• Ubezpieczyciel kierowcy BMW, domniemanego sprawcy tragedii, odmawia wypłaty odszkodowania z polisy OC
  • Jeśli towarzystwo ubezpieczeniowe nie zmieni zdania, bliscy ofiar na odszkodowanie mogą czekać nawet latami
  • Prawnik poszkodowanych miał przekazać ubezpieczycielowi wybrane dowody zebrane przez prokuraturę – ubezpieczycielowi to nie wystarczyło

O koszmarnym wypadku, do którego doszło na autostradzie A1 i w którym zginęła trzyosobowa rodzina wracająca z wakacji, jest głośno od miesięcy. Przypomnijmy: do zdarzenia doszło 16 września 2023 r., w godzinach wieczornych, na 339. kilometrze autostrady A1 w miejscowości Sierosław. Zabezpieczone ślady wskazują na to, że na auto marki KIA najechało pędzące z olbrzymią prędkością sportowe, mocno stuningowane BMW – z dotychczasowych ekspertyz wynika, że przed zdarzeniem BMW mogło jechać z prędkością nawet ponad 300 km/h. W wyniku kolizji Kia uderzyła w barierki i stanęła w płomieniach, prawdopodobnie na skutek zmiażdżenia zbiornika paliwa. Podróżującej autem rodziny nie udało się uratować z płonącego wraku.

Tragedia na A1 zbulwersowała internautów

Sprawa zbulwersowała internautów nie tylko ze względu na rozmiar tragedii, ale też przez to, że pierwsze komunikaty policyjne wyglądały tak, jakby sprawę chciano wyciszyć. Mowa była o tym, że "KIA z nieznanych przyczyn uderzyła w barierki", nie podawano informacji o udziale innego auta w zdarzeniu, choć rozbite BMW znajdowało się o kilkaset metrów dalej, a jego pasażerowie wymagali pomocy. Części obu aut rozrzucone były w promieniu kilkuset metrów. Pojawiły się spekulacje, że sprawca może być powiązany z funkcjonariuszami policji.

Domniemany sprawca zdarzenia, kierowca BMW, na początku nie został zatrzymany, a po dwóch tygodniach, gdy wystawiono za nim list gończy, okazało się, że uciekł z Polski. Mężczyzna po poszukiwaniach został zatrzymany w Dubaju. W sieci pojawiły się też nagrania z kamer naocznych świadków, na podstawie których da się zrekonstruować przebieg wypadku, prokuratura zabezpieczyła też wraki obydwu pojazdów, dokonano odczytów śladów elektronicznych zapisanych w sterownikach. Przedstawiciele prokuratury nie mają wątpliwości co do winy kierowcy BMW.

Ubezpieczyciel: "Doniesienia medialne nie mogą być przesłanką do uznania roszczenia"

Jak ustalili dziennikarze TVN24, towarzystwo ubezpieczeniowe, w którym domniemany sprawca, czyli kierowca auta marki BMW miał wykupioną polisę OC, odmówiło wypłaty odszkodowania rodzinie ofiar wypadku. Jak poinformował stację mec. Łukasz Kowalski, pełnomocnik bliskich tragicznie zmarłej rodziny, towarzystwo oddaliło wniosek o wypłatę środków, powołując się na przepis, z którego wynika, że decyzję taką trzeba podjąć, jeżeli "nie można ustalić winy któregokolwiek z uczestników kolizji".

Prawnik miał wystąpić do ubezpieczyciela o wypłatę środków dla rodziców kierującego autem KIA, tuż po pogrzebie ofiar wypadku, który odbył się 11 października. Odpowiedź towarzystwa ubezpieczeniowego otrzymał 14 listopada. Mec. Kowalski w wywiadzie dla stacji TVN24 zadeklarował, że przedstawił ubezpieczycielowi, za zgodą prokuratury, dokumenty z postępowania przygotowawczego, które wskazują na to, że to klient ubezpieczyciela był sprawcą i wykluczające, że sprawcą był kierowca auta marki Kia, czyli jedna z ofiar tragedii. Mimo to przedstawiciele towarzystwa, powołując się na tajemnicę ubezpieczeniową, nie skomentowali konkretnej sprawy, ale w ogólnym stanowisku dotyczącym rozpatrywania podobnych przypadków, które przesłali do redakcji TVN24, mieli stwierdzić, iż "Doniesienia medialne teoretycznie wskazujące winnego nie mogą być dla Towarzystwa przesłanką do uznania roszczenia".

Odmowa nie zamyka sprawy, ale ją opóźnia. Być może o lata

I rzeczywiście w sprawach, w których sprawca nie przyznaje się do winy, w przypadku których o winie rozstrzyga sąd, takie zachowanie ubezpieczycieli jest w zasadzie częstą praktyką. Odmowa nie zamyka drogi do późniejszych roszczeń – w momencie, kiedy sąd prawomocnie stwierdzi winę, ubezpieczyciel nie może odmówić wypłaty odszkodowania. W niektórych przypadkach, np. w sytuacji, kiedy sprawca był pijany, ubezpieczyciel wypłaca środki poszkodowanym, ale później, w ramach tzw. regresu, ściąga je od sprawcy.

Tragedia na autostradzie A1 to jednak szczególny przypadek, w którym domniemana wina kierowcy BMW wydaje się wyjątkowo dobrze udokumentowana – w tej sytuacji ubezpieczyciel, kierując się zasadami współżycia społecznego, dobrą wolą, czy choćby podstawową empatią wobec poszkodowanych, mógłby podjąć decyzję o wypłacie przynajmniej części odszkodowania przed zakończeniem sprawy, a ta może potrwać latami. Na razie wciąż trwa procedura ekstradycyjna, a domniemany sprawca odmawia dobrowolnego powrotu do Polski, argumentując to negatywnymi emocjami społecznymi, osobistym zaangażowaniem prokuratora generalnego w sprawę i upolitycznieniem sądów. Adwokat kierowcy BMW wystąpił o wystawienie mu tzw. listu żelaznego, który pozwoliłby mu uniknąć aresztowania po powrocie do kraju.

Ostatecznie ubezpieczyciel zdecydował się na wypłatę odszkodowania.