Na przestrzeni lat eksperymentowano właściwie ze wszystkim, co tylko mogło wprawić auto w ruch. Wiele z tych pomysłów było totalnym szaleństwem i nie wyszło poza fazę prototypu, ale warto o nich wiedzieć. W 1950 roku Rover pokazał auto z napędem odrzutowym, które miało 100 KM i rozpędzało się do 135 km/h, co przy średnim spalaniu na poziomie 40 l/100 km trzeba uznać za żałosne wartości. Trudno się więc dziwić, że z odrzutowego Rovera nic nie wyszło.
W 1955 roku Chrysler pokazał model z turbiną gazową. Co zaskakujące, powstało aż 55 egzemplarzy tego szalonego pojazdu i były one przez trzy lata testowane przez amerykańskim obywateli, którzy przejechali nimi ponad 2 miliony mil, spalając średnio 17 l/100 km i męcząc się z bardzo gorącymi spalinami.
Równie szalony był Ford Nucleon, który miał reaktor jądrowy. Po pełnym tankowaniu (w elektrowni atomowej?) paliwa starczyło na przejechanie 5 tys. mil. Nie wiem, czemu auto się nie przyjęło. Reaktor nie zajmował za dużo miejsca i z pewnością nie emitował żadnego promieniowania, więc czemu nie zastąpił silników benzynowych? Do tej pory pozostaje to dla mnie zagadką.
Inne szalone przykłady? Eksperymentowano kiedyś z autem wyposażonym w śmigło (dwóch Argentyńskich konstruktorów obiecało prędkość ponad 160 km/h, ale z projektu nic nie wyszło), do tej pory pojawiają się pomysły na ujarzmienie powietrza w samochodach napędzanych sprężonym powietrzem. Na razie nic z tego nie wynika, ale kto wie, może już niedługo silnik benzynowy wraz z elektrycznym i wysokoprężnym utoną w odmętach historii i ustąpią miejsca innym, szalonym napędom? Nigdy nic nie wiadomo!