• "Dzisiaj rządzą szpanerskie iluminacje, a nie oryginalne kreacje tak jak kiedyś" – mówi Vienio, który w polskim hip-hopie siedzi praktycznie "od zawsze"
  • Nie wszędzie liczą się grube fury i drogie zabawki. "Francuscy raperzy w ogóle się tym nie przejmują i potrafią jeździć Twingo" – komentuje muzyk
  • "Raperzy nie od dziś mają "deale". Zawsze powtarzam, że nie ma różnicy czy z firmą odzieżową, czy z fast-foodem" – mówi o komercjalizacji hip-hopu
  • Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Zacznę od prowokacyjnego pytania. Masz w garażu Cadillaca czy Range’a?

Zdziwię cię, ale na podstawie obserwacji i tego, że mieszkam w centrum miasta doszedłem do wniosku, że samochód nie jest mi potrzebny. Byłoby mnie na niego stać, ale nie jestem fanem opiekowania się nim. Najlepsze byłoby dla mnie auto w abonamencie. To jakiś kierunek w motoryzacji, bo już teraz widzę aplikacje, w których można wypożyczyć czyjś samochód.

Czyli pełen serwis, ale bez posiadania na własność?

Myślę, że cały świat idzie już w tę stronę, że właściwie wkrótce nie będziemy mieli żadnej własności, a wszystko będzie wypożyczane. Widzimy to już po tych wszystkich hulajnogach, rowerach i skuterach elektrycznych. Ja zredukowałem swoje motoryzacyjne potrzeby własnościowe do starego, stylowego motoroweru Vespa Ciao. Po centrum bardzo często jeżdżę też na rowerze.

A w dalsze trasy?

Wtedy dzwonię do mamy i pytam się, czy pożyczy mi swoje auto. Zwykle nie ma z tym problemu, a dla mnie to komfort, bo samochód zawsze był dla mnie mikroutrapieniem. Tu groźba mandatu, tam brak miejsca do parkowania, za chwilę jakaś wymiana opon, naprawa usterki... Jeździłem na oponach całorocznych, bo minimalizowałem koszty i obsługę, jak się tylko dało. Ciąłem je dlatego, że wolę dbać o swoje sympatie i siebie, a nie o przedmiot.

Jak rozmawialiśmy dwa lata temu, przymierzałeś się do "elektryka".

To prawda, ale w życiu tak bywa, że są związki i "rozwiązki". Planowałem coś, co wydawało mi się wtedy potrzebne. Okazało się, że nie miało to większego sensu, bo kiedy jestem sam i nie muszę dzielić z kimś swoich potrzeb, mogę się zredukować do mnisiej postawy i jest mi dobrze. To taka filozofia życiowa – jedni chcą się pokazywać w drogich samochodach jako rycerze na rasowych rumakach, a ja jeżdżę na osiołku, który zjada resztki [śmiech].

Wspomniałeś kiedyś, że jesteś teraz jak rycerz bez konia.

Nie brakuje mi teraz tego konia, choć byłbym w stanie go utrzymać. Na pewno bym się za nim rozejrzał, planując wyprowadzkę na obrzeża miasta. A tego nie wykluczam w najbliższym czasie.

To do jakiej stajni byś wtedy zajrzał?

Gdybym miał kupić jakiś samochód już teraz, to najbardziej podoba mi się takie grube Volvo XC70. Najlepsze byłoby białe z pomalowanymi na czarno listwami na tych masywnych plastikowych elementach. Szukałbym najnowszego egzemplarza tej generacji i myślę, że taki samochód by mnie zadowolił.

Volvo XC70 ostatniej generacji. Zastąpiło je V90 Cross Country Foto: Volvo
Volvo XC70 ostatniej generacji. Zastąpiło je V90 Cross Country

Diesel?

Raczej benzyna albo nawet jakaś benzyna z "holenderskim gazem", bo jestem człowiekiem ekonomią. Z tego, co wiem ekologiczność gazu jest nawet większa niż hybryd i samochodów elektrycznych, biorąc pod uwagę siły potrzebne do wyprodukowania tych aut i różne syfy, które powstają po drodze. Gaz okazuje się najmniej szkodliwy, a zamontowanie instalacji to dołożenie raptem kilku tysięcy do samochodu.

No ale raper w Volvo?! Dlaczego auta są tak ważne w tej subkulturze?

One zawsze dawały jakąś stylówę i szpan. Amerykańscy raperzy mają to do siebie, że uwielbiają ostentacyjne wozy na wielkich kołach, łańcuchy ze złota i drogie zegarki. To taka ich miejscowa specyfika...

Ale nie tylko, bo przecież Tede...

Tede reprezentuje właśnie ten amerykański styl. Zawsze to lubił i tego nie ukrywał. Lubił pokazywać swoje mechaniczne zabawki. Nie mam do tego pejoratywnego nastawienia – raczej luz. Ale mam kontrprzykład, bo francuscy raperzy w ogóle się tym nie przejmują i potrafią jeździć Twingo, wyglądając śmiesznie w tych malutkich kolorowych samochodzikach, gigantycznych puchówkach i z czapką wełnianą na głowie. Jak wychodzą z auta, wyglądają jak ludziki Michelin.

Ale są i tacy, którzy desperacko wypożyczają drogie auta z... polskich firm.

To jest chyba domena tych młodych raperów, którzy tak szybko dążą do wielkich pieniędzy, że nie mają czasu nawet ich zarobić. Wypożyczają drogie zabawki i pokazują je w teledyskach, bo to przyciąga aspirujących młodych odbiorców. Tak działa ten system. Kiedyś było "sex, drugs & rock’n’roll", dziś mamy superauta, supersneakersy i "bling bling".

Zwykłe pozerstwo?

Tak nazywaliśmy to kiedyś. Dzisiaj to określenie się zdewaluowało i w pewnym sensie to pozerstwo stało się normą. Kiedyś wystarczyło mieć dobrą ekipę na podwórku, w miarę fajne ciuchy i adapter. Nie liczyło się to, czy ktoś ma grubą furę. Doszliśmy do momentu, w którym to wszystko zaczyna wyglądać jak w Stanach – trzeba się pokazać, zaszokować czymś albo zrobić coś na przekór, żeby przebić stawkę. W 2021 r. hip-hop to do przesady kolorowe ciuchy i różne inne atrybuty, które nie były prezentowane przez tę subkulturę.

Ale to taki komercyjny hip-hop.

Ale właśnie taki dziś się sprzedaje, ma najwięcej odsłon i najszybciej dociera do młodych ludzi. Tak szybko, że odbiorcy łapią to z taką samą prędkością jak w Stanach. A u nas przecież kiedyś na premierę filmową czekało się półtora roku. My czekaliśmy tyle chociażby na "Urodzonych morderców". Dzisiaj wszystko łapie się na międzynarodową promocję i z tego korzystają też Polacy. Znak czasów.

Czy taka muzyka jest autentyczna i ma jeszcze coś wartościowego?

Nie mogę wypowiedzieć się za całą branżę, ale patrząc na moich młodszych kolegów widzę, że połowa z nich ma te amerykańskie zapędy, a połowa mówi po prostu o tym, jak jest. Ta druga grupa trzyma poziom i charakteryzuje ją ten sam etos wartości co nas. Obyczaje się zmieniają, ale nie wszystko się dewaluuje.

Pierwsza grupa to wytwór producentów, a nie efekt "zajawki".

Kiedy Nas wydał krążek "Hip-hop is Dead" nie miał na myśli tego, że hip-hop rzeczywiście umarł. Chodziło mu o wkraczające wytwórnie, które mówią: "Załatwimy ci takiego Land Rovera, weź się nim przejedź i będzie super, bo to będzie lepiej wyglądało, niż jakbyś pokazywał się z chłopakami na osiedlu". Dzisiaj rządzą szpanerskie iluminacje, a nie oryginalne kreacje tak jak kiedyś. Hip-hop zawsze był nowatorski, pokazywał nowe patenty, których nie miały nawet duże zespoły popowe. Teraz wszystko opiera się na szokowaniu.

Rozumiesz przekazy młodszego pokolenia?

Niektóre są całkiem spójne. Poetów nie brakuje, ale widzę, że tu działa złota proporcja i znajdzie się też jakiś pozer albo pachołek, który będzie tylko powielać klisze. Polski hip-hop zawsze miał swój "sound" i swoją specyfikę. Francuskie czy niemieckie brzmienie było zupełnie inne. Francuzi jeździli na skuterach w dresach Lacosty i wyglądali zajebiście. My też mieliśmy swój styl, a teraz to się wszystko jakoś zaciera i miesza.

Czy dziś jest łatwiej zaistnieć?

Niekoniecznie. Spójrz na to, jak duża jest konkurencja na rynku. A dzieciakom wydaje się chyba, że hip-hop to jest zawód, który zapewnia ci drogie samochody z teledysków i cały ten błysk. Jak zaczynaliśmy z Molestą, to wielu chętnych na to nie było. Dzisiaj młodsze pokolenie może korzystać z tego, co my budowaliśmy ze starszymi kolegami i pionierami. Niestety, często te dzieciaki zadzierają nosa i tylko spijają piankę.

Ty dziś budujesz wizerunek głównie na ekologii?

Po prostu staram się tak żyć. Od 15 lat nie jem mięsa, od roku – ryb. Chodzę na siłownię, zredukowałem masę i samochód, sortuję śmieci i ograniczam plastik. Kiedy jadę pociągiem, zabieram posiłek z domu w wielorazowym opakowaniu, które potem myję. Staram się ogarniać gospodarkę domową "zero-waste'owo", żeby nie marnować jedzenia. Nie wiem, skąd to się wzięło, ale zaczęło się od niejedzenia mięsa, a potem dokładałem do tego kolejne elementy.

Jak to się ma do obrazu blockersów?

Miejsce zamieszkania nie ma żadnego znaczenia. Znam wielu ludzi, którzy żyją w ten sposób, mieszkając na osiedlach. Ktoś odstawił alkohol, ktoś mięso, a ktoś zaczął uprawiać sport i zrzucił trochę kilogramów. W różnym momencie życia ludzie przechodzą przemianę i to nie jest tak, że to się nie zdarza na podwórku. Osiedle nie musi być wyznacznikiem patologii, zacofania czy bałwochwalstwa i galopującego konsumpcjonizmu w krainie fast-foodów.

Myślisz, że popkultura kształtuje te zmiany?

Dużo się o tym mówi w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Ale też w dokumentach na Netfliksie, które uświadamiają ludzi. Pamiętam, że dużo dobrego zrobił film o ośmiornicy, po którym sporo osób, widząc konsekwencje, zrezygnowało z owoców morza. Szkoda, że ludzie nie interesują się tym sami, tylko trzeba im to wtłaczać przez jakiś popowy kanał albo platformę, która ich zainspiruje.

Wróćmy do roweru. Podobno sam nauczyłeś się na nim jeździć.

To śmieszna historia, bo nie pamiętam żadnego tatusia, który biegłby za mną i trzymał za kijek wsadzony za siodełko. Porwałem rower, który miał dostać mój starszy brat i po prostu zacząłem na nim jechać. Wujek, obserwujący tę sytuację przez okno, opowiadał mi później, że waliłem w płoty, przewracałem się, otrzepywałem i jechałem dalej. Zrobiłem to przez kompleks młodszego brata – zawsze musiałem zdzierać po nim ciuchy i czekać na wszystko po nim, więc tym razem postanowiłem być pierwszy.

Twoim pierwszym autem był Ford Granada. Znowu się z nim spotkałeś.

Przejechanie się tym samochodem to był bardzo miły powrót do młodości. To taka gigantyczna landara z miejscem na wszystko w środku. Przyjemnie było porozmawiać z właścicielem i poczuć znowu zapach tych welurowych foteli. To są rzeczy, które się pamięta.

Inaczej odebrałeś ją po latach?

Inaczej, bo ten samochód był niezwykle dopieszczony. Moja Granada była trochę... zaniedbana. Ale ta, na żółtych rejestracjach, to świetnie utrzymany, zabytkowy oldtimer. Działała w niej nawet wysuwana elektrycznie, teleskopowa antenka. Samochód wyglądał świetnie. Ja też, bo dziewczyny załatwiły mi stroje z epoki, które wystąpiły w filmie o Zbigniewie Relidze. Miałem więc "full zestaw" do tej sesji.

Nie chciałbyś do tego wrócić? Po czterdziestce przecież kupuje się stary wóz!

To chyba jeszcze nie ten czas, bo nie mam rodziny. Nie mam dzieci, nie mam psa ani kota. Pewnie w takiej przekładce czasowej w pokoleniu moich rodziców to na pewno już by się działo i za czymś bym się rozglądał. Ja chyba mam niedoczas i nie jestem w normalnym "timingu" zdrowych ludzi [śmiech].

No dobra, a ten samochód na abonament. Wziąłbyś Izerę, gdyby projekt wypalił?

Zdążyłem odkryć kilka minusów samochodów elektrycznych. Przede wszystkim e-auto najlepiej pasuje do rodziny, która ma garaż. Kiedy człowiek mieszka na czwartym piętrze kamienicy w centrum albo na gęsto zaludnionym osiedlu, wygląda to dużo gorzej. Dzisiaj to są samochody tylko dla klasy średniej wyższej. Zwykły chłopak z osiedla nie ma szansy jeździć takim wozem. Tym bardziej, że deweloperzy nie pytają się nawet, czy chcesz mieć gniazdko przy miejscu postojowym. Musimy na to jeszcze zaczekać.

Sprawdź: Izera pod naszą lupą. Dokąd dojechał polski "elektryk"?

Jakie masz doświadczenia z "elektrykami"?

Brałem udział w kampanii Opla i jeździłem Corsą-e. Powiem Ci, że przyspieszenie ma z odrzutowca! Tradycyjne silniki oparte na spalaniu i wyrzucie muszą jakoś rozpędzić tłoki, więc po dodaniu gazu trzeba trochę odczekać. Tu wszystko dzieje się od razu i to kosmiczne doświadczenie. W dodatku w absolutnej ciszy. Czułem się trochę jak w disneyowskim filmie o rodzinie z przyszłości.

Zestaw Maty. Co sądzisz o komercjalizacji rapu?

Raperzy nie od dziś mają "deale". Zawsze powtarzam, że nie ma różnicy czy z firmą odzieżową, czy z fast-foodem. Do Borysa Szyca i Michała Żebrowskiego, którzy pół roku wcześniej też reklamowali McDonald’s, nikt nie miał pretensji. A teraz Mata dostał ofertę i jest na widelcu hejterów. Znani raperzy brali też udział w kampaniach alkoholowych, które są bardziej szkodliwe i promują większą patologię, jeśli chodzi o aspekt zdrowotny. Czy ktoś im to wypominał? W zachowaniu Maty nie ma nic złego. Niech dobrze wykorzysta te środki [śmiech].

Jakie masz plany na przyszłość?

Cały czas gramy z Molestą koncerty. Muzyka niezmiennie jest tym, co lubię najbardziej, ale przychodzą też do mnie różne inne rzeczy. Jestem wielofazowym facetem, więc gram w serialach, wydaję książki i biorę udział w kampaniach o środowisku. Z Onetem dostaliśmy nawet nagrodę za projekt ekologicznego vloga, w trakcie którego sam dużo się nauczyłem. Jedni raperzy wolą uprawiać monokulturę, ja jestem wielozadaniowy i to lubię.

Wolisz grać z Molestą czy solo?

Z zespołem zawsze osiąga się więcej. Jest nas dużo na scenie i mamy większe uderzenie. Z karierami solowymi jest tak, że jednym wychodzą one lepiej, a innym gorzej. Jestem zadowolony z tego, czego w ogóle dokonałem, ale jestem też świadomy, że każdy ma swoje pięć minut. Cieszę się, że doświadczyłem w swojej karierze tylu fajnych rzeczy i że to trwa do tej pory.