Polskę obiegła wieść, że stowarzyszenie Miasto Jest Nasze złożyło do marszałka Sejmu Szymona Hołowni petycję w sprawie zupełnie nowego rodzaju fotoradarów. Miałyby wyłapywać zbyt głośne samochody i motocykle. Aktywiści mają konkretne argumenty.
Zgodnie z danymi Światowej Organizacji Zdrowia, hałas emitowany przez ruch uliczny to drugie - po zanieczyszczeniu powietrza - środowiskowe zagrożenie dla życia i zdrowia. Co roku z jego powodu umiera nawet milion osób na świecie. Problem ten staje się szczególnie widoczny w kontekście nielegalnie przerabianych motocykli i samochodów, które przekraczają dopuszczalne normy głośności - często w środku nocy i na terenach zamieszkałych.
Przeczytaj także: Policjanci chcieli mu dać mandat za mruganie światłami. Skończyło się sądem
Jak miałby działać taki fotoradar? W Europie łapią od dawna
Polskie przepisy nie przewidują wprowadzania fotoradarów akustycznych, stąd taki ruch aktywistów MJN. Żeby mogły stanąć przy drogach, konieczne są ruchy polityków i wprowadzenie nowych regulacji prawnych.
Działanie fotoradaru akustycznego nie jest skomplikowane. Mierzy głośność przejeżdżających pojazdów i jeśli wykryje, że dany motocykl czy samochód jedzie za szybko, to zapisuje to (np. rejestruje nagranie z dźwiękiem), włącznie z numerami rejestracyjnymi. Wtedy można takiego kierowcę ukarać.
Akustyczne fotoradary działają m.in. we Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Holandii.
Dlaczego policja nie łapie zbyt głośnych motocykli i samochodów?
To po prostu bardzo trudne. Teoretycznie samochód czy motocykl ze zbyt głośnym wydechem nie powinien przejść badania technicznego. Problem jest taki, że jeśli ktoś chce mieć głośny samochód, to bez problemu wykiwa nawet najbardziej sumiennego diagnostę. Np. wymieni wydech po badaniu.
Policjantom też trudno takiego kierowcę złapać, bo do wykroczenia musi dojść przy nich, a dobrze wiemy, że policjantów w Polsce jest za mało. Piraci drogowi nie są też bezmyślni. Prawie całe życie mieszkałem przy ul. Powsińskiej w Warszawie. To duża trzypasmowa miejska arteria, część Wisłostrady. To m.in. tu kierowcy urządzają sobie nielegalne wyścigi i testują przyspieszenie swoich samochodów, hałasując przy tym niemiłosiernie. Robią to zwykle po zmroku, kiedy Powsińska robi się prawie pusta. I zawsze wciskają gaz w podłogę, kiedy policji nie ma na horyzoncie.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoCzy wprowadzenie takich fotoradarów w Polsce jest w ogóle możliwe?
Rząd wziął na celownik piratów drogowych, a wyeliminowanie nielegalnych wyścigów to jeden z priorytetów. Poznaliśmy niedawno projekt przepisów przyjętych przez rządzących. Zmian ma być dużo, a jedną z nich jest wpisanie konkretnej definicji "nielegalnych wyścigów" i "driftu", za udział w nich grozić może kara więzienia nawet do pięciu lat. Dokładnie zmiany opisaliśmy tutaj: Do 5 lat więzienia za prędkość. Rząd przyjął nowe przepisy. Drakońskie kary za drift, wyścigi i jedno koło
Zajęcie się fotoradarami akustycznymi byłoby logicznym następnym krokiem w walce o poprawę bezpieczeństwa na drogach. Ale czy tak będzie? Czekamy na jakieś konkrety.