Pozostali zwolennicy wyjazdowego spędzania wolnego czasu korzystają ze zdobyczy techniki, pakując się w kampery, minibusy i inne dwuślady czy iście turystyczne jednoślady jak Honda Goldwing. W ich przypadku kluczowym wymogiem jest utwardzona nawierzchnia pozwalająca na sprawne przemieszczanie się.

A co jeśli zapragniemy przemierzyć obie Ameryki wzdłuż i wszerz czy australijskie bezdroża, nie zważając na stan tamtejszych dróg? Wówczas z pomocą przychodzą masywne enduro autorstwa Japończyków jak i Bawarczyków. Zwłaszcza wytwory tych ostatnich podbiły serca majętnych globtroterów.

Początki sagi niemieckich masywnych enduro sięgają lat 80. Wówczas włodarze BMW zapragnęli stworzyć z pozoru irracjonalną konstrukcję, łączącą w sobie cechy dużego turystyka i wszędobylskiego crossa. Lata praktyki i ciągłego udoskonalania flagowego reprezentanta rodziny GS, zaowocowały potężnym R1200GS.

W czasach, gdy niestrudzona konkurencja wiernie stosuje się do zasad symetrycznego projektowania swoich maszyn, BMW jak zwykle idzie własną ścieżką. Ważący ponad 200 kg sprzęt otrzymał wielce oryginalną prezencję z asymetrycznym reflektorem w roli głównej. W trudach wielogodzinnych podróży przydatnym wyposażeniem okazuje się regulowana przednia szyba.

Wydając na nowy motocykl kwotę wystarczającą na zakup kompaktowego samochodu, nabywca oczekiwał nie tylko estetycznego designu. Rzecz jasna bawarscy specjaliści nie zawiedli, no może poza jedną kwestią - wysoko umieszczonego siedziska. W skutek tego małego niedopatrzenia, nawet wysocy motocykliści z duchem na ramieniu trzymają GS-a w pionie na światłach, bowiem o kompromitującą wywrotkę niezmiernie łatwo.

Jeśli bez zbędnej gleby uda nam się ruszyć z miejsca, wnet docenimy ergonomiczny kunszt projektantów i przejrzystą formę każdego przełącznika jak i konsoli. Podnóżki, kierownica oraz całe centrum dowodzenia umieszczono w idealnych miejscach, czyniąc eksploatację jeszcze łatwiejszą. O wygodzie jazdy oferowanej przez flagowego boxera BMW, najlepiej świadczą relacje z wypraw dookoła świata wielu motocyklowych par. Co więcej, nawet pasażerki nie grymaszą na myśl o kilkuset kilometrach w roli plecaka.

Jak przystało na sprzęt o turystycznych zapędach, R1200GS możemy objuczyć fabrycznymi kuframi o foremnych kształtach. Dzięki trzem lśniącym skrzyniom winniśmy dać radę spakować się, przynajmniej na przyszłoroczną majówkę.

Od zarania motocyklowych dziejów bawarskiej marki, w ramach dwukołowych pojazdów z szachownicą na baku gościły dwucylindrowce z przeciwsobnym układem tłoków. Taka też jednostka została zaadaptowana do napędu R1200GR. Z 1170 cm3 rozłożonych pomiędzy dwa wystające na boki cylindry wydobyto równe 102 KM i 115 Nm, całość tradycyjnie chłodzona jest olejem jak i powietrzem.

Jedną z użytkowych przywar poprzednika była skrzynia biegów, której praca dawała o sobie znać głośnymi dźwiękami. Na szczęście, w opisywanym modelu problem znikł, każde z sześciu przełożeń wchodzi bez szemrania i zbędnych odgłosów. Spory zapas momentu obrotowego czyni z ciężkiego BMW maszynę do zadań specjalnych, defiladowa jazda nadmorskim bulwarem, pustynnym szlakiem czy dynamiczne manewry wyprzedzania to żaden problem.

Dla niektórych użytkowników sporym minusem jest spalanie oscylujące wokół 7 litrów na setkę, niestety, sporej wagi nie da się pokonać. Pocieszeniem dlań jest standardowy 20-litrowy zbiornik paliwa, bądź 33-litrowy w pakiecie Adventure.

Jedną z najważniejszych cech wyprawowego motocykla jest jego trwałość i bezawaryjność, w tej konkurencji R1200GS nie ma sobie równych. Wedle relacji użytkowników jak i serwisantów, motocykl nie cierpi na żadne typowe schorzenia powtarzające się w większości egzemplarzy. By zachować mechanikę w pierwszorzędnej kondycji wystarczy stosować się do producenckich zaleceń i nie oszczędzać na podzespołach, co sumiennie realizują wszyscy właściciele. Przecież młodociany adept motocyklizmu nie zechce dosiadać takiej maszyny, a co dopiero należycie jej serwisować.

Najlepszym przykładem na niekonwencjonalne podejście Niemców do kwestii rozwiązań technicznych jest układ jezdny. Zamiast postawić na powszechne w klasie i tanie w produkcji UPS-y lub teleskopy, o kontakt kół z nawierzchnią dba Telever/Paralever. Autorska myśl Bawarczyków pozwala, przynajmniej częściowo, zapomnieć po czym jedziemy. Po przejażdżce typową polską drogą wnet zmienimy zdanie o stanie infrastruktury, podważając narzekania tysięcy kierowców.

BMW R1200GS bez wątpienia nie jest maszyną dla nowicjusza. By w pełni wykorzystać jego potencjał potrzebne są długie lata praktyki i rozsądne usposobienie. W przeciwnym razie masa własna GS-a szybko nauczy nas pokory, fundując nam nagłe spotkanie z ziemią. Jeśli nadal nie zwątpiliśmy w swe jeździeckie zdolności i bezdroża dalekiej Rosji nas nie przerażają, to warto porozmawiać z żoną o motocyklowym budżecie w wysokości przynajmniej 40 tysięcy złotych.