Najprostszym sposobem jest uruchomienie silnika "na pych". W tym celu przekręcamy kluczyk w stacyjce, włączamy drugi bieg i prosimy przechodniów o popchnięcie samochodu. Gdy pojazd zacznie się toczyć, z wyczuciem zwalniamy pedał sprzęgła, czemu zazwyczaj towarzyszy uruchomienie silnika. Warto pamiętać, że ten sposób uruchamiania może zakończyć się uszkodzeniem jednostki napędowej lub katalizatora. Eksperci szczególnie odradzają odpalanie "na pych" w przypadku diesli.

Bezpieczniejszym sposobem jest "pożyczenie" prądu. W tym przypadku niezbędne będą przewody, którymi połączymy rozładowany akumulator z baterią innego samochodu. Operację rozpoczynamy od wyłączenia zapłonu w obu samochodach. Następnie łączymy biegun dodatni działającego akumulatora z "plusem" wyładowanej baterii. Drugim przewodem łączymy "minus" sprawnego akumulatora z nielakierowanym elementem silnika niesprawnego samochodu.

Następnie uruchamiamy silnik w sprawnym pojeździe. Po zwiększeniu obrotów próbujemy "odpalić" motor w samochodzie z wyładowanym akumulatorem. Bez wyłączania silników odłączamy przewody, zaczynając od "minusowych" i zwracając uwagę, by żaden z nich nie zetknął się z karoserią któregoś pojazdu. Teoretycznie również taki sposób awaryjnego uruchamiania silnika może doprowadzić do awarii - skok napięcia może zaszkodzić elektronice. Ryzyko można zminimalizować, uruchamiając silnik od akumulatora całkowicie odłączonego od pojazdu.

Przewody rozruchowe można kupić na wielu stacjach benzynowych lub w supermarketach. W przypadku ich braku można skorzystać z pomocy taksówkarzy, którzy zazwyczaj "pożyczają" prąd, inkasując jedynie za dojazd we wskazane miejsce.

W przypadku gdy samochód odmówił posłuszeństwa w garażu, a mamy na stanie prostownik, możemy we własnym zakresie podładować akumulator. Jeżeli nie wyjmujemy baterii z samochodu pamiętajmy, by przed próbą uruchomienia silnika po kilkudziesięciu minutach koniecznie odłączyć urządzenie ładujące. W przeciwnym razie ryzykujemy jego uszkodzeniem. Warto również zadbać, by czopy akumulatora nie były zaśniedziałe, a klemy - luźne. Wszystko to zmniejsza ilość prądu trafiającego do rozrusznika.

Podczas mrozów nie tylko rozładowany akumulator może utrudnić uruchomienie silnika. W przypadku samochodów z silnikami Diesla czasami winne jest paliwo, z którego przy niskich temperaturach może wytrącić się parafina. Wówczas na dolewanie do baku specyfików zapobiegających zjawisku jest już za późno. Samochód będzie najłatwiej uruchomić po kilkugodzinnym postoju w ciepłym garażu - nie zapominajmy, by zatankować później zimowy olej napędowy. W przypadku niektórych diesli uruchomienie ułatwia mocniejsze ogrzanie komór spalania, które osiągamy poprzez kilkukrotne nagrzanie świec żarowych. W tym celu przekręcamy kluczyk w stacyjce, jednak nie uruchamiamy rozrusznika.