- Tesla Model Y była najchętniej kupowanym autem na świecie w 2024 r., ze sprzedażą 1,09 mln sztuk
- W 2025 r. sprzedaż gwałtownie spadła, nie tylko z powodu oczekiwania na nowy model
- Kontrowersyjne działania Elona Muska, m.in. polityczne zaangażowanie i krytyka rządów, negatywnie wpłynęły na wizerunek marki
- Niestabilna wartość odsprzedaży Tesli, m.in. z powodu okresowych promocji, odstrasza floty i wypożyczalnie od tych samochodów
- Te nalepki sprzedają się lepiej od nowych Tesli
- Tesla: mistrzyni utraty wartości na własne życzenie
- Co przemawia za Teslą Model Y?
- Tesla Model Y: bogate wyposażenie, obsługa wymagająca przyzwyczajenia
- Tesla Model Y: zasięg i osiągi
- Tesle nie mają przeglądów okresowych. W statystykach usterkowości wypadają fatalnie
- Jakość wykonania Tesli Model Y to loteria: egzemplarze z USA są najgorsze
- Czy warto kupić używaną Teslę?
Tesla Model Y to samochód, który odniósł niewiarygodny sukces na całym świecie. Według najświeższych, oficjalnych danych, to właśnie ten model, wcale nie tani elektryk, w ubiegłym roku był najchętniej kupowanym autem na świecie, nieznacznie wyprzedzając m.in. Toyoty Corollę i RAV-4, niemal dwukrotnie wyprzedzając w światowym rankingu najlepiej sprzedający się model Volkswagena, jakim jest teraz Tiguan. Tesli Model Y w ubiegłym roku sprzedało się 1,09 mln sztuk. Czy ta popularność jest uzasadniona? Czy to samochód, który można kupować w ciemno? Przecież miliony nabywców nie mogą się aż tak mylić. A może jednak? Tyle że te dane pochodzą z 2024 r., w 2025 sprzedaż Modelu Y zaczęła gwałtownie spadać.
Elon Musk, największy udziałowiec i człowiek stojący za marką Tesla, od początku swojej działalności wzbudzał niemałe kontrowersje, ale przez lata zbudował wizerunek ekscentrycznego wizjonera-technokraty, który chce nowoczesnymi technologiami zmienić, a może nawet uratować świat. Teraz dla wielu ten wizerunek legł w gruzach za sprawą politycznego zaangażowania Elona Muska po stronie Donalda Trumpa i jego co najmniej kontrowersyjnej polityki. Musk zaczął się zachowywać, jakby to on był co najmniej wiceprezydentem USA, a jego aktywność wcale nie ogranicza się do amerykańskiego podwórka – wspiera radykałów w różnych częściach świata, krytykuje rządy i głowy państw, chce wpływać na przebieg wojen – ostatnio dostało się nawet polskiemu ministrowi spraw zagranicznych, którego publicznie nazwał "małym człowiekiem".
Przeczytaj także: Z mechanikiem przetestowaliśmy pięć kombi z dieslem do 30 tys. zł. Od Skody po Toyotę
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoTe nalepki sprzedają się lepiej od nowych Tesli
Od tygodni na międzynarodowych platformach sprzedażowych bestsellerem są nalepki o treści, w wolnym tłumaczeniu, "kupiłem to auto, zanim Elon Musk oszalał". Na rynku europejskim sprzedaż Tesli spada na łeb na szyję – w Niemczech, gdzie Tesle są przecież także produkowane, w lutym sprzedaż spadła o 76 proc. rok do roku, na innych europejskich rynkach spadki są również spektakularne. Wraz ze spadkiem sprzedaży gwałtownie spadła wartość akcji Tesli. Początkowo pojawiały się tłumaczenia, że klienci wstrzymują się z zakupami Modelu Y, bo czekają na nową wersję po głębokim liftingu, ale przy tej skali spadków to tłumaczenie nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością.
Pojawiły się za to informacje o aktach wandalizmu wobec parkujących Tesli, o autach palonych przed salonami, ale też i zabawne doniesienia o właścicielach Tesli, którzy wymieniają loga w swoich autach na znaczki Audi, Toyoty czy Forda. "Efekt Muska" zadziałał nawet na chińskim rynku, gdzie sprzedaż Tesli spadła o połowę!
Tesla: mistrzyni utraty wartości na własne życzenie
Tesla, z auta, w którym wypadało się pokazać i któremu można było wybaczyć różne niedociągnięcia, abo przecież była "dziełem wizjonera", stała się obiektem kpin, a dla właścicieli powodem do wstydu i zażenowania. To może przyczynić się do spadku cen tego modelu także na rynku wtórnym – a i dotychczas Tesle nie były "mistrzyniami wartości rezydualnej", choćby ze względu na trudne do przewidzenia, często bardzo atrakcyjne, okresowe promocje na nowe auta. Bo kto kupi roczne czy dwuletnie auto używane, skoro nagle może się pojawić promocja na nowy egzemplarz, w której będzie on tańszy, niż wynosi teoretyczna wartość auta rocznego czy dwuletniego? Takie niespodzianki Tesla robiła swoim nabywcom kilka razy. Spadki cen nowych aut cieszą, ale nie tych, którzy już auta kupili. To właśnie z tego powodu m.in. niektóre floty i wypożyczalnie zrezygnowały z Tesli – ich wartość odsprzedaży jest trudna do oszacowania, a spadki wartości wyższe niż u większości konkurentów. To, że w wielu krajach na rynek trafiają właśnie w dużych ilościach Tesle poleasingowe i poflotowe, dodatkowo wpływa na obniżki cen. W wielu krajach, w tym również w Polsce, czynnikiem, który obniża atrakcyjność i wartość rezydualną używanych aut elektrycznych, są rządowe programy dopłat. Dopłatę, wynoszącą nawet kilkadziesiąt tysięcy można dostać w Polsce tylko na samochód nowy – więc różnica w cenie między nowym a używanym musi być olbrzymia, żeby ktoś się skusił na auto z drugiej ręki.
Co przemawia za Teslą Model Y?
Model ten pod względem technicznym bazuje na modelu 3, ale ma do zaoferowania znacznie większe i praktyczniejsze wnętrze i dużą klapę bagażnika, podczas gdy Tesla Model 3, choć wygląda na hatchbacka, to jest sedanem z małą klapą bagażnika.
Auto zostało zaprezentowane niemal dokładnie sześć lat temu, a tak naprawdę, to dopiero niedawno konkurentom udało się zaoferować modele elektryczne o podobnych możliwościach. To jednak absolutnie nie znaczy, że Tesle były dotychczas pod każdym względem lepsze od pojazdów konkurencji – co to, to absolutnie nie. Trzeba pamiętać, że Tesla Model Y to wciąż produkt firmy, która jeszcze niedawno temu była skromnym startupem i która dopiero od niedawna uczy się robić samochody I o ile podzespoły elektryczne czy elektroniczne rzeczywiście pod wieloma względami wyznaczały trendy, to już z tak przyziemnymi sprawami, jak zapewnienie stabilnej i powtarzalnej jakości wykonania nadwozia czy powłoki lakierniczej Tesla radzi sobie różnie.
W zależności od wersji Tesla Model Y oferuje od 300 do ok. 500 km zasięgu, szybkie ładowanie z mocą od 170 do 250 kW. Nadwozie ma długość 475 mm, bagażnik ma pojemność 854 litrów (2100 litrów przy złożonym oparciu), do tego dochodzi "frunk" pod przednią klapą, który mieści 117 litrów ładunku, czyli np. Przewody do ładowania.
Opcjonalnie Tesla Model Y może być nawet autem 7-osobowym, oczywiście, kosztem pojemności bagażnika. Co wcale nieczęsto się zdarza w przypadku aut z napędem elektrycznym czy nawet hybryd, Model Y jest przystosowany do ciągnięcia przyczep i to wcale nie takich lekkich – dopuszczalna masa całkowita przyczepy hamowanej to w przypadku tego modelu aż 1600 kg. Ale uwaga! To nie jest holownik idealny, a już na pewno nie na długie dystanse. Wprawdzie Teslą z przyczepą jeździ się świetnie, bo jej moc, moment obrotowy i niemała masa w tym pomagają, ale zasięg spada w oczach. Niestety, większość publicznych ładowarek ustawionych jest tak, że skorzystanie z nich autem z przyczepą jest trudne, a odpinanie przyczepy na czas ładowania jest skrajnie niewygodne.
Tesla Model Y: bogate wyposażenie, obsługa wymagająca przyzwyczajenia
Każda Tesla Model Y jest stosunkowo bogato wyposażona, choć jej wnętrze robi dosyć ascetyczne, minimalistyczne wrażenie. Funkcjami auta steruje się głównie za pośrednictwem 15-calowego ekranu dotykowego, nie ma za to fizycznych przycisków. Elektrycznie regulowane i podgrzewane fotele są obite sztuczną skórą, do tego auto ma też szklany, panoramiczny dach.
Jeśli chodzi o obsługę auta, to ktoś, kto wychował się już na tabletach, smartfonach, konsolach do gier, to jest na w miarę intuicyjna. Do klasycznie pojmowanej ergonomii Tesli jednak bardzo daleko – po przesiadce z aut innych marek Tesla wymaga przyzwyczajenia. To nie jest auto, do którego da się wsiąść z modelu innej marki i poczuć się od razu jak u siebie.
Niektórzy dostrzegają w Tesli auto segmentu premium – jakość wykonania wnętrza na to nie wskazuje.
Tesla Model Y: zasięg i osiągi
Tesla Model Y, jak w szystkie auta tej marki, podlegała i podlega podczas produkcji nieustannym zmianom, nie tylko w ramach oficjalnych, dużych liftingów. Model ten występuje z różnymi typami akumulatorów, w różnych wariantach napędu. W zależności od wersji ma napędzaną oś tylną (RWD) lub obie osie (AWD). Teroretyczny zasięg wersji AWD Long Range (mierzony według metodologii WLTP, czyli do odtworzenia przy spokojnej jeździe i umiarkowanej temperaturze) to od 507 do 533 km, bardzo mocne wersje Performance (mniej niż 4 s do setki) mają maksymalny zasięg krótszy o kilkanaście kilometrów. Nawet "zwykła" odmiana AWD przyspiesza lepiej od niejednego auta sportowego (0-100 km/godz. w ok. 5 sekund). Bazowa wersja z napędem na tył (RWD) i baterią 50 kWh oraz mocą 204 KM oferuje ok. 455 kilometrów zasięgu, przyspieszenie od 0 do 100 km na godz. w 6,9 sekundy, a prędkość maksymalna to 217 km na godz., czyli więcej niż wystarczająca, tym bardziej, że i tak mało kto korzysta często z osiągów Tesli, bo szybka jazda wyraźnie skraca zasięg.
Bateria trakcyjna znajduje się pod podłogą, co sprzyja obniżeniu środka ciężkości auta i pozytywnie wpływa na jego prowadzenie. Ale skoro już o prowadzeniu mowa, to komfort zawieszenia to kolejna rzecz, która w Tesli zupełnie nie jest "premium" – jest nieprzyjemnie sztywno, a zawieszenie pracuje głośno, nawet w autach, w których jest ono w pełni sprawne, co nie jest wcale regułą.
Co do (opcjonalnego) autopilota i innych systemów asystujących – wbrew obiegowej opinii nie są one bardziej zaawansowane niż np. u niemieckiej konkurencji – różnica polega na tym, że Tesla pozwala im na więcej. Co ciekawe, fabrycznie Tesle mają w zasadzie kompletne wyposażenie, ale odblokowane są tylko te funkcje, za które klient zapłacił.
Tesle nie mają przeglądów okresowych. W statystykach usterkowości wypadają fatalnie
Tym, co wyróżnia Teslę, jest jej przynajmniej teoretyczna "bezobsługowość" – producent nie przewiduje rutynowych przeglądów. Auto w zasadzie ma trafiać do serwisu tylko w razie potrzeby sygnalizowanej przez pokładowe systemy samodiagnozy. W prostszych przypadkach to warsztat ma trafiać do Tesli, a nie Tesla do warsztatu – drobne naprawy, których nie da się załatwić całkowicie zdalnie poprzez np. aktualizację OTA, są realizowane przez Serwis Mobilny. Gwarancja na auto ważna jest przez 4 lata i 80000 km, gwarancja perforacyjna na nadwozie to 12 lat. Gwarancja na baterię trakcyjną wynosi 8 lat i w zależności od wersji, od 160 do 240 tys. km, a na silnik – od 160 do 192 tys. km.
Dobra wiadomość jest taka, że po kilku latach rynkowej obecności Modelu Y wiemy już, że to, czego najbardziej obawiają się potencjalni nabywcy aut elektrycznych, czyli degradacja baterii albo jej przedwczesne usterki, to problem, który występuje absolutnie marginalnie – jest szansa, że wiele baterii przeżyje samochody, w których je zamontowano. Z silnikami elektrycznymi bywa już gorzej – szczególnie wersje z napędem na jedną oś potrafią sprawiać problemy,
Ostatnio Tesla (Model 3, na którym technicznie bazuje Y) zaczęła trafiać do oficjalnych statystyk usterkowości niemieckich organizacji badawczych odpowiedzialnych za obowiązkowe przeglądy (auta są uwzględniane w raportach dopiero wtedy, kiedy jest ich na rynku już tyle, że da się stworzyć miarodajne statystyki). I tu dochodzimy do kolejnej rzeczy, która w Tesli zupełnie nie jest premium – wśród najmłodszych aut w Niemczech to właśnie Tesle najgorzej wypadają na przeglądach ze względu na problemy z zawieszeniem, hamulcami czy oświetleniem. Typowe usterki to m.in. przedwczesne zużycie zawieszenia przedniej osi, problemy z układem kierowniczym. Być może wiele z tych usterek dałoby się wyłapać wcześniej, gdyby jednak auta te miały regularne, rutynowe przeglądy? Ale mieć nie mogą, przynajmniej nie w oficjalnej sieci serwisowej, bo ta jest bardzo skromna. Dobra wiadomość jest taka, że niezależnych warsztatów, które radzą sobie z Teslami, ciągle przybywa.
Jakość wykonania Tesli Model Y to loteria: egzemplarze z USA są najgorsze
Tesle Model Y mogą pochodzić z fabryk w USA, Chinach i z Niemiec. Co ciekawe, wielu twierdzi, że te chińskie są najlepsze, za to żadnych wątpliwości nie ma co do tego, że to w przypadku egzemplarzy z USA problemów i niedoróbek jest najwięcej. Oczywiście, miłośnicy Tesli twierdzą (a przynajmniej twierdzili, kiedy Tesle były jeszcze modne), że auta są świetne i doskonale wykonane, ale z drugiej strony, w sieci, m.in. na formach użytkowników i fanów Tesli, znaleźć można "checklisty" mające pomóc z wyłapaniem typowych usterek przy odbiorze nowego (!) auta – mowa w nich m.in. o sprawdzeniu powłoki lakierniczej, upewnieniu się, że karoseria nie ma wgnieceń, że tapicerka foteli jest w należytym stanie i nie ma plam, że wszystkie drzwi czy klapy poprawnie się zamykają i otwierają, czy auto dotarło na takich kołach, na jakich było zamówione i czy nie mają one uszkodzeń.
Lista jest długa i niestety nadal potrzebna, choć trzeba przyznać, że z czasem jakość wykonania tych aut się poprawiła. Ale uwaga: niektóre Tesle są wykonane naprawdę nieźle, ale wciąż trafiają się egzemplarze, które już przy odbiorze auta wyglądały tak, jakby były niechlujnie naprawione po wypadku.
A’propos wypadków – znaczna część używanych Tesli trafiających do Polski m.in. z USA, ale też i z Zachodu Europy, to auta po poważnych kolizjach czy po zalaniach – a tego ani akumulatory, ani wszechobecna elektronika nie lubią. Z dostępnością nowych, oryginalnych części do napraw różnie w Tesli bywa, ale rynek podzespołów z drugiej ręki rośnie. Uwaga: Tesle z USA mają w standardzie inne gniazda ładowania – potrzebne są przejściówki albo modyfikacja auta.
Czy warto kupić używaną Teslę?
Na to pytanie nie ma łatwej odpowiedzi. Auta tej marki mają sporo zalet – na tle konkurencji wciąż zużywają relatywnie mało prądu, mają trwałe baterie i świetne osiągi. Są już na rynku egzemplarze o bardzo wysokich przebiegach, które wciąż nadają się do jazdy, ale też nie brakuje takich, które były trapione od początku usterkami. Zaletą Tesli, obok relatywnie wysokich zasięgów, jest sieć szybkich ładowarek (Superchargerów) dostępnych wyłącznie lub głównie dla aut tej marki (w zależności od rynku i sytuacji), dzieki której dalekie, zagraniczne podróże Teslami są nieco łatwiejsze niż w przypadku innych aut elektrycznych.
Warto jednak mieć świadomość tego, że niewiele jest aut na rynku, które aż tak bardzo szpiegują kierowcę i otoczenie, w których aż tak wiele funkcji może być sterowanych zdalnie – to wada i zaleta zarazem.
W Polsce rynkowa oferta Modelu Y jest niesamowicie mała, jeśli uwzględnimy, że to światowy bestseller – na Otomoto wystawionych było w momencie przygotowywania tego artykułu niespełna 50 egzemplarzy w cenach od ok. 130 tys. zł. To też pokłosie rządowego programu dopłat do zakupu nowych aut elektrycznych – większości klientów bardziej opłaca się kupić auto nowe z dopłatą, a jeśli już je kupią, wolą pojeździć nim dłużej, bo sens sprzedaży dwulatka jest w tym przypadku ograniczony. W niemieckim serwisie Mobile.de było ich jakieś dziesięć razy więcej, w cenach od ok. 30 tys. euro. Dzięki spadającej popularności Tesli i słabemu dolarowi wkrótce aut sprzedawanych tanio może być więcej! Jak tak dalej pójdzie, za kilka lat Tesle Model Y i Model 3 będą w Polsce tanie i popularne, jak... Passaty B5 "w tedeiku". Założymy się?