Auto Świat Wiadomości Operacja Tour de France. Tak wygląda dzień Wielkiej Pętli

Operacja Tour de France. Tak wygląda dzień Wielkiej Pętli

Dwudziesty drugi dzień wyścigu, dwudziesty i jednocześnie przedostatni z etapów Tour de France – trasa z Nantua do Pontalier. W tym momencie wydaje się, że los klasyfikacji generalnej jest przesądzony – o ile oczywiście nic złego nie wydarzy się na trasie. No właśnie – jeśli nic się nie wydarzy. Trzeba przeżyć ten dzień, dla większości kolarzy jest to motto dnia. Oby do mety. Dla setek ludzi, którzy tego dnia jadą po trasie wyścigu, zwijają i przenoszą obóz, wygląda to podobnie: byle dotrwać do wieczora, a właściwie do nocy.

Przejechałem w samochodzie prasowym etap Tour de France. ten wyścig to nieprawdopodobne przedsięwzięcie logistyczne
Auto Świat / Maciej Brzeziński
Przejechałem w samochodzie prasowym etap Tour de France. ten wyścig to nieprawdopodobne przedsięwzięcie logistyczne
  • Najważniejszy wyścig kolarski na świecie – Tour de France – to potężne przedsięwzięcie logistyczne, w które zaangażowanych są tysiące ludzi
  • Przez ponad trzy tygodnie setki samochodów, ciężarówek i autokarów przemieszcza się po Francji wraz z kolarzami, którzy biorą udział w wyścigu
  • Od 22 lat oficjalnym, głównym partnerem TdF jest Skoda, która rok w rok dostarcza organizatorom ponad 200 pojazdów
  • Na pierwszy rzut oka wyścig tej jest szalenie niebezpieczny zarówno dla kolarzy jak i dla kibiców. Pomaga jednak przyjazna atmosfera – zadziwia niewielka liczba poszkodowanych
  • Wyjazd był opłacony przez organizatora, ale nie miał on wglądu w prezentowany materiał

Dwudziesty etap powinien być już spokojny – prowadzący Słoweniec Tadej Pogacar ma nad drugim zawodnikiem – Jonasem Vingegaardem – bezpieczną przewagę; drugi w klasyfikacji generalnej zawodnik ma dobrą przewagę nad trzecim. Tour wyjechał już z wysokich gór, ale spokoju nie będzie. Etap dwudziesty opisywany jest jako "pagórkowaty", co w praktyce oznacza, że droga ciągle prowadzi w górę i w dół, nie brakuje też szybkich, niebezpiecznych odcinków. Sytuację pogarsza niepewna pogoda. Wiadomo, że może przelotnie padać na całej trasie, nie do końca wiadomo tylko, kiedy i gdzie dokładnie.

Kilkadziesiąt autokarów, setki samochodów, motocykle i rowery – oto obwoźny teatr o nazwie Tour de France

Wcześnie rano z okolicznych hoteli w stronę startu zmierzają setki pojazdów – w tym autokary wiozące zawodników, samochody ze sprzętem oraz pojazdy organizatorów
Wcześnie rano z okolicznych hoteli w stronę startu zmierzają setki pojazdów – w tym autokary wiozące zawodników, samochody ze sprzętem oraz pojazdy organizatorówŻródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Już od rana po okolicy kręcą się setki samochodów związanych z Tourem. Przemieszczają się z okolicznych hoteli w stronę startu. Rzuca się w oczy nadreprezentacja aut jednej marki: Skoda. Jest tak dlatego, że Skoda od 22 lat jest głównym oficjalnym partnerem Tour de France. To oznacza, że obsługa wyścigu, w tym sędziowie, poruszają się Skodami. To głównie hybrydowe Skody Superb iV oraz elektryczne Enyaqi, których co roku czeska marka dostarcza organizatorom ponad 200 sztuk. Samochody, którymi poruszają się najważniejsze osoby, łatwo rozpoznać po charakterystycznym czerwonym kolorze, auto wożące VIP-ów i dziennikarzy są zielone, są też Skody szare... Niektóre samochody – np. te, którymi poruszają się sędziowie, są specjalne stuningowane na potrzeby wyścigu. To np. kwestia dachu, który musi otwierać się od tyłu do przodu, aby sędzia główny mógł z tylnej części samochodu, stojąc obserwować sytuację i za pomocą flag dawać podążającym z tyłu kolarzom sygnał do startu.

Przed startem 20 etapu TdF: na scenie widocznej od tyłu odbywa się prezentacja zawodników
Przed startem 20 etapu TdF: na scenie widocznej od tyłu odbywa się prezentacja zawodnikówŻródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

W wyścigu biorą udział 23 zespoły kolarskie, w każdym jest po ośmiu kolarzy (w tym roku do 20. etapu dotrwało 161 zawodników, reszta odpadła z powodu wypadków, urazów, kontuzji albo z wyczerpania). Każdy zespół porusza się co najmniej jednym autokarem, za zespołami jadą samochody ciężarowe wożące ekwipunek, a także liczne auta osobowe, z których cześć wozi rowery startowe i zapasowe – zwyczajowo po osiem na dachu, no chyba że z wyścigu odpadł jakiś zawodnik należący do zespołu, wtedy np. tylko siedem. Mocowania tych rowerów są tak skonstruowane, by jednym ruchem dźwigni móc odpiąć właściwy rower i ściągnąć go na ziemię. Nie blokuje się kół tasiemkami, jak w "cywilnych" bagażnikach rowerowych – nie obowiązuje tu zasada "safety first". Na zewnątrz zawsze umieszczone są rowery najważniejszych zawodników, by ich zdjęcie zajmowało jak najmniej czasu – dwie sekundy to za dużo.

Wioska startowa to kilkadziesiąt ekspozycji należących do sponsorów i partnerów TdF – najpóźniej rano musi być przyjęta na przyjęcie gości. Wszystko przyjeżdża oczywiście ciężarówkami i chwilę po starcie jest błyskawicznie zwijane, aby później dotrzeć na metę i start kolejnego etapu (co nie musi być w tym samym miejscu). Starty i mety muszą być szczególnie zabezpieczone – a zatem w użyciu są całe kilometry barierek, które też przyjeżdżają w konwoju ciężarówek i każdorazowo potrzebne są najwyżej przez kilka godzin.

Przeczytaj także: Wyjmij z samochodu i idź do łazienki. Kabina prysznicowa będzie lśniła czystością

Zawodnicy, ekipy zespołów kolarskich, jest też obwoźny cyrk

Parada sponsorów przed startem – nieodłączny element TdF
Parada sponsorów przed startem – nieodłączny element TdFŻródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Z etapu na etap przemieszczają się setki jeżdżących instalacji różnych sponsorów, które co rano, przed każdym etapem, biorą udział w kolorowej paradzie. Obecność rozbawionego tłumu podczas parady jest pewna – w końcu to jest święto. Rozrzucane z pojazdów gadżety tylko podkręcają atmosferę.

Wraz z kolarzami przemieszczają się dziesiątki pojazdów serwisowych – głównie z rowerami na dachu. Motocykle wożą koła na wymianę. Są karetki, motocykle i samochody zapewniające obsługę medialną, jest policja.

Wraz z kolarzami – przed nimi i za nimi – przemieszczają się setki samochodów, m.in. wozów serwisowych wożących zapasowe rowery
Wraz z kolarzami – przed nimi i za nimi – przemieszczają się setki samochodów, m.in. wozów serwisowych wożących zapasowe roweryŻródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Jadą naszpikowane antenami niczym jeże samochody trenerów i dyrektorów sportowych poszczególnych drużyn – aby na bieżąco podczas wyścigu instruować zawodników, motywować, informować, podawać bidony i żele energetyczne, aby w razie kraksy zbierać ich z asfaltu, wydawać nowe rowery w miejsce połamanych i wysyłać do dalszej rywalizacji. Chwilami wygląda to wręcz szokująco...

Start w bezpiecznym miejscu, potem bywa wąsko. Kibice sprawiają, że jest jeszcze węziej

Start 20. etapu Tour de France
Start 20. etapu Tour de FranceŻródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Lotny start polega na tym, że pojazd sędziowski wyprowadza jadących za nim stu kilkudziesięciu zawodników do miejsca oznaczonego jako "kilometr zero". Do tego momentu panuje porządek i spokój. Gdy sędzia stojący w jadącej przed zawodnikami Skodzie da znak do startu, wtedy naprawdę zaczyna się wyścig. W miarę możliwości, dla uspokojenia sytuacji, start odbywa się w miejscu, gdzie jest szeroko i na wzniesieniu – aby spowolnić zawodników w chwili, gdy panuje największy chaos.

Zawodnicy Tour de France na sekundę przed znakiem sędziego mówiącym o starcie do 20. etapu
Zawodnicy Tour de France na sekundę przed znakiem sędziego mówiącym o starcie do 20. etapuŻródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Dwudziesty etap TdF 2025 to tylko 184 km i aż 2892 m przewyższeń – co oznacza, że kolarze pokonują w pionie prawie 3 km. Miało być łatwo (to przecież końcówka), ale nie jest, bo prawie nie ma płaskich odcinków. Jedziemy drogą, która co chwilę się zmienia – prowadzi przez miasteczka i wsie, droga raz jest w miarę prosta i szeroka, a innym razem wije się niczym wąż na zjeździe. Deszcz dopada kolarzy w jakiś kwadrans od startu – i od razu robi się niebezpiecznie. Niebezpiecznie, bo ślisko. Wprawdzie na kilka godzin przed każdym startem trasa jest dokładnie zmywana i zamiatana, by pozbyć się z asfaltu olejów i cząsteczek gumy drastycznie zwiększających śliskość po pierwszych kroplach deszczu, ale fizyki nie oszukasz. Choć współczesny rower szosowy ma o wiele grubsze opony jeszcze np. 10 lat temu (było: 19-23 mm, jest: 28-32 mm), to wciąż styka się one z asfaltem powierzchnią dwóch małych znaczków pocztowych.

Przecinamy więc francuską prowincję, jadąc kilka-kilkanaście minut przed zawodnikami, gołym okiem widać, że miejscami jest bardzo wąsko i niebezpiecznie. W niektórych miejscach jest całkiem pusto, w innych gromadzą się tłumy. Na poboczu trwa kolorowy piknik, kibice tworzą najróżniejsze instalacje, miejscami roi się od kamperów stojących na poboczu, krzesełek itp. W pewnym momencie niemal wprost pod koła wyjeżdża nam dziecko na małym rowerku. Kierowca klnie, sięga po mikrofon i ostrzega jadących z tyłu kolegów.

Znaczna część kibiców jest pod wpływem środków rozweselających, ale – zadziwiające – że panuje niezwykle przyjazna atmosfera. Trzeba się liczyć z przyjacielskim klepaniem po dachu w miejscach, gdzie jest bardzo wąsko i trzeba zwolnić. W miejscach szczególnie oblężonych przez kibiców uwijają się policjanci, gestami proszą kierowców, aby zwolnić. Ale jak tu zwolnić, skoro musimy trzymać przepisowy odstęp od czoła wyścigu?

Pomiędzy zawodników mamy prawo wjechać tylko w sytuacji, gdy pomiędzy ucieczką a kolejną grupą wytworzy się odpowiedni odstęp mierzony różnicą czasu – co najmniej 2 i pół minuty. W innej sytuacji sposobem, by zobaczyć przejazd peletonu, jest skorzystanie ze skrótu: zatrzymujemy się na skręcie, przepuszczamy peleton, po czym jedziemy krótszą trasą do kolejnego miejsca na trasie wyścigu, gdzie musimy być odpowiednio wcześniej przed zawodnikami. Auta są oznakowane specjalnymi przepustkami, policjanci na ich widok odstawiają barierki.

Na to, że zbliża się wyścig, wskazuje pojawiający się nad drogą helikopter telewizyjny, który przez cały czas unosi się nad peletonem. Kibice wyciągają przeróżne, często wymyślne narzędzia do wytwarzania hałasu – np. dwóch młodych panów wdrapuje się na kloc siana, dźwigając drewnianą belkę, do której pasami umocowane są dzwony. Na większości odcinków kibice mają swobodny dostęp do trasy, wszystkiego nie da się upilnować, policja i organizatorzy muszą liczyć na rozsądek, którego czasami brakuje. Co do siana na zakręcie, to jest to świetny pomysł – ochroni i kolarzy, jeśli zdecydują się wypaść z drogi na zakręcie, i kibiców, którzy stoją za tą prowizoryczną barierą.

Zadaniem kibiców jest wytwarzanie hałasu i z tego zadania wywiązują się oni znakomicie, często w przemyślany sposób
Zadaniem kibiców jest wytwarzanie hałasu i z tego zadania wywiązują się oni znakomicie, często w przemyślany sposóbŻródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Nasz zakręt znajduje się na niewielkim zjeździe – zawodnicy pokonują go z niewiarygodną prędkością i w potężnym hałasie. Przed kolarzami na czele wyścigu jadą czerwone Skody Superb sędziego i asystentów sędziego, pędzą motocykle i samochody poszczególnych zespołów wiozące zapasowy rowery. Na zakręcie obstawionym przez tłum widać dobrze, że nie jest to całkiem bezpieczne, niektóre samochody obładowane rowerami przechodzą przez łuk lekkim uślizgiem.

Na trasie wyścigu Tour de rance
Na trasie wyścigu Tour de ranceŻródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Do mety w Pontalier zostało po trasie wyścigu nieco ponad 30 km. Musimy tam być przed zawodnikami, ale jedziemy skrótem.

Trasa 20 etapu TdF 2025
Trasa 20 etapu TdF 2025Żródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Przez radio dowiadujemy się, że wyścig znów wjechał w chmurę deszczową. Dosłownie kilka minut później dojdzie do kraksy – prędkość była za duża, zakręt za ciasny, zbyt ślisko...

Etap 20. Jedni ścigają się, inni chcą już tylko przetrwać

Etap jest ryzykowny, tu już niewiele można zyskać w klasyfikacji generalnej, za to wszystko można stracić. W związku z tym liderzy wyścigu patrzą tylko na siebie i ruszą do ataku tylko w sytuacji, gdy ich pozycja może być zagrożoną albo gdy jest duża szansa, aby coś zyskać. Jeśli jakiś zawodnik spoza czołówki zdecyduje się na atak – proszę bardzo, trudno. Nic więc dziwnego, że liderzy wyścigu tym razem nawet nie próbują ścigać grupki ucieczkowej, która ma dobre kilka minut przewagi.

Na kilkanaście kilometrów przed metą do przodu wyrywa się zawodnik, który na co dzień pomaga mocniejszym kolegom zająć pozycję do sprintu. Tym razem jedzie sam – już na telebimie pod metą obserwujemy, jak po 160 km jazdy przyspiesza i konsekwentnie przez kilkanaście km do samej mety jedzie solo z prędkością ponad 50 km na godz., momentami utrzymując, a momentami powiększając przewagę. Przez dłuższą chwilę tuż obok niego jedzie samochód kierownictwa zespołu. Nie słychać, co krzyczą, pewnie w niewybrednych słowach tłumaczą mu, co mu zrobią, jak nie dowiezie...

zawodnicy wpadający na metę 20 etapu Tour de france
zawodnicy wpadający na metę 20 etapu Tour de franceŻródło: Auto Świat / Maciej Brzeziński

Australijczyk Kaden Groves wpada na metę na 54 s. przed kolejnym zawodnikiem, lider klasyfikacji generalnej pojawi się na mecie dopiero po ponad 7 minutach i... pozostanie liderem. Nie ma przypadków.

Dosłownie na 800 m przed metą dochodzi do jeszcze jednego wypadku. Zawodnik solidnie przywalił głową o podwyższoną wyspę ronda, dopiero po kilku minutach udaje się go wsadzić na rower i wysłać w stronę mety. Jedź, to blisko, potem się zobaczy, co z głową i resztą.

Tour zwija się natychmiast i pędzi do Paryża

Obstawiona barierkami droga dojazdowa do mety, rozstawione na szybko piętrowe stoiska najważniejszych sponsorów, przeróżne atrakcje dla kibiców, telebimy – to wszystko po godzinie od wjazdu na metę ostatniego zawodnika, czyli po godzinie 18, zaczyna się zwijać, jest pakowane na ciężarówki. Nasi kierowcy prowadzący samochody prasowe, którzy zaczęli robotę o 6 rano, też jeszcze nie skończyli, bo ostatni etap TdF, będący w istocie rodzajem parady niż regularnym wyścigiem, odbywa się następnego dnia wokół Paryża. Trzeba dziś jeszcze przestawić się na północ o drobne 450 km – to jakieś pięć godzin jazdy. O godz. 19 już większość uczestników wyścigu wraz z całą obsługą, autokarami, sprzętem i wszystkim, co wiozą też jest w drodze do Paryża.

Wszyscy pocieszają się, że ostatni, 21 etap kończący się w Paryżu zaczyna się po południu, aby wycelować w czas najwyższej oglądalności, a więc po pierwsze, jutro można wstać nieco później, no i jutro jest ostatni dzień tej przydługiej podróży.

Co do zawodników, to jutro wieczorem, po 21 etapach, będą mieli w nogach 3320 km jazdy i 51 tys. 550 m przewyższeń.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji