Trochę nie dowierzam, może tak naprawdę tylko śnię, ale bardzo staram się w tej sytuacji odnaleźć: jestem na Florydzie, szofer wiezie mnie z Boca Raton do Miami. Siedzę, a właściwie to leżę na tylnym prawym fotelu Lexusa LS 500. I żeby nie było wątpliwości: pracuję. Niniejszym próbuję wejść w rolę człowieka, który już nic nie musi, a wiele może. Na przykład włączyć sobie masaż i wentylację fotela. Czeka mnie bowiem długi i pełen wrażeń dzień, w którym poznam nowe oblicze luksusu w wydaniu Lexusa: jedziemy przepłynąć się LY 650. To jacht, który Lexus zbudował wspólnie ze stocznią Marquis Yachts w – uwaga, polski akcent tej historii – Pulaski (Wisconsin).
Zerkam na zegarek, wyobrażam sobie, że to Rolex, a godzina ewidentnie już pozwala uczcić ten dzień kieliszkiem czegoś rozkosznego. Dziś nie prowadzę. Szampan? Szukam, ale limuzyna, którą podróżuję, jednak nie ma lodówki. Biorę łyk niegazowanej i dumam: po co Lexusowi jacht? Jest tyle fajnych marek łodzi na świecie. Czy naprawdę ktoś, kto ma Lexusa w garażu, będzie chciał mieć też Lexusa w porcie? Chodzi o to, że już może mieć i tu, i tu „zabawki” od Porsche, McLarena, Astona Martina, AMG... No ale Akio Toyoda, szef wszystkich szefów w Toyocie, nakazał działać, by Lexus nie został w tyle. On wiele może.
Pierwszy przystanek mojej podróży: Wynwood Arts District. Zrewitalizowany poprzemysłowy kwartał z fascynującymi muralami i galeriami prezentującymi nowoczesny popart/street art. Znajduję tu nawet coś, co powiesiłbym u siebie na ścianie – odsyłam was do Google’a i wyszukania prac Eduarda Kobry.
Tak, mecenat sztuki jest miłym elementem bycia możnym. Ale tak samo rozumiem sens wspierania artyzmu zegarmistrzów, kreatorów mody i biżuterii. Tak się składa, że po sąsiedzku jest Miami Design District z butikami, że o mamo! Dior, Van Cleef & Arpels, Pucci, jest i Gucci. Na zegarkowym patio znajduję Rolexa, ale wśród tego, co tu można dostać, to chyba tylko „średnia półka”: Parmigiani, Piaget, A. Lange & Söhne (nie pytajcie, googlujcie)... Ciekawe, kiedy te marki wpadną na pomysł budowy jachtu pod swoim „brandem”? No właśnie, jacht! Jeszcze selfie z wielką rzeźbą Le Corbusiera (tylko nie mówcie, że musieliście googlować) i lecę popływać. Zakupy poczekają, może następnym razem nawet znajdę odwagę, by podziwiać nie tylko piękne fasady tych butików, lecz także ich wnętrza i towary.
Uber? Nie, dziś szofer, no przecież! Szybki i wygodny transfer do Fort Lauderdale LS-em, który pasuje tu jak ulał. Po drodze badam wnętrze tej limuzyny: ładnie to robią, bardzo. Utwierdzam się w tezie, którą kiedyś postawiłem w teście tego wozu: lepiej być w nim wożonym. Lexus „umie w luksus” na lądzie. Zobaczmy teraz, jak jest na wodzie.
Dwudziestometrowy LY 650 lśni przy kei. Grafitowo-złoty kadłub został wykonany z tworzyw wzmocnionych włóknem węglowym (CFRP i GFRP), natomiast kształt nadali mu styliści z włoskiego studia Nuvolari Lenard. Choć Toyota produkuje w Japonii niewielkie łodzie pod marką Toyota Marine, to jednak budowę zlecono Amerykanom z Marquis Yachts. Proces produkcji nadzorowało na miejscu w Pulaski kilkudziesięciu Japończyków i oczywiście zaimplementowano przy tej okazji słynny Toyota Production System.
Silnik | 2 x Volvo Penta IPS |
Pojemność skokowa | 2 x 12,8 l |
Moc | 2 x 800 KM przy 2300 obr./min |
Opcjonalne wersje mocy | 2 x 900 lub 2 x 1000 KM |
Długość/zanurzenie | 19,94/1,7 m |
Masa własna, na sucho | 33,3 t |
Poj. zbior. paliwa/wody | 851,7/ 643,5 l |
CENA | od ok. 3,5 mln dol. (netto) |
No i wygląda to bardzo porządnie. Wchodzę na pokład i boso oraz z miniszampanem w ręku (najwyższy czas!) zwiedzam trzy pokłady. Na podłodze i na schodkach ukryto znaczki Lexusa, fornirowane meble przypominają drewno z LS-a. Jest jak w 5-gwiazdkowym hotelu. Na pokładzie może spać 6 osób plus kapitan, w sumie są 4 łazienki. Niestety, na wszystkich sedesach kartka z prośbą, by nie korzystać. Dlaczego? Bo ta łajba jest już sprzedana i właściciel pragnie zachować prawo pierwszego użycia. Na wszelki wypadek nie dopijam bąbelków. Na dziobie mamy jeszcze taras z leżakami, na rufie klubowy kącik do ubijania interesów, wyżej – kapitański mostek ze sterowaniem na 3 dotykowych ekranach, hojnie obudowanych włóknem węglowym. Kuchnia, salon, bar, lodówka na wino, dwa telewizory, audiofilskie nagłośnienie Mark Levinson... Można wszystko? No prawie, mili państwo. Schodzimy na ląd, ale nie na ziemię.
Następnego dnia czeka mnie bowiem jeszcze deser: jedziemy poszaleć LC 500 na torze Palm Beach International Raceway. Żebyśmy nie zapomnieli, że Lexus robi też wyjątkowe wozy sportowe z wolnossącym V8. Upajam się jego bulgotem i designem, który niezmiennie zachwyca, fajnie się go prowadzi. Ale żeby nie było za słodko: ten wóz to jednak GT – lepiej niż na torze odnajduje się w alpejskich tunelach i na przełęczach. W przyszłym roku LC ma dostać mocniejszą, „hardcorową” i bardziej torową wersję F. Będzie też LC cabrio – idealne na te dni, kiedy dajecie szoferowi wolne i chcecie stylowo dotrzeć do portu. Lexus dopiero się rozkręca...
Lexus LY 650 – nasza opinia
Nie, to nie sen, Lexus „jachta ma” i już ma na niego kilkanaście zamówień. Obecny na premierze LY 650 Akio Toyoda, któremu zawdzięczamy m.in. powrót Toyoty do motosportu, czy też nową Suprę, obiecał, że Lexus jeszcze nas będzie zaskakiwał.