- Warunki pracy w fabryce Tesla pod Berlinem są określane jako katastrofalne, z trzykrotnie wyższą wypadkowością niż w fabrykach konkurencji
- Absencje chorobowe w zakładzie Tesli mają sięgać nawet 17 proc., co jest znacznie wyższą wartością w porównaniu do średniej w niemieckim przemyśle
- Kontrowersje wzbudza polityka firmy wobec zwolnień lekarskich, obejmująca wizyty kontrolne w domach pracowników i wstrzymywanie wypłat
- Fabryka od początku budziła sprzeciw ekologów i mieszkańców Brandenburgii ze względu na ogromne zużycie wody i wycinkę lasów pod rozbudowę
- Niemiecki związek zawodowy IG Metall zbadał 1200 pracowników fabryki, z których ponad 80 proc. oceniło negatywnie warunki zatrudnienia
- Pracownicy w Niemczech chętnie chodzą na zwolnienia. Szczególnie jeśli pracują w Gigafactory Tesli
- Szefowie sprawdzali, czy pracownicy Tesli naprawdę chorują
- Raport związku zawodowego: 80 proc. pracowników Tesli jest przepracowanych
- Czy produkcja Tesli w Niemczech ma jeszcze sens?
- Niskie morale pracowników, niska jakość Tesli?
Warunki pracy w Grünheide są katastrofalne. Wskaźnik wypadków jest trzykrotnie wyższy niż w porównywalnych zakładach konkurencji. Tylko w pierwszym roku po otwarciu, karetki pogotowia lub helikoptery ratunkowe musiały być wzywane około 250 razy. Pracownicy zostali oblani ciekłym aluminium lub kwasem solnym, stracili kończyny. To, co dzieje się tutaj, nie ma nic wspólnego z nowoczesnym miejscem pracy, to bardziej równa się pobojowisku – w tak dramatyczny sposób na łamach niemieckiego portalu Focus.de opisuje sytuację panującą w Gigafabryce znajdujące się blisko granicy z Polską, Kishor Sridhar – wykładowca akademicki, doradca biznesowy i autor książek o zarządzaniu.
Od początku fabryka Tesli pod Berlinem wzbudzała olbrzymie kontrowersje. Mimo że produkowane w niej auta mają przyczyniać się do proekologicznej transformacji w dziedzinie mobilności, to jej budowa i funkcjonowanie od początku nie podobały się m.in. ekologom, ale też i mieszkańcom Brandenburgii. Zarzuty dotyczyły m.in. gigantycznego zużycia wody i produkcji wielkich ilości ścieków, konieczności wycinki lasów pod rozbudowę zakładu. Problemy pojawiły się już na etapie przygotowań budowy zakładu – firma długo nie była w stanie spełnić nałożonych na nią wymogów, później termin otwarcia zakładu był wielokrotnie przekładany.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoZa lokalizacją fabryki w pobliżu Berlina, a nie np. w Polsce, w Czechach czy na Słowacji przemawiać miało m.in. to, że Niemcy największy w Europie rynek motoryzacyjny, do tego lokalizacja jest dobrze skomunikowana. Decyzja o otwarciu fabryki Tesli akurat w Niemczech była dla wielu zaskakująca i to z wielu względów. Niemcy należą do państw o bardzo wysokich kosztach pracy i drogiej energii, a wysoka pozycja związków zawodowych jest tam już niemal legendarna, podobnie jak bardzo rygorystyczne przepisy prawa pracy. Tymczasem inne zakłady należące do Elona Muska nie były znane z przesadnie "propracowniczego" podejścia – sam Elon Musk uchodzi za trudnego i nieprzewidywalnego szefa. Teraz okazuje się, że jednak niemieckie podejście do pracy Muskowi przeszkadza.
Pracownicy w Niemczech chętnie chodzą na zwolnienia. Szczególnie jeśli pracują w Gigafactory Tesli
Chodzi przede wszystkim o to, jak często pracownicy zgłaszają nieobecności z powodu choroby. Sam fakt, że Niemcy nie boją się brać zwolnień, nie powinien nikogo dziwić. Według europejskich statystyk, Niemcy będący na zwolnieniach średnio nieco przez ponad dwa tygodnie rocznie, są pod tym względem w europejskiej czołówce. Tyle że w Tesli jest prawdopodobnie jeszcze gorzej – z medialnych doniesień cytowanych m.in. przez The Economic Times wynika, że absencja chorobowa w fabryce Tesli sięga nawet 17 proc., podczas gdy średnia w niemieckim przemyśle jest ok. trzy razy niższa. Cóż w tym dziwnego? To nawet logiczne, bo skoro i wypadkowość jest trzykrotnie wyższa, to trudno się dziwić, że i zwolnień jest więcej niż u konkurencji.
Przeczytaj także: Testujemy Teslę Model Y Juniper. Ma uratować Muska przed totalną zapaścią. Ceny zaskakują
Szefowie sprawdzali, czy pracownicy Tesli naprawdę chorują
Zarządzający Gigafabryką próbowali zarówno metody kija, jak i marchewki – w ubiegłym roku olbrzymim echem w niemieckich mediach odbiło się to, że managerowie bez uprzedzenia odwiedzali w domach pracowników, którzy byli na zwolnieniach, żeby sprawdzić, czy są oni rzeczywiście chorzy. Firma chciała też dokładnych informacji medycznych dotyczących przyczyn zwolnienień. W Niemczech, gdzie prawo do ochrony prywatności i ochrona danych wrażliwych są traktowane bardzo poważnie, takie zachowanie uznano za skandaliczne. Przysłowiową marchewką miały być za to wysokie premie dla tych pracowników, którzy wykażą się wysoką frekwencją. Teraz znowu mowa jest o finansowych konsekwencjach dla przebywających na długotrwałych zwolnieniach – mają oni mieć wstrzymane wypłaty.
Raport związku zawodowego: 80 proc. pracowników Tesli jest przepracowanych
Niemiecki związek zawodow IG Metall przeprowadził badanie wśród 1200 pracowników zakładu w Grünheide. Ponad 80 proc. ankietowanych zatrudnionych w gigafabryce zadeklarowało, że czuje się znacznie przeciążona, dziewięciu na dziesięciu pracowników uskarżało się na fizyczne dolegliwości, takie jak m.in. bóle głowy czy pleców. Tylko co dziesiąty ankietowany uważał, że byłby w stanie dotrwać w tym zakładzie do emerytury! Takie wyniki w zakładach innych funkcjonujących w Niemczech producentów byłyby nie do pomyślenia.
Czy produkcja Tesli w Niemczech ma jeszcze sens?
Pierwotnie plany przewidywały, że Tesla Gigafactory Berlin-Brandenburg będzie największym zakładem koncernu, którego docelowe moce produkcyjne, po rozbudowie zakładu, sięgać miały nawet miliona aut rocznie. Spora część produkcji miała zostawać w Niemczech – w końcu to największy rynek motoryzacyjny Europy. Tyle tylko, że w ostatnich miesiącach Tesla odnotowuje akurat w Niemczech bezprecedensowe spadki. W lutym 2025 w Niemczech sprzedano niemal 36 tys. aut w pełni elektrycznych – to niemal trzykrotnie więcej niż w Polsce w ciągu całego 2024 roku, a jednocześnie jest to na rynku niemieckim też wzrost o ponad 30 proc. rok do roku. Tyle że na tych wzrostach Tesla zupełnie nie korzysta. W lutym nabywców znalazło nieco ponad tysiąc egzemplarzy Tesli Model Y, co oznacza spadek o ponad 76 proc. rok do roku. Volkswagen, o którego problemach z produkcją i sprzedażą aut elektrycznych wiele się ostatnio mówiło, w tym samym czasie sprzedał w Niemczech niemal 7,5 tys. sztuk modeli ID.7, ID.3, ID.4 i ID.5.
Niskie morale pracowników, niska jakość Tesli?
Ponieważ auta marki Tesla od kilku lat stają się coraz częstszym widokiem na europejskich drogach, jest ich już tak dużo, że da się np. tworzyć miarodajne statystyki dotyczące tego, jak wypadają na obowiązkowych przeglądach. Ilość aut z wykrytymi usterkami to parametr, który w przypadku młodych aut (a innych Tesli w znaczących liczbach na europejskim rynku nie ma) pozwala wyciągać wnioski dotyczące jakości produktu, ale też i jego obsługi posprzedażowej. Dane, które napływają m.in. z Niemiec i z Danii nie napawają optymizmem. W niemieckich rankingach Tesla Model 3 w rankingach TUV figuruje jako najgorsze auto do lat 3 i do lat 5. W Danii usterki wykrywano w 23 proc. Tesli z roku 2020 przy średniej dla aut elektrycznych na poziomie ok. 9 proc.. Oczywiście, akurat te auta z pewnością nie pochodziły z Gigafactory pd Berlinem, ale takie wyniki świadczą o tym, że producent ma problemy z zapewnieniem odpowiedniej jakości.