- Profesjonalne dziuple to zwykle dawne warsztaty samochodowe z kanałami i podnośnikami hydraulicznymi oraz zewnętrznym monitoringiem wizyjnym do obserwacji otoczenia posesji
- Złodzieje chętnie korzystają z zagłuszarek sygnału GSM, więc okoliczni mieszkańcy mogą się uskarżać na kiepski sygnał i problemy z działaniem telefonów
- Prowizoryczne dziuple to zwykle przerobione stodoły czy stare garaże, które osłania się np. blachą falistą, by blokować zasięg sieci telefonii komórkowej
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Złodziejski proceder rządzi się swoimi zasadami. W przestępczych grupach nie brakuje bowiem osób o szczególnych specjalizacjach. Każda odpowiada za coś innego: włamanie i kradzież, bezpieczny przejazd do dziupli, demontaż skradzionego auta czy wreszcie sprzedaż uzyskanych części. W ciągu kilkudziesięciu godzin od kradzieży skradzione auto przeznaczone do demontażu zmienia się w ogromny zbiór części, które później można znaleźć na aukcjach internetowych, warsztatach czy nawet sklepach motoryzacyjnych.
Jak się kradnie auto, czyli stygnięcie i rozbierak
Nietrudno zgadnąć, że liczy się czas. Pozbycie się tzw. gorącego towaru to priorytet. Stąd dopiero po upewnieniu się, że nikt nie poszukuje skradzionego auta (np. pozostawia się je na kilkanaście godzin na dużych parkingach osiedlowych zanim trafi do dziupli) samochód trafi do miejsca, w którym pracują tzw. „rozbieracy”, czyli mechanicy wyspecjalizowani w odzyskiwaniu części. W złodziejskim żargonie wspomina się, że auto „musi ostygnąć”, zanim trafi w ręce kolejnych osób z grupy.
Mirosław Marianowski z Gannet Guard Systems wyjaśnia: „Złodziejom zależy na czasie, bo wiedzą, że coraz więcej aut wyposażanych jest w systemy monitoringu, które pozwalają zlokalizować samochód po kradzieży. Chcą więc jak najszybciej ustalić, gdzie w pojeździe znajduje się moduł lokalizacyjny i usunąć urządzenie, a to możliwe jest tylko po rozłożeniu auta na części. Mają problem, jeśli w samochodzie zamontowano system radiowej lokalizacji, bo ten jest odporny na działanie zagłuszarek GPS/GSM powszechnie stosowanych przez przestępców i niezwykle trudny do namierzenia wewnątrz auta”.
Blaszane panele, stodoły i stare garaże – prowizoryczne dziuple
Eksperci zajmujący się odzyskiwaniem aut twierdzą, że dziupla dziupli nierówna. Dzielą bowiem przestępców na amatorów i profesjonalistów. Ci pierwsi, jeśli nie rozbierają samochodów w lesie, to zwykle korzystają z kiepsko przygotowanych miejsc. To pospiesznie zaadoptowane stodoły, małe garaże czy inne budynki ze słabym oświetleniem w których nie brak np. blachy falistej, by blokować sygnał GSM czy GPS. „Pamiętam dość oryginalny pomysł na prowizoryczną dziuplę. Rozbierak zrobił na swojej posesji parawan z blaszanych paneli wewnątrz osłoniętego ze wszystkich stron terenu i tam demontował skradzione auto” – wyjaśnia Mirosław Marianowski.
W prowizorycznych i naprędce przygotowanych pomieszczeniach zwykle brakuje odpowiedniego zaplecza warsztatowego. Do demontażu używa się podstawowych zestawów kluczy, wkrętaków czy szlifierek (do usuwania np. numerów identyfikacyjnych). Nie bez powodu. Według ekspertów przestępcy często zmieniają lokalizację i nie inwestują w dane miejsca.
Złodziejska dziupla: kamery, monitoring, zagłuszarki sygnału telefonii komórkowej
Co innego w tzw. profesjonalnych dziuplach. To zwykle dawne warsztaty samochodowe z kanałami i podnośnikami hydraulicznymi oraz zewnętrznym monitoringiem wizyjnym (kamery do śledzenia otoczenia posesji) i zestawami do zagłuszania sieci telefonii komórkowej (stąd okoliczni mieszkańcy mogą się uskarżać na kiepski sygnał i problemy z działaniem telefonów). Nie brakuje także bardziej zaawansowanych narzędzi takich jak np. wyciągarki do podwieszania i wyciągania silników oraz skrzyń biegów. Na tym nie koniec.
W zaadaptowanych warsztatach nie brak także części magazynowych (z regałami na części) czy odpowiedniego zaplecza socjalnego dla pracowników. Ekspert firmy zajmującej się odzyskiwaniem aut wspomina o odpowiednich sanitariatach z toaletami i prysznicami oraz dość nietypowym wyposażeniem. Podczas niektórych akcji poszukiwawczych natknięto się nawet na pomieszczenia z terrariami dla egzotycznych gadów czy wolierami dla ptaków oraz na dodatkowe wytłumienie części warsztatowej, by ograniczyć hałas podczas pracy. W końcu wszystko sprowadza się do tego, by uniknąć przyciągania uwagi nie tylko okolicznych mieszkańców, ale także policji.