Wszystko się zmieniło gdy Oli zamarzyła się terenówka. Ma być terenowy? To będzie, ale taki z prawdziwego zdarzenia, a nie do parkowania na osiedlowym trawniku. Był lipiec i najwyższa pora zaplanować wakacje, ale zajęty byłem pracą i szukaniem samochodu, co przy ograniczonym budżecie nie jest proste. Zakup kontrolowany odcinek 284 – śmialiśmy się z Jankiem, jadąc obejrzeć Honkera. Nie spodziewaliśmy się wiele. W ogłoszeniach wszystko jest idealne, a w rzeczywistości – tak jak w życiu.
Tym razem było inaczej – pojazd był naprawdę wspaniały: olbrzymi prześwit, stały napęd 4x4, reduktor, blokady mechanizmów różnicowych oraz stan techniczny kwalifikujący do zakupu. Honker zadziwiająco sprawnie jeździł nie tylko w terenie (co było jakby naturalne), ale także na szosie. Przestrzeń z tyłu wydawała się idealna dla naszych celów.
Skoro auto jest takie dobre, to jedziemy do Islandii – zapadła decyzja. Samochód nie wymagał większych napraw. Skończyło się na wymianie olejów, posmarowaniu krzyżaków i usunięciu drobnych usterek elektrycznych. Przeróbki też nie były potrzebne. Auto jest wręcz stworzone do wypraw. W przestronnej tylnej części są rozkładane ławki, które w dzień służą do siedzenia, a po częściowym rozłożeniu i dzięki blaszanym spodom – jako stoły. W nocy całkowicie rozłożone tworzą łóżko. Jedynym elementem, który zdecydowaliśmy się dodać były wiszące szafki. Honker ma wprawdzie schowki zewnętrzne, ale przy takiej wyprawie i przeznaczeniu wiele rzeczy lepiej mieć pod ręką, chociaż nie koniecznie na wierzchu. Po starannym spakowaniu z radością stwierdziliśmy, że wszystko co niezbędne mamy w środku i nic się luzem po aucie nie wala, więc ruszamy.
Islandia to kraina kapryśnej, zmieniającej się nawet kilka razy w ciągu dnia pogody, gejzerów, ciepłych jezior położonych w kraterach wulkanów, gór, górskich rzek, w których można się kąpać, lodowców i wielkich pól lawy ze strzępkami roślinności. Cały ten świat dostępny jest dzięki sieci dróg szutrowych i 4x4, w które warto się zapuścić. Bez wahania zjeżdżamy więc z biegnącej wokół wyspy asfaltowej jedynki i zagłębiamy się w interior. Pokonujemy różnej głębokości brody, uprawiamy slalom pomiędzy głazami i dziurami, wspinamy się po górach i przemierzamy bezkresne pola lawy.
Wyspa nie jest duża (około 1/3 terytorium Polski) i słabo zaludniona (3 osoby na km2). To, co udało nam się zobaczyć, prezentujemy na zdjęciach. Z przyjemnością polecilibyśmy jednak dużo więcej miejsc, jak choćby Czarne Zamki zwane Dimmuborgir umieszczone w bezpośrednim sąsiedztwie jeziora Mývatn. To piękne i niesamowite miejsce. Lawa pozastygała tworząc łuki, wieże, jaskinie i inne przedziwne formy. Spacerując wytyczonym alejkami czeka się tylko, z którego miejsca wyleci Baba Jaga na miotle lub pojawi się wielki skrzydlaty smok walczący z rycerzem.
Po takich wrażeniach krótka chwila wytchnienia w objęciach ciepłego słoneczka i zieleni nad jeziorem jest jak sielanka w raju. Na trasie nie zabrakło też najstarszego gejzera, od którego nazwy ochrzczono wszystkie tego typu twory. Geysir obecnie już nie wybucha, zostawił to zadanie młodszym, których jak zwykle energia rozpiera. Idziemy więc do sąsiadującego z nim Strokkura, który przejął pałeczkę i obwieszcza to światu regularnie co 8 minut (przynajmniej przy nas). Początek wybuchu wygląda niewinnie – kilka gotujących bąbelków na wodzie, później gejzer zasysa wodę do wnętrza tworząc na jej powierzchni spory lej, który po chwili rośnie w wielką banię, aż w końcu wybucha tworząc fontannę wysoką na 20 m i więcej.Pamiętajmy, że jazda poza wytyczonymi szlakami latem jest zakazana – by nie niszczyć i tak ubogiej szaty roślinnej kraju. Drogi 4x4 zapewniają dość wrażeń i nie ma potrzeby ich opuszczać, chociaż przychodzi na to ochota. I to nie dlatego, że tereny poza drogami są bardziej dzikie i kuszące. Przeciwnie – taka podróż byłaby mniej dokuczliwa. Wiele szutrowych dróg to twarda tarka spod gąsienic usiana większymi lub mniejszymi kamieniami i dziurami. Podróżować po czymś takim można albo bardzo wolno, albo bardzo szybko, kiedy przelatuje się nad wszystkim. Pośrednie prędkości powodują dokuczliwe drgania. One właśnie spowodowały małe pęknięcie na tylnych drzwiach wokół jednej ze śrub mocujących ciężkie koło zapasowe, co w dalszej podróży nie przeszkadzało – to taki życiowy test inżynierskich obliczeń. Po trzech tygodniach włóczęgi przychodzi czas powrotu. Ciężko nam na sercach, bo Islandia jest piękna, zaskakująca i niepowtarzalna. Nie wszystko udało się zobaczyć (a jeszcze mniej opisać), ale spędzone w Islandii chwile zaliczamy do najwspanialszych, jakie mogą nas w życiu spotkać – czujemy się spełnieni. Wiele radości sprawił także wierny towarzysz podróży – polski samochód terenowy, którym wybraliśmy się do kraju, gdzie pojęcie droga nabiera nowego znaczenia. Honker służąc jako wszędobylski kamper, dzielnie i bezawaryjnie pokonał trasę. Po powrocie pęknięte drzwi zostały wymienione na nowe o poprawionej, mocniejszej konstrukcji – dotychczas pęknięć nie stwierdzono.www.fotopodroze.art.pl