Auto Świat EV Wiadomości Ruszył program NaszEauto. Dopłacą ci do nowego samochodu 30 tys. zł

Ruszył program NaszEauto. Dopłacą ci do nowego samochodu 30 tys. zł

Wprawdzie oficjalnie maksymalna dopłata wynosi aż 40 tys. zł, ale w praktyce to tylko teoria – osoby, które zgarną całą pulę, będzie można policzyć na palcach. Ale 30 tys. zł to kwota realna, może ona niektóre osoby znacząco przybliżyć do decyzji o kupnie nowego samochodu. A oto, jakie są warunki.

Salon Tesli w Warszawie
Salon Tesli w WarszawieKrzysztof Grabek / Auto Świat
  • Maksymalna kwota dotacji do zakupu samochodu wynosi 40 tys. zł, ale aby ją dostać w takiej wysokości, trzeba oddać do kasacji dotychczas używany samochód
  • Prawo do otrzymania dofinansowania mają osoby fizyczne oraz osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą
  • Wykluczone są firmy inne niż JDG
  • Przedstawiciele importerów i dilerów samochodów nie szczędzą krytyki w odniesieniu do programu NaszEauto. Czy słusznie?

3 lutego 2025 r. ruszył program NaszEauto – można składać wnioski o dofinansowanie zakupu, leasingu albo wynajmu długoterminowego samochodów elektrycznych. Na program przewidziano 1,6 mld zł. Ryzyko, że pieniędzy zabraknie przed planowaną datą zamknięcia programu (30 czerwca 2026 r.), jest znikome.

Dopłaty do samochodów: kto i na co?

Wsparcie przewidziane jest do zakupu, leasingu albo wynajmu długoterminowego nowych samochodów elektrycznych w cenie netto do 225 tys. zł (brutto 276 750 zł). Bazowa kwota wsparcia wynosi 30 tys. zł, przy czy przewidziano jeden wyjątek: osoby fizyczne pragnące po prostu kupić taki samochód, ograniczone są kryterium dochodowym. Bazowa kwota wsparcia w ich przypadku wynosi 18 tys. 750 zł, a jeśli ktoś zarabia rocznie mniej niż 135 tys. zł, dodatkowo dostanie 11 tys. 250 zł, co razem daje 30 tys. zł.

Wysokość wsparcia przewidziana w programie NaszEauto
Wysokość wsparcia przewidziana w programie NaszEautoNFOŚiGW

Premia za zezłomowanie...

...wynosi – w zależności od "właściwości" beneficjenta od 5 zł do 10 tys. zł – tak, aby ostateczna, bardzo teoretyczna kwota wsparcia, wyniosła 40 tys. zł. Jest to kwota teoretyczna, gdyż takich beneficjentów, którzy od co najmniej 3 lat posiadają samochód osobowy, który właśnie opłaca się zezłomować w zamian za kwotę wsparcia wymienioną wyżej, jest niewielu. Czy chociaż jeden?

A warunek jest właśnie taki, że złomowany samochód (musi być spalinowy) mamy od co najmniej 3 lat. W ogóle to byłby dziwny klient: jeździł rozpadającym się gruchotem wartym grosze i nagle podejmuje decyzję o kupnie nowego samochodu, w dodatku elektrycznego. Hmmm...

Czy ten program jest zrobiony z sensem?

Patrząc na tabelkę z poszczególnymi elementami składającymi się na ostateczną kwotę wsparcia, można się tu i ówdzie przyczepić. Przykładowo, trudno zgadnąć, dlaczego kryterium dochodowe najmocniej uderza w osoby fizyczne planujące zakup samochodu, nieco mniej w osoby fizyczne planujące najem długoterminowy i jeszcze mniej (tzn. wcale nie uderza) w osoby prowadzące JDG (jednoosobowe działalności gospodarcze). A co do osób mających Kartę Dużej Rodziny, to bardzo miło, że bazowa kwota wsparcia wynosi 30 tys. zł (serio, ma to sens), z góry jednak można zapomnieć o pełnej dotacji 40 tys. zł, gdyż jeśli ktoś ma trójkę dzieci i zarabia poniżej 135 tys. zł rocznie, to nie kupi nowego samochodu. A jeśli kupuje nowy samochód, to znak, że zarabia więcej. Pewnie są wyjątki, ale znów: do policzenia na palcach (pytanie, czy jednej ręki czy dwóch).

Reasumując: dopłata do samochodu elektrycznego w programie NaszEauto realnie wynosi 30 tys. zł.

NaszEauto wchodzi w życie, branża dilerska płacze

Branża płacze z kilku przyczyn, a najważniejsza jest taka, że firmy inne niż JDG nie dostaną dopłat w ogóle. A te – jak wynika z dotychczasowej praktyki – odpowiadają za ok. 70 proc. zakupów nowych samochodów w Polsce i aż ok. 87 proc. zakupów nowych samochodów elektrycznych.

Związek Dealerów Samochodów krytykuje też rząd za to, że samochód podlegający dopłacie musi być nowy (przebieg do 6000 km) i nie może być wcześniej zarejestrowany – a przecież dealerzy mają pełno samochodów demonstracyjnych, których nie "demonstrowali", korzystając z tzw. tablic dilerskich, tylko je po prostu zarejestrowali, bo tak chcieli importerzy podkręcający w ten sposób wyniki sprzedaży. I teraz dealerzy nie mogą w prosty sposób tych samochodów się pozbyć.

W sumie to nie wiadomo, dlaczego z dopłat wykluczono duże firmy, ale plotki branżowe są takie, że po pierwsze, jest to sprawa polityczna (ludzie na ogół są przeciwni tym dopłatom, bo jest to swego rodzaju wspieranie najbogatszych), a po drugie, jest to rodzaj kary za to, że w poprzedniej edycji programu (Mój Elektryk) sprzedawcy samochodów podwyższali marże, przejmując w ten sposób dotacje, zamiast uczciwie dzielić się wsparciem z kupującymi samochody.

Dlaczego tak jest, nie wiadomo na 100 proc., ale wiadomo, że dotacje do zakupu samochodów elektrycznych mają swoje ciemne strony i prędzej czy później należy je przerwać – i program NaszEauto może być ostatnim takim w Polsce.

Co złego w programach wsparcia zakupu samochodów na prąd?

Jeden z problemów jest taki, że dotacje powodują obniżanie cen używanych samochodów – a zatem wartość rezydualna samochodów elektrycznych spada o wiele szybciej niż wartość rezydualna samochodów spalinowych. To zniechęca do ich zakupu.

Druga rzecz to fakt oczywisty, że dotacje przejmują (tak przynajmniej było do tej pory) osoby raczej dobrze sytuowane, mogące pozwolić sobie na nowy samochód. Tanich samochodów na prąd do tej pory było na rynku bardzo niewiele, teraz dopiero się to zmienia trochę za sprawą konkurencji z Chin. Faktem jest, że jeśli ktoś kupuje samochód za ćwierć miliona zł, to stać go na to bez względu na dotacje.

Sprzedawcy samochodów zwracają uwagę, że jednak dotacje przyspieszały sprzedaż, a teraz program wsparcia wygląda tak, że pieniądze nie zostaną wydane, bo chętnych na skorzystanie nie wystarczy.

Tak czy inaczej, korzystajcie, jeśli możecie – kolejnego takiego programu już raczej nie będzie. Może będą za to tańsze samochody elektryczne, ale pewności nie ma.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków