Policjanci prowadzący pomiar prędkości zauważyli pojazd, którego kierowca sygnalizował coś światłami drogowymi. Inni policjanci poruszający się w przeciwnym kierunku zareagowali i dali znak do zatrzymania auta. Choć kierujący na początku zwolnił, po chwili gwałtownie przyspieszył, próbując uniknąć zatrzymania. Szybko wyjaśniło się, czemu chciał uciec.
Przeczytaj także: Znowu się zaczęło. Policjanci zaglądają do bagażników i szukają dwóch rzeczy. Inaczej mandat
Pościg, kontrola, a potem... brak prawa jazdy i odholowanie pojazdu
Po krótkim pościgu policjanci zdołali zatrzymać 52-letniego mieszkańca Łodzi. Mężczyzna był trzeźwy, ale kontrola wykazała, że posiada cofnięte prawo jazdy. Przyczyną była zbyt duża liczba punktów karnych. Na miejscu tłumaczył, że swoim zachowaniem chciał ostrzec innych kierowców przed patrolującą odcinek policją. W kolejnych wyjaśnieniach stwierdził, że jego mruganie było spowodowane rzekomą obecnością sarny przy drodze.
Wobec kierowcy sporządzono wniosek do sądu o ukaranie za prowadzenie bez uprawnień oraz ignorowanie poleceń policji. Pojazd, którym się poruszał, został odholowany na policyjny parking.
Policja ostro karze takie zachowania. "Nie wiemy, kogo ostrzegamy". Jaki jest mandat?
Policjanci przypominają, że ostrzeganie innych kierowców przy pomocy świateł może mieć nieprzewidziane skutki. Mrugając światłami, nigdy nie wiemy, kogo tak naprawdę ostrzegamy. To może być osoba poszukiwana, nietrzeźwa, pod wpływem narkotyków albo – jak w tym przypadku – ktoś, kto nie powinien w ogóle prowadzić pojazdu.
Ostrzeganie przed kontrolą drogową podlega przepisowi o nadużywaniu sygnałów dźwiękowych lub świetlnych i grozi za to mandat w wysokości 100 zł. Zdarzają się wyższe kary. Przykładowo jeden z kierowców ciężarówki ostrzegał o patrolu i został nagrany na wideorejestrator po czym ukarano go dwustuzłotowym mandatem i trzema punktami karnymi.