- Niemiecki kierowca twierdzi, że adaptacyjny tempomat w jego aucie błędnie odczytał symbol na naklejce na fotoradarze i przyspieszył
- Unijne przepisy wymagają obecności systemów wspomagających kierowcę, ale pozostawiają margines błędu w ich działaniu
- Niemieckie służby mają świadomość, że system może działać nieprawidłowo, ale odpowiedzialnością i tak obciążają kierowcę
Za prowadzenie pojazdu w pełni odpowiada kierowca. Ale dzisiejsze samochody, w związku z unijnymi wymogami, wypełnione są systemami, które mają na celu poprawę bezpieczeństwa i odciążenie kierującego. W nowych samochodach standardem jest już system rozpoznawania znaków, a w coraz większej liczbie aut do podstawowego wyposażenia należy również tempomat adaptacyjny.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoAuto przyspieszyło, bo system źle odczytał prędkość
Podstawowym problemem jest to, że system rozpoznawania znaków drogowych, mówiąc bardzo łagodnie, jest daleki od ideału. W rzeczywistości rozwiązanie wymuszone przez unijnych decydentów wielokrotnie wprowadza w błąd. To prowadzi do kolejnego problemu, bowiem z systemu rozpoznawania znaków drogowych korzysta tempomat adaptacyjny, który w najmniej oczekiwanym momencie potrafi samodzielnie zmniejszyć lub zwiększyć prędkość. Miał się o tym przekonać jeden z niemieckich kierowców, który jak twierdzi, musi teraz zapłacić mandat, bo tempomat w aucie, którym jechał, zaczął przyspieszać przed fotoradarem.
Sytuacja miała miejsce w Helmstedt i opowiedział o niej sam poszkodowany. Na spotkaniu rady lokalnej w dzielnicy Offleben, informuje Bild, mężczyzna przyznał, że 8 maja został "uwieczniony" przez fotoradar „Karl“ (Modell Jenoptic SemiStation TS 5350). Powodem było przyspieszenie powyżej obowiązującego w tym miejscu ograniczenia prędkości do 50 km na godz.
Kierujący podejrzewa, że inteligentny asystent ograniczenia prędkości (ISA) błędnie zinterpretował naklejkę umieszczoną na przyczepie z fotoradarem. Nalepka z liczbą "80" ma informować kierowców, że przyczepa może być holowana z maksymalną prędkością 80 km na godz., ale automat mógł uznać, że jest to znak drogowy.
Systemy działają nieprawidłowo nie tylko w Niemczech
Najbardziej zaskakującym jest fakt, że automat mógłby się pomylić, bo symbol ograniczenia prędkości umieszczony na przyczepce był czarno-biały. Ale jak wyjaśnia niemiecki serwis, zespół redakcyjny z własnych doświadczeń wie, że automatyczne rozpoznawanie znaków nie zawsze działa prawidłowo.
Z taką samą sytuację spotykamy się również w Polsce. Podczas jazd testowymi autami wielokrotnie tempomat samoczynnie zaczynał hamować lub przyspieszać, bo np. odczytał znak ustawiony na równoległej jezdni, drodze prowadzącej do jakiegoś zakładu lub też miał zapisane w pamięci, że kiedyś w danym miejscu obowiązywało inne ograniczenie prędkości.
Służby nieugięte, chociaż wiedzą, że automatyka jest niedopracowana
Sebastian Dettmer, rzecznik okręgu Helmstedt, przekazał Bildowi, że władze okręgu usłyszały o takim przypadku pierwszy raz. "Jeśli opis jest prawdziwy, jest to awaria systemów wspomagania kierowcy związana z bezpieczeństwem. Z drugiej strony, niektórzy kierowcy naturalnie próbują się z tego wykręcić wszelkimi możliwymi sposobami" — stwierdził Dettmer.
Do sprawy odniósł się również Federalny Urząd Transportu Samochodowego (KBA), który kontroluje wszystkie modele producentów działających na niemieckim rynku. Jak wyjaśnili urzędnicy, do lipca 2024 r. nie było żadnych wymagań dla producentów aut dotyczących adaptacyjnych systemów kontroli prędkości. Później rozporządzenie UE co prawda wprowadziło przepisy odnoszące się do systemów bezpieczeństwa, które jednak pozostawiły "pewien margines błędu przy rozpoznawaniu ograniczeń prędkości". Urzędnicy KBA podkreślają jednak, że kierowca ponosi pełną odpowiedzialność przez cały czas korzystania z systemów.
- Przeczytaj także: Zdaniem mechanika to najlepszy diesel w historii. Polacy cenią ten model