Z pozoru chodzi tylko o kilka dodatkowych bajerów, nietuzinkowych części czy podkręcony silnik. A tak naprawdę warsztaty tuningowe sprzedają marzenia. Customowy motocykl uosabia wszystko, co znamy z amerykańskich filmów drogi: etos wolności, niezależności i wyjątkowości.

Na początku było hobby

Bartosz Walaszczyk, zanim zajął się odnawianiem i modyfikowaniem motocykli, handlował częściami samochodowymi. Cały czas jednak ciągnęło go do motocykli, przy których dłubiąc, w dzieciństwie spędzał mnóstwo czasu. Fascynacja majsterkowaniem i jazdą na jednośladach w miarę upływu lat stawała się coraz silniejsza, aż w końcu przerodziła się w biznes.

– Kiedyś kupiłem sobie motocykl, który był po prostu... bardzo brzydki. Przejeździłem nim cały sezon, a że nie mogłem go sprzedać, to wpadłem na pomysł, by go polakierować i dodać kilka elementów tuningowych. Tak podrasowany sprzedał się w tydzień i to za niezłe pieniądze – opowiada Bartosz Walaszczyk.

Później przyszła pora na kolejne zakupy sfatygowanych egzemplarzy, które również po remoncie udawało się sprzedać z zyskiem. Na początku Bartosz Walaszczyk traktował motocykle jak hobby, jednak coraz liczniejsze realizacje zachęciły go do porzucenia etatu i poświęcenia się w całości pracy we własnym warsztacie. Tak narodziła się firma Bartekmotors, której siedziba mieści się w Grodzisku Mazowieckim.

Motocyklowa pasja dała początek również firmie PJP Motocykle, zlokalizowanej w podwarszawskiej gminie Blizne. Jej założyciel, Paweł Kotlarski, swój pierwszy motocykl kupił jako młody chłopak. Był to radziecki M-72, ciężki pojazd z koszem dla pasażera. Częściej się psuł, niż jeździł, ale to tylko podsyciło chęci przyszłego przedsiębiorcy. Po szkole zaczął pracę w warsztacie, gdzie od początku dawano mu najtrudniejsze, wymagające własnej inwencji fuchy.

– Radziłem sobie z beznadziejnymi przypadkami, ale zajmowało mi to sporo czasu. Przestałem wyrabiać normy zakładowe, więc przesunięto mnie do sekcji sportowej. Wyłącznie z korzyścią dla mnie, bo zacząłem serwisować motocykle sportowe i wiele się nauczyłem – wspomina Kotlarski.

Już w latach 90. rozpoczął współpracę w jednym z pierwszych w Polsce warsztatów serwisujących japońskie motocykle, ale po kilku latach zdecydował się przejść na swoje.

– Chciałem zarabiać więcej, a mój ówczesny pracodawca i guru, Erwin Gorczyca, nie mógł już, niestety, zaoferować mi podwyżki. Postanowiłem spróbować swoich sił we własnym warsztacie – opowiada Kotlarski.

Firma PJP Motocykle powstała w 1996 roku i jest dziś jednym z najstarszych tego typu przedsiębiorstw w Polsce. Specjalizuje się w serwisowaniu, renowacjach i budowie motocykli, ale też produkcją części, wzornictwem i stylizacją.

Metamorfozy na każdą kieszeń

Bartosz Walaszczyk, właściciel Bartekmotors, na początku kupował motocykle za gotówkę, po czym remontował je, wzbogacał o oryginalne elementy i  sprzedawał. Szybko jednak okazało się, że taki sposób działania powoduje zamrażanie gotówki. W motocykle trzeba było zainwestować, a potem trzymać kciuki, by ktoś je kupił. Tymczasem gust klienta nie zawsze pokrywał się z preferencjami twórcy. Maszyna, która zbyt długo czeka na nabywcę, stanowi ryzyko dla płynności warsztatu.

– Z tego powodu przestałem kupować motocykle, a zacząłem pracować na tych, które dostarczają mi klienci. Wszystkie prace wykonuję na podstawie wcześniejszych ustaleń, tak jak życzy sobie klient – tłumaczy Bartosz Walaszczyk.

W sąsiedztwie jego warsztatu działał już wcześniej serwis motocyklowy. Właściciele, którzy dobrze się znali, postanowili połączyć siły i wspólnie zaproponować szerszy pakiet usług – od napraw, przez renowacje, po przeróbki.

– Ruch jest cały rok, ale zakres zleceń zmienia się w zależności od pory roku. Przed sezonem i w jego trakcie mamy więcej zamówień na serwis, na zimę właściciele zlecają przeróbki – mówi Walaszczyk.

Bartosz Walaszczyk szacuje, że średni koszt odrestaurowania i podrasowania motocykla w jego firmie wynosi od 6 do 12 tys. zł. Z jego warsztatu wyjeżdża rocznie ok. 10 przerobionych pojazdów. PJP ma w portfolio wiele projektów, których realizacja trwała nawet grubo ponad rok. Ceny takich motocykli, budowanych często od zera, sięgały nawet kilkunastu tysięcy euro. Ale to niewiele w porównaniu z najdroższymi customowymi motocyklami świata. Duńska firma Lauge Jensen zrobiła motocykl, który wprawdzie nie wyróżniał się żadnymi nadzwyczajnymi innowacjami technicznymi, ale miał pewien atut. Pokryto go mianowicie 24-karatowym złotem. „Goldfinger”, bo taką nosi nazwę, wart jest 850 tys. dolarów.

Miejsce przemian

Prowadzenie warsztatu zajmującego się naprawami czy modyfikacjami motocykli (podobnie jak samochodów), nie wymaga specjalnych pozwoleń ani uprawnień. Ponieważ jednak wykonywany w nim rodzaj pracy wiąże się z ryzykiem i zagrożeniami wypadkowymi, niezbędne jest spełnienie określonych prawnie norm, dotyczących m.in.: warunków technicznych budynku, szkoleń BHP pracowników, ochrony przeciwpożarowej czy dozoru technicznego.

Bartosz Walaszczyk pierwsze motocykle remontował w przyblokowym garażu. Później wybudował dom z dwoma garażami, do których przeniósł działalność. Dziś jeden z garaży pełni funkcję magazynu części i motocykli oczekujących na przeróbki, natomiast sercem firmy stał się warsztat wspólnika, Pawła Koniora. Mieści się w podzielonym na dwie części garażu. Pierwsza ma charakter magazynowy. Znajdują się tam półki na części – są przypisane do motocykli, które aktualnie trafiają na warsztat.

W drugiej części warsztatu mechanicy mają do dyspozycji trzy stanowiska. Dwa z nich przeznaczone są do bieżących napraw, trzecie służy do poważniejszych prac, włącznie z budową motocykli praktycznie od zera. Łączna powierzchnia obu pomieszczeń sięga ok. 100 m2, do tego dochodzi jeszcze wspomniany magazyn w garażu założyciela Bartekmotors wielkości 25 m2. Tak zorganizowany lokal jest w stanie pomieścić jednocześnie nawet kilkanaście motocykli.

Powierzchnia i wyposażenie warsztatu zależą od prac, jakie będziemy w nim wykonywać. Bartosz Walaszczyk od początku korzystał z usług podwykonawców i do dziś jego firma wiele czynności zleca na zewnątrz.

– Nie lakierujemy części sami, do tego trzeba mieć odpowiednie warunki, a utrzymywanie lakierni jest kosztowne. Tym bardziej jeśli klient zamawia wykonanie grafiki na motocyklu. Wówczas korzystamy z usług specjalistów, którzy zajmują się wykonywaniem tego typu ozdób – tłumaczy Walaszczyk.

To zupełnie inny model działania niż w przypadku PJP Motocykle. Właściciel podwarszawskiego warsztatu cały czas inwestuje w biznes, by móc na miejscu wykonywać wszystkie prace związane z przebudową i naprawą motocykli, łącznie z lakierowaniem i budową części niemal od zera.

– Pod tym względem jesteśmy jedną z nielicznych firm w Polsce – mówi Paweł Kotlarski.

Niezbędnik mechanika

Tylko sprzęt z górnej półki pozwoli sprostać wyzwaniom, jakie wiążą się z restaurowaniem starych pojazdów. Zapieczone świece zapłonowe, uszkodzone śruby, zardzewiałe nity – demontaż elementów wystawionych na pastwę czasu i korozji wymaga nie tylko umiejętności, ale też pierwszorzędnych narzędzi. Na początek na pewno przyda się zestaw kluczy płasko oczkowych. Jego cena sięgnąć może 1 tys. zł. Potrzebny będzie też komplet kluczy do filtrów oleju (ok. 300 zł) oraz kilka zestawów kluczy do przedniego zawieszenia, by móc pracować na jak największym zakresie rozmiarów amortyzatorów (ok. 1 tys. zł za komplet). Trzeba też zaopatrzyć się w dobrej jakości miernik do pomiarów elektrycznych (od kilku do kilku tysięcy złotych) oraz zakuwarkę do łańcuchów motocyklowych (ok. 200 zł). Komfort przechowywania narzędzi można podwyższyć, inwestując w wózek narzędziowy, choć taki wydatek pochłonie od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych.

Centralnym punktem warsztatu, w którym wykonywane będą naprawy, jest podnośnik. Można zdecydować się na jeden z kilku rodzajów. Są niewielkie platformy, umożliwiające proste prace serwisowe. Taką można kupić już za 500-800 zł. Duży „stół’ będzie kosztować już ok. 1,5 tys. zł, ale taka platforma pozwala już wejść pod motocykl i swobodnie przy nim pracować. Warto również wyposażyć warsztat w stojaki do przednich i tylnych kół. Kosztują ok. 150 zł od sztuki. Powinniśmy dysponować również spawarką (od kilku do kilkunastu tysięcy złotych) oraz giętarką do rur, by móc dowolnie kształtować elementy pojazdu (podobny wydatek).

Czas to pieniądz

Nie da się serwisować ani przerabiać motocykli bez części zamiennych. Niektórzy klienci przychodzą do warsztatu z kupionymi wcześniej materiałami, ale w większości przypadków ich zakup leży po stronie serwisu. Dlatego warto nawiązać współpracę z dostawcą. Bartekmotors kupuje części z InterCars (to również największy dystrybutor części samochodowych) oraz w firmie Larsson, specjalizującej się w materiałach do motocykli.

– Współpracujemy też z producentami akcesoriów do tuningu motocykli. Dzięki częstym zakupom możemy liczyć na rabaty od cen katalogowych – tłumaczy Walaszczyk.

Przebudowa motocykla w Bartekmotors trwa co najmniej miesiąc. Na ten proces składa się szereg czynności: motocykl trzeba rozebrać, części poddać obróbce, lakierowaniu, a później złożyć i sprawdzić, czy wszystko jest w najlepszym porządku. Czas, po jakim skończone dzieło opuści warsztat, zależy jednak od wielu czynników i, niestety, nie na wszystkie wpływ mają mechanicy.

– Zdarza się też często, że w trakcie wykonywania zlecenia klient zmienia zdanie co do niektórych detali, a to znów rozwleka proces w czasie – tłumaczy Bartosz Walaszczyk.

Jego rola polega nie tylko na fizycznej modyfikacji motocykli, ale też na doradzaniu klientom – nie każdy właściciel motocykla ma jego ostateczną wizję w głowie. Z wieloma klientami trzeba usiąść, prześledzić katalogi, pokazać możliwe rozwiązania.

– W trakcie prac dobrze jest na bieżąco informować o postępach. Dzięki temu, jeśli proces rozwlecze się w czasie ze względu na trudności z dostępnością części, unikniemy zarzutów, że próżnowaliśmy – tłumaczy przedsiębiorca.

W tym biznesie najlepszą reklamę stanowią przerobione i odrestaurowane motocykle, które opuszczają warsztat. Pierwsze realizacje Bartekmotors trafiały na Allegro.pl, gdzie można było je kupić. Dziś firma nie buduje motocykli od zera, ale chętnie chwali się tymi, które przygotowuje na klientów. Miejsc, gdzie można je pokazać, nie brakuje – od Facebooka po targi i inne wydarzenia motocyklowe.

– Na zlotach raczej się nie pojawiamy, ale bywamy na cyklicznej imprezie, jaką jest Warszawski Bazar Motocyklowy. W tym roku wystawiliśmy się też na dużych targach Moto Expo Polska. Nasze motocykle pojawiały się na kilku ekspozycjach tematycznych – mówi Walaszczyk.

Warsztaty o atrakcyjnym dorobku zyskują rozgłos medialny. Wspólnicy z Grodziska gościli w programie Motoślad, a także na łamach wielu branżowych gazet.

– Nie zabiegaliśmy o to, po prostu ktoś dostrzegł nasze dokonania – mówi założyciel Bartekmotors.

PJP zaczęła zdobywać renomę już pod koniec lat 90. ale przełomowym rokiem był 2006. Wtedy to wspólnicy na wystawie Motocyklexpo zaprezentowali jedno ze swoich największych dzieł – motocykl Technoracer, zaprojektowany na bazie legendarnego Suzuki GSX-R z 1991 roku.

– Motocykl zrobił furorę. Zrobiliśmy go we współpracy z niemiecką firmą TRW Lucas, produkującą między innymi układy hamulcowe. Dzięki temu wieść o naszym dziele rozeszła się w świat. Maszyna okazała się lepszą formą promocji niż jakakolwiek płatna reklama. Pojawiała się w telewizji, w prasie. A do naszego warsztatu zaczęły ustawiać się kolejki klientów – wspomina Paweł Kotlarski. – Renoma przyciąga klientów. Wielu właścicieli oddaje swoje maszyny do danego warsztatu, bo chce móc się pochwalić, że właśnie tam został wykonany tuning ich motocykla. Firma z tradycją gwarantuje jakość i solidność wykonania, a to dla klienta jest ważne.

Dziś w PJP zlecenia tuningowe przeważają, ale bez tradycyjnego serwisu prowadzenie takiej firmy nie byłoby możliwe. Zwłaszcza że biznes nękany jest sezonowością. Od marca do października spija się śmietankę, zimą – walczy o przetrwanie.

Grzegorz Morawski (gmorawski@franchising.pl)

Zakładamy warsztat motocyklowy

KOSZTY INWESTYCYJNE:

■ zestaw kluczy płasko oczkowych: 700 zł

■ zestaw do obsługi zawieszenia i amortyzatorów: 1,2 tys. zł

■ wózek narzędziowy z wyposażeniem: 3,5 tys. zł

■ komplet mierników: 500 zł

■ platforma motocyklowa: 1,5 tys. zł

■ zakuwarka do łańcuchów: 200 zł

■ stojaki do przednich i tylnych kół: 600 zł

■ spawarka: 2,2 tys. zł

■ giętarka do rur: 550 zł

■ stół warszatowy z imadłem: 2 tys. zł

■ elektronarzędzia z akcesoriami: 2 tys. zł

■ zestaw do gwintowania: 500 zł

■ zestaw kluczy do filtrów oleju: 300 zł

■ zestaw ściągaczy łożysk: 500-700 zł

■ zestaw do obsługi układu zasilania: 1 tys. zł

■ lejki i wanny na płyny eksploatacyjne: 200 zł

■ ładowarka akumulatorów z testerem: 300 zł

RAZEM: 18 tys. zł

KOSZTY MIESIĘCZNE:

■ strona internetowa i domena: 50 zł

■ telefon: 200 zł

■ wynajem lokalu: 1,5 tys. zł

■ energia i media: 500 zł

■ wynagrodzenie pracownika: 3,5 tys. zł

RAZEM: 5,7 tys. zł

SPODZIEWANE PRZYCHODY

Zlecenia renowacyjne i przeróbki: 1 motocykl x 12 tys. zł x 60% marży po odliczeniu części = 7,2 tys. zł

Serwis: 10 x 500 zł = 5 tys. zł

RAZEM: 12,2 tys. zł

SPODZIEWANE DOCHODY

12,2 tys. zł minus 5,7 tys. zł

DOCHÓD PRZED OPODATKOWANIEM

6,5 tys. zł

Przedstawione zestawienie jest jedynie przykładowe – sugerujemy wykonanie własnego biznesplanu dla konkretnych warunków biznesowych.