Mało kto zna markę Zarooq i nic w tym dziwnego, bo to producent ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Model Sand Racer nie ma zresztą ambicji, by podbijać rynek SUV-ów. Celem, który przyświecał jego projektantom, było zbudowanie pojazdu zdolnego wygrywać długodystansowe rajdy terenowe, w tym Rajd Dakar.
W wersji drogowej auto ma być również znakomitym narzędziem służącym rozrywce. Oczywiście tylko dla tych, którzy rozrywką nazywają pokonywanie wielkich, piaszczystych wydm na bezkresnej pustyni. No właśnie, nie powinniśmy właściwie mówić o „drogowej” wersji Sand Racera, lecz o „piaskowej”, ale do codziennego użytku.
Nadwozie tego pojazdu wykonane z kompozytów nie jest wcale duże. Ma zaledwie 4,2 m długości i kształt SUV-a-coupé. Niektórzy twierdzą, że jego tył przypomina Alfę Romeo 4C. Do napędu podstawowej wersji służy silnik benzynowy 3.5 V6 o mocy ponad 300 KM, który zamontowano z tyłu.
Dostępne są jednak warianty zdecydowanie bardziej szalone, dysponujące mocą 400 lub 500 koni. Nie jest to przy tym wóz – wbrew pozorom – z napędem na cztery koła. Moment silnika trafia tylko na tylną oś, jak w lekkich, pustynnych buggy. Jako pośrednik służy skrzynia automatyczna. Zaletą Zarooqa jest bardzo mała masa wynosząca nieco ponad tonę. Więcej będzie ważyć „cywilny” wariant z systemem multimedialnym, komfortowymi siedzeniami i większą liczbą spojlerów.
Sand Racer nie jest jednak dziełem arabskich inżynierów. Powstał przy współpracy z hiszpańską firmą Campos Racing, która odnosiła sukcesy w wyścigach torowych GP2 i Formule 3. Z jednej strony mamy więc wykonawcę z doświadczeniem w sporcie, z drugiej jednak – bez osiągnięć w rajdach terenowych.
Zarooq zapowiada, że auta będą się ścigać w lokalnych zawodach offroadowych. Na rok 2016 zaplanowano zmontowanie ok. 20 egzemplarzy. Ceny mają się zaczynać od 100 tys. dolarów.