"Są trzy najgorsze rzeczy na świecie: owad za kołnierzem, wilk w owczarni i zły sąsiad za miedzą" - mówi stare, polskie przysłowie. My skupimy się na tym ostatnim, czyli sąsiadach, którzy sami tworzą zasady na osiedlowych parkingach. I biada tym, którzy nie podporządkowują się temu, o czym akurat pomyśli nasz "serdeczny przyjaciel" i współtowarzysz z klatki schodowej.

Złamanie niepisanych zasad zwykle kończy się regularną wojną i zemstą, a w zawistnych działaniach jesteśmy mistrzami. Poniżej tylko część działań sąsiadów w całym spektrum możliwości jakie tkwią w zawistnych głowach Polaków.

Poczta wycieraczkowa

Jednym z najdelikatniejszych sposobów na pokazanie sąsiadowi kto "rządzi" na parkingu, jest pozostawianie karteczki z informacją za wycieraczką. Anonimowe treści przybierają różne formy, od grzecznego upomnienia, aż po wulgaryzmy i wyzwiska kierowane do właściciela samochodu, który stanął niezgodnie z obowiązującymi "zasadami".

Wycieraczki - kartka z informacją Foto: Onet
Wycieraczki - kartka z informacją

Na jednym z krakowskich osiedli zwykło się pozostawiać informacje o treści: "Tak się nie stoi, baranie" lub "To miejsce jest przeznaczone wyłącznie dla mieszkańców bloku…". Czasami też pojawiają się groźby typu: "To nie jest Twoje miejsce. Jeśli chcesz mieć cały samochód, to parkuj w innym miejscu". I niestety nie jest to czcze gadanie.

Lustereczko powiedz przecie…

Jeśli niesforny sąsiad nie stosuje się do pisemnych upomnień, działania przybierają bardziej radykalne formy wyrażenia swojego zdania na temat parkingowych poglądów. A wtedy słowa zamieniają się w czyny.

W najstarszej dzielnicy Tychów, gdzie sąsiedzi od lat mają swoje ulubione miejsca do parkowania, można mówić o wojnie na drobne szkody lub zauważalne modyfikacje w autach "niepoprawnie" zaparkowanych. W tym mieście - ale z pewnością nie tylko tam - sąsiedzi wykręcają lusterka lub wyginają wycieraczki, oczywiście pozostawiając także liściki informujące o przyczynie takiego zdarzenia. Ot tak, żeby kulturalniej było. Gdy nieobeznany z zasadami panującymi w danej dzielnicy kierowca nadal parkuje na "nie swoim" miejscu, może zastać na przedniej szybie rozbite jajko lub inne substancje, które choć łatwo zmywalne, dadzą dosadnie do zrozumienia o łamaniu "regulaminu".

Rysa na honorze

Kiedy sytuacja staje się nagminna i po raz kolejny zechcemy zaparkować na miejscu, które upatrzył sobie nasz "przemiły" sąsiad, może nas to kosztować znacznie więcej niż myjnia, a nawet wykupienie abonamentu na strzeżonym parkingu.

- Nam sąsiad porysował 3-miesięczny samochód, bo stanęliśmy na "jego miejscu". Ulica była długa i miejsc wolnych było jeszcze sporo, ale akurat to miejsce było najbliżej wejścia do klatki sąsiada i według jego widzimisię należało mu się ono jak psu buda. Po przerysowaniu auta sąsiad nie zapomniał także o kartce z informacją "usprawiedliwiającą" jego zachowanie. W naszym przypadku skończyło się to wizytą u lakiernika i uszczupleniem budżetu o kilka tysięcy. Po kilku dniach zemściło się to na nim. Ktoś zapomniał zaciągnąć hamulca ręcznego i wgniótł cały bok w nowym aucie naszego "przyjaciela" z bloku - powiedziała nam Agata, mieszkanka Tychów.

Uszkodzony samochód Foto: Onet
Uszkodzony samochód

Bo źle zaparkowała

Najgorszą formą zemsty na sąsiadach nieprzestrzegających "zasad", jest pozostawianie trwałych, trudnych i kosztownych w naprawie zniszczeń. Kilka tygodni temu doświadczył tego mieszkaniec warszawskiej Białołęki, który zaparkował - choć na swoim miejscu - nie po myśli sąsiada. Kiedy lokator-furiat zobaczył, że przez sąsiadujący pojazd ma utrudnione parkowanie, wyszedł z samochodu i zaczął dewastować to auto - nie swoje rzecz jasna. Na szczęście jego zachowanie nagrała kamera monitoringu i teraz to Temida pokaże szaleńcowi jego miejsce w społecznym szeregu.

Mniej szczęścia miały kobiety, które w gościnę przyjechały do swoich znajomych z Krakowa i nieszczęśliwie dla nich zajęły miejsca "przeznaczone" dla innej osoby. Kiedy sąsiad zobaczył, że jego i żony miejsca są zajęte, postanowił skopać pierwszy samochód, a w drugim odkręcić koła pozostawiają je w pobliskich krzakach. Tego akurat monitoring nie zarejestrował, ale nieformalna straż sąsiedzka rozpoznała wandala i natychmiast zaalarmowała policję wskazując sprawcę.

Słoma w aucie

- To przejaw mentalności wynikającej z naszego pochodzenia chłopskiego i przysłowiowej walki o miedzę. Wynika to z zaburzenia poczucia własności i w świadomości tych ludzi wydaje się, że to co "nasze" trzeba chronić, bo jest niczyje. Druga sprawa, to typowa zawiść. Jeśli ktoś ma coś lepszego, ładniejszego, droższego i podejrzewamy go, że np. auto kupił za pieniądze mu nienależne - bo pewnie ukradł, kombinował, prowadził nielegalne interesy - to chcemy działać na jego szkodę. Nie słuchamy argumentów, a nawet nie staramy się rozmawiać o problemach, tylko sami wymierzamy "sprawiedliwość" - komentuje ekstremalne zachowanie na parkingach Cezary Ulasiński, socjolog.

Dlatego, skoro polskie przysłowia tak źle mówią o naszych sąsiadach, może warto żyć zgodnie z arabskim powiedzeniem, które mówi: "Najpierw wybierz sąsiadów, dopiero później mieszkanie", a w tym przypadku… miejsce do parkowania.

Najdroższe parkowanie na świecie - zobacz ranking: