- Niemiecka policja zatrzymała pojazd z przyczepą w fatalnym stanie technicznym, z jedną osią bez kół i innymi poważnymi uszkodzeniami
- Za kierownicą pojazdu siedział 27-letni Polak, który mimo wcześniejszego zakazu jazdy kontynuował trasę na polecenie firmy transportowej
- Łączne grzywny wyniosły 11250 euro dla firmy i 2500 euro dla kierowcy, a pojazd został unieruchomiony dla bezpieczeństwa
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
W ubiegły piątek 21 listopada policja w Offenbach skontrolowała przyczepę, której stan techniczny wywołał duże zdumienie wśród funkcjonariuszy. Wszystko zaczęło się od zgłoszenia jednego z kierowców w Heusenstamm, który zwrócił uwagę na podejrzanie wyglądającą przyczepę zaparkowaną przy Carl-Legien-Strasse. Największe obawy budził stan opon pojazdu.
Patrol szybko odnalazł przyczepę na wskazanym parkingu. Za kierownicą siedział 27-letni Polak, przewożący stalowe elementy. Jak podkreślił rzecznik policji, kierowca albo nie zdawał sobie sprawy, że prowadzi pojazd w stanie zagrażającym bezpieczeństwu — niemiecka policja nazwała go "tykającą bombą" — albo świadomie zignorował ryzyko.
Poznaj kontekst z AI
Polska firma ukarana za stan pojazdu
Inspekcja szybko ujawniła, w jak dramatycznym stanie jest przyczepa. Jedna oś była całkowicie pozbawiona kół, prawe koło na przedniej osi przyczepy jechało bezpośrednio na feldze, a pozostałe opony były mocno zużyte i pozbawione bieżnika.
Dodatkowo okazało się, że kierowca dzień wcześniej otrzymał zakaz kontynuowania jazdy od policji autostradowej w Bad Hersfeld z powodu poważnych usterek pojazdu. Mimo tego ruszył w dalszą trasę, tłumacząc, że działał na polecenie swojej firmy transportowej.
Konsekwencje były natychmiastowe. Na firmę transportową nałożono karę w wysokości 300 euro (blisko 1300 zł), a na kierowcę — 110 euro (ponad 460 zł). Dodatkowo kontrola tachografu cyfrowego ujawniła liczne naruszenia przepisów dotyczących czasu pracy kierowcy, co doprowadziło do nałożenia grzywny w wysokości 11250 euro (blisko 47600 zł) na firmę oraz 2500 euro (ponad 10500 zł) na kierowcę.
Przeczytaj także: Policja nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Skleił samochód "na piankę"
Pojazd został zatrzymany i unieruchomiony za pomocą pazura parkingowego, co uniemożliwiło dalszą jazdę i zapobiegło potencjalnemu niebezpieczeństwu na drodze.