Liderem konsorcjum, które zarządza spółką Autostrada Wielkopolska, jest firma Kulczyk Investments. Wygląda jednak na to, że działalność AW SA to nie jest najlepszy biznes, bo spółka ta od lat traci miliony złotych. I to mimo tego, że na obsługiwanym przez nią odcinku obowiązują bardzo wysokie opłaty za przejazd. Przykładowo, stawka za kilometr dla samochodów osobowych na odcinku Świecko – Nowy Tomyśl to 0,20 zł, a na odcinku Nowy Tomyśl – Konin – aż 0,40 zł. Dla porównania, na państwowej części A2 zapłacimy zaledwie 0,10 zł za każdy przejechany kilometr, a na biegnącej nad morze autostradzie A1, obsługiwanej przez prywatnego koncesjonariusza – około 0,20 zł za kilometr. Prywatna część autostrady łącząca Warszawę z zachodnią granicą Polski jest zatem horrendalnie droga.

Mimo to spółka zarządzająca nią straciła w 2017 roku aż miliard złotych. Gorszy wynik odnotowała jedynie słynna spółka GetBack, która odnotowała roczną stratę w wysokości 1,3 mld zł. AW SA przebija jednak spółkę windykacyjną regularnością, z jaką odnotowuje straty: w sumie to niemal 3 mld zł!

Dodajmy, że – jak zauważa Gazeta Prawna – pozostali operatorzy polskich autostrad radzą sobie zdecydowanie lepiej. Stalexport Autort Autostrady (A4 z Krakowa do Katowic) zarobił w 2017 roku 154 mln zł, a GTC (A1 od Torunia do Gdańska) – 177 mln zł. AW SA swój kiepski wynik tłumaczy oczywiście wysokimi kosztami, w tym koniecznością spłaty długu zaciągniętego na budowę autostrady. Problem w tym, że dług ten jest najpewniej skutkiem skomplikowanej inżynierii finansowej, bowiem duża jego część przypada na pożyczki zaciągnięte u udziałowców, które są oprocentowane zdecydowanie wyżej niż podobne kredyty bankowe, a firma nie stara się o zmianę tych niekorzystnych warunków.