• W akcję zakupu, przygotowania i przekazania karetki zaangażowani są wolontariusze z Polski i USA
  • Kupno taniej, gotowej sanitarki na wojskowym przetargu jest trudne – stan takich aut bywa daleki od ideału
  • Odpowiedni samochód, który można dostosować do potrzeb transportu rannych, można kupić już za ok. 30 tys. zł i niewielkim kosztem dostosować do wymagań
  • Problemem są jednak pieniądze – coraz trudniej uzyskać wsparcie
  • Wojna w Ukrainie - śledź najnowsze wydarzenia w relacji na żywo

Maciej Hryniewicz pierwszą próbę pozyskania karetki dla ukraińskich terytorialsów podjął, biorąc udział w wojskowym przetargu, na którym można było kupić starą i niedrogą, gotową wojskową karetkę zbudowaną na bazie Forda Transita. Samochód stał w jednostce wojskowej w Węgorzewie. Niestety, "wizja lokalna" wykazała, iż nieźle wyglądająca z zewnątrz karetka wrastała w ziemię już od około czterech lat, z czego ostatni rok poza garażem. Wojskowy technik nie pozostawiał wątpliwości: silnik nadaje się już tylko do wymiany, potrzebny jest remont układu hamulcowego i zapewne wiele więcej. Pomysłodawca, który początkowo chciał załatwić sprawę, korzystając wyłącznie z własnych środków, stwierdził, że po pierwsze, nie chodzi o remontowanie zabytku, po drugie, nie ma na to czasu, bo sprzęt potrzebny jest natychmiast i po trzecie, że na takie wydatki go nie stać.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Zrzutka na karetkę: może stary Volkswagen, może Mercedes

Analiza rynku wykazała, że odpowiedni samochód (najprawdopodobniej Volkswagen T4 albo T5, ewentualnie Mercedes Sprinter) z racji tego, że podaż tego typu samochodów jest obecnie niska, kosztuje nie mniej niż 30 tys. zł. Kolor nie jest problemem, zaprzyjaźniony lakiernik podjął się wymalowania auta powłoką strukturalną za cenę materiału. Drobne naprawy, uzupełnienie wyposażenia, zakup paliwa na podróż do Kijowa – niezbędny budżet operacji to ok. 40 tys. zł. Co do samego przekazania samochodu, to zadania podjęli się wolontariusze z USA – medycy wojskowi, którzy bywają obecnie w Ukrainie, prowadząc na miejscu szkolenia z medycyny pola walki.

Zrzutka na karetkę: zaczęło się dobrze, a potem…

– Założyłem zbiórkę na "zrzutce" i pierwsze kilkanaście proc. potrzebnej kwoty zebraliśmy błyskawicznie – mówi Maciej Hryniewicz. – Potem utknęliśmy. Ludzie zmęczyli się pomocą dla Ukrainy? – zastanawia się. Ten problem sygnalizowany jest przez różnych wolontariuszy, kupujących ukraińskim terytorialsom i wojskowym nie tylko stare samochody, ale i środki medyczne, latarki czy inne wyposażenie. Zrzutek jest dużo, a wielu z tych, którzy dołożyli się do różnych przedsięwzięć, czuje, że spełnili już swój obowiązek. Wolontariusze tymczasem tłumaczą, że to nie sprint, trzeba przygotować się na maraton!

Chcesz się dorzucić? Zrzutkę odnajdziesz w Internecie, wpisując nazwisko jej założyciela i hasło: "Ambulans dla Ukrainy".