Niemieckim władzom nie spodobało się, że żółte tablice, które zasadniczo służą do doprowadzenia kupionego auta do miejsca zamieszkania, i to w tylko w obrębie Niemiec, były masowe wykorzystywane przez handlarzy z różnych krajów. Nowe rozporządzenie z 1 listopada ubr. uniemożliwia swobodny obrót żółtymi tablicami. Nie można już kupić kilkadziesiąt takich tablic, na okaziciela, i z zyskiem odsprzedać dalej. Teraz zainteresowany zwykle osobiście musi wstawić się w Zulassungstelle i do tego podać dane pojazdu, ale od tej nowej reguły nadal zdarzają się wyjątki.

Na przykład w okolicach Hanoweru co miasto to inna praktyka. W Peine trzeba wstawić się osobiście, zaś w Lehrte wystarczy już upoważnienie oraz ksero dowodu osobistego. Nie ma też reguły odnośnie podawania danych pojazdu. W jednych wydziałach wymagają tylko numeru nadwozia, a niekiedy nawet okazania dowodu rejestracyjnego, ale są też i takie gdzie żółte tablice dostaniemy po staremu, tzn. niejako na okaziciela, czyli bez podawania danych auta oraz nabywcy. Lecz takie tablice "na okaziciela" teraz nigdzie nie kupimy hurtowo, najwyżej jedną parę na miesiąc.

Natomiast od zaprzyjaźnionego handlarza z okolic Drezna mamy informację, że są wydziały komunikacji gdzie Kurzeitkennzechen mogą dostać tylko osoby z niemieckim meldunkiem, a Polakom się odmawia, nawet jeśli wstawią się osobiście i mają przy sobie dokumenty zakupionego pojazdu.

Zatem, zanim wybierzemy się do Niemiec po samochód radzimy dokładnie rozpoznać sytuację. Jak nowe przepisy interpretuje miejscowy wydział komunikacji. Wszystkich tych niespodzianek można się pozbyć wykupując tablice wywozowe (Ausfuhrkennzeichen), ale oznacza to podwojenie kosztów (do około 200 Euro), a ponadto konieczne jest w tym przypadku aktualne badanie techniczne pojazdu. Za dwa tygodnie napiszemy co dalej w tej kwestii.