• Ruszanie i wjazd na przejazd przez tory kolejowe w chwili, gdy szlabany dopiero zaczęły się podnosić, to jedno z najsurowiej karanych wykroczeń
  • Jednocześnie wykroczenie to jest popełniane powszechnie, często przez kierowców znajdujących się w oku kamer
  • Wjazd na przejazd kolejowy jest dozwolony dopiero po całkowitym otwarciu szlabanów i gdy nie świecą czerwone światła na sygnalizatorze
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Stało się – szlaban opuścił mi się tuż przed maską. Oznacza to, że przed przejazdem kolejowym na warszawskim Targówku niechcący wywalczyłem pole position. Gdyby to było zwykłe skrzyżowanie ze światłami, to super: czerwone światło gaśnie, zapala się zielone, raz-dwa-trzy i jestem kilkaset metrów do przodu, zanim drugi kierowca w kolejce włączy pierwszy bieg. Z przejazdem kolejowym jest inaczej: podnosi się szlaban, ale czerwone światła na sygnalizatorze migają jeszcze przez kilkanaście sekund. Stoję więc, a tuż za mną dwóch panów w Golfie IV zaczyna trąbić i świecić długimi. – Jedź! Pojechałbym, ale wiem, że 200 metrów dalej lubi stać patrol policji i wiem, że mają lornetkę. Taka przyjemność kosztuje dokładnie 2000 zł.

Wybór jest zatem prosty: albo jadę i mogę dostać "gruby" mandat, albo za chwilę wyjdą do mnie panowie z Golfa... Na warszawskim Targówku nie ma żartów. – No jedź!!! Na szczęście gaśnie czerwone światło, ruszam więc i szybko oddalam się od zagrożenia, korzystając z przewagi jakichś 150 koni mechanicznych.