięgają 60 tys. zł – tyle kosztuje np. Specialized S-Works Crux wyposażony w elektronicznie sterowany napęd Sram Red eTap AXS. Niewiele mniej, bo 57,5 tys. zł kosztuje Trek Checkpoint SLR 9 eTap. Na tym tle rower gravelowy Giant Revolt Advanced Pro 0 z nieco tańszym elektronicznie sterowanym napędem Shimano GRX oferowany za 25 tys. zł wydaje się superokazją! Tyle, że w sklepach internetowych zamiast klawisza "kup teraz" przy tych rowerach wyświetla się zazwyczaj pole "powiadom o dostępności". Oznacza to: "nie ma i nie wiadomo, czy będzie!". Ale szukajcie: dobry gravel może zastąpić "szosę", a w warunkach nizinnych także rower górski. A także turystyczny, bo – to kolejna różnica – ma zwykle sporo mocowań do różnych toreb.

Giant Revolt Advanced Pro 0 Foto: Giant
Giant Revolt Advanced Pro 0

Rowery górskie w cenie używanego auta – przygotuj ponad 60 tys. zł!

Specialized S-Works Epic Foto: Specialized
Specialized S-Works Epic

Topowe rowery górskie, choć wydają się bardziej skomplikowane od szosowych, są od nich trochę.... tańsze. Ale tylko trochę. Dla porządku dodajmy, że wśród rowerów górskich są rowery o bardzo różnym przeznaczeniu – od wyścigów w pofałdowanym terenie (rowery XC), poprzez bardziej górskie rowery trailowe do ciężkich rowerów zjazdowych. Te pierwsze mogą mieć tylko przednią albo pełną amortyzację, pozostałe co do zasady mają amortyzator i z przodu, i z tyłu. Kompletny frameset do wyścigowego roweru S-Works Epic to wydatek, uwaga – 35 tys. zł – a trzeba jeszcze dokupić kierownicę, napęd, koła i parę pomniejszych, ale też drogich detali. Cały nowy rower będzie kosztował tyle, co 4-letnia Skoda Octavia (ależ te auta zdrożały!) – ok. 70 tys. zł. Odpowiednik marki Trek – Supercaliber 9.9 XX1 AXS kosztuje jedynie 58,5 tys. zł, a Giant Anthem Advanced Pro 29 0 – tylko trochę nieco ponad 61 tys. zł. Przy czym z rowerami jest jak z autami – coś w sklepach jest, ale zwykle nie do końca to, czego szukasz…

Rowery turystyczne w cenie auta – wreszcie coś (trochę) tańszego!

Rowery miejskie i wyprawowe, zwłaszcza modele popularnych marek, są wyraźnie tańsze niż rowery wyczynowe – kupno całkiem dobrego roweru turystycznego za kwotę rzędu 5 tys. zł jest zupełnie realne. Im bardziej wyprawowy ma być rower, tym mniej istotna jest prędkość, a ważniejsza wytrzymałość na upadki i przeciąganie przez krzaki - a więc włókno węglowe traci sens, aluminium daje radę! No ale skoro uzbieraliście już na samochód, zrezygnowaliście z zakupu auta i macie nadpłynność finansową, pewnie szukacie czegoś specjalnego!

Takie szczególne rowery turystyczne, miejskie i wyprawowe można zamówić np. w jednej z holenderskich manufaktur zajmujących się m.in. budowaniem ram i ręcznym składaniem naprawdę porządnych rowerów na zamówienie. Jeśli zależy nam zatem na rowerze, który gotów jest do wyjazdu w trasę choćby dookoła świata, warto zainteresować się ofertą firmy Koga. Koga Signature to rowery budowane na bazie konfiguracji klienta – tak jak jeszcze niedawno można było zamówić i w ciągu kilku tygodni odebrać samochód – począwszy od koloru, poprzez wyposażenie i akcesoria. Jedną z droższych propozycji jest model Worldtraveller-S wyposażony w 14-biegową wewnątrzpiastową przekładnię niemieckiej firmy Rohloff oraz pasek zamiast tradycyjnego łańcucha. Oczywiście, można zamówić rower ze zwykłą zewnętrzną przerzutką i łańcuchem, ale jednak piasta Rohloff wydaje się bardziej pancerna, odporna na przypadkowe uszkodzenia, a pasek napędowy – czysty i niemal bezobsługowy – powinien wystarczyć na przejechanie kilkunastu, a nawet 30 tys. km. To dystans, który często prowadzi do zupełnego zużycia najbardziej wyczynowych szosówek eksploatowanych przez profesjonalistów – tak, jeden-dwa sezony i koniec!). Cena startowa Kogi Signature Worldtraveller-S z napędem Rohloff zaczyna się od ok. 25 tys. zł i może wzrosnąć do ok. 28 tys. zł. Rower jest ciężki, wręcz toporny, ale… to właśnie ten rower, który może wystarczyć na całe życie!

Koga Signature – sam wymyślasz swój rower w konfiguratorze producenta – wybierasz kolor, części i akcesoria Foto: Auto Świat
Koga Signature – sam wymyślasz swój rower w konfiguratorze producenta – wybierasz kolor, części i akcesoria

Alternatywa? Santos! To kolejna holenderska marka rowerów, która pozwala wybrać jeden z wielu kolorów, może zaproponować podpisanie go imieniem i nazwiskiem właściciela, wybrać detale i akcesoria, kolor lampek, piast, dobrać przełożenia odpowiednie do miejsc, w które się wybieramy, i wiele innych. Konkurencyjny do wspomnianej wyżej Kogi model Santos Travelmaster 3+ (ciężki, solidny, starannie zrobiony wyprawowiec z piastą Rohloff) zaczyna się od 6185 euro (ok. 28,3 tys. zł) i kończy na ok. 7,5 tys.euro (ok. 35 tys. zł). I żeby było jasne: zapomnij o starannie pochowanych linkach, elektronicznym sterowaniu biegami, ba – zapomnij o aluminiowym widelcu – w standardzie dostaniesz stalowy! Rower będzie też wyjątkowo ciężki, ale też wybitnie solidny, dobrze poskręcany i poprawnie zaprojektowany pod kątem wytrzymałości, nawet lakier nie obtłukuje się na nim zbyt łatwo. Za drogo?

Santos Travelmaster 3+ Foto: Santos
Santos Travelmaster 3+

Za te pieniądze (ok. 30 tys. zł) można dziś kupić 11-letniego Passata z silnikiem Diesla i z przebiegiem 250-350 tys. km. A zatem 30 tys. zł za dobry rower to wcale nie jest drogo, co najwyżej my za mało zarabiamy. Tyle to kosztuje i już!