Wytyczona przez nas trasa w Świętokrzyskiem, biegnąca z Oblęgorka do Nagłowic, łączy przyjemne z pożytecznym. Za jej sprawą dokonasz ekspresowej powtórki z literatury, docierając terenowymi drogami do miejsc związanych z Mikołajem Rejem, Stefanem Żeromskim oraz Henrykiem Sienkiewiczem. Ech, gdyby każda lekcja „języka polskiego” w szkole tak kiedyś wyglądała…
Województwo świętokrzyskie to region gęsto zaludniony, pełen miast i wsi, a co za tym idzie z rozbudowaną siecią drogową. Jak w każdym miejscu Polski, tak i tu wciąż jeszcze jednak można znaleźć drogi, które nie zostały wyasfaltowane lub są zwykłymi gruntówkami – takie interesowały nas najbardziej. Dobrze kombinując, mogliśmy pokonywać spore odległości trasami w sam raz dla naszego Hyundaia Santa Fe.
Czasem podróżowaliśmy nawet przez lasy, upewniając się wcześniej u leśniczych, czy na pewno jest to droga dopuszczona do ruchu publicznego (przy okazji za konsultacje dziękujemy leśnikom ze Skórkowa, Eustachowa, Sułkowa i Podlipia). Polecamy zwłaszcza kilkukilometrowe odcinki terenowe z Gruszczyna do Jakubowa, z Krasocina do Ludyni i dalej do Nieznanowic, a także z Rogienic do Pawęzowa. W sumie off-roadowych tras – niezbyt trudnych (głównie kamienistych i gruntowych), ale często bardzo urokliwych – uzbierało się ponad 32 kilometry.
Zimową porą terenowa jazda w nieznanym miejscu niosła ze sobą sporo emocji – pługi i piaskarki nie zawsze docierały w miejsca, przez które przejeżdżaliśmy, co też powodowało, że nie raz musieliśmy chwytać za łopaty, by wydostać się z opresji. Po dużych śnieżycach, z powodu zasp, część naszej trasy była już nieprzejezdna dla „zwykłego” SUV-a – obowiązującym minimum stawał się wówczas reduktor i opony All Terrain. Nieco wiatru wystarczało, aby przetarta ścieżka już parę godzin później ginęła gdzieś przykryta białym śniegowym puchem.
Zarówno podczas jazdy off-roadowej, jak i przemierzając drogi asfaltowe, korzystać mogliśmy z zestawu głośnomówiącego Nokia 616, który w trakcie rozmów telefonicznych pozwalał prawidłowo trzymać obydwie ręce na kierownicy (za co otrzymaliśmy pochwałę od policjanta z „drogówki”). Gdy chcieliśmy poczuć się jak prezesi wielkich firm, do dyspozycji mieliśmy również „stacjonarną” słuchawkę. Obsługę urządzenia ułatwiał wyświetlacz zamontowany na desce rozdzielczej auta.
Ruszamy z Oblęgorka, do którego najłatwiej się dostać, zjeżdżając z obwodnicy Kielc (droga nr 7 z Warszawy do Krakowa), kierując się drogowskazami na Piotrków Trybunalski i Oblęgorek. Wieś ta znana jest z dworku należącego do Henryka Sienkiewicza, w którym nasz noblista mieszkał, głównie latem, w latach 1902-1914. Być może to właśnie tutaj w jego głowie rodziły się historie Stasia i Nel, z których powstała powieść „W pustyni i w puszczy”. W jego majątku po wojnie urządzono muzeum poświęcone pisarzowi.
Kilka kilometrów dalej napotykamy wieś Strawczyn, z którą również związane jest nazwisko wielkiego pisarza. Urodził się i został tu ochrzczony Stefan Żeromski, który przez długie lata zawiązany był z kielecczyzną. Na wschód od Kielc znajduje się wieś Ciekoty, gdzie został wychowany i którą opisywał jako cudowną krainę lat dzieciństwa. Do wzorowych uczniów chyba nie należał, czego dowodzi wydrapany przez niego – zapewne z nudów – podpis na ścianie kapliczki w niedalekiej Świętej Katarzynie. Oto dowód, dlaczego nauczyciele nie powinni karcić uczniów za pisanie po ławkach i ścianach w szkole! Może z któregoś wyrośnie taki Żeromski, a wtedy jego „chuligański” autograf trafi na wsze czasy do przewodników?
Nasza trasa w pewnym momencie przekracza „Wierną rzekę”, czyli niegdysiejszą Łososinę (lub Łośnę), w której Żeromski w młodości łowił raki i ryby, bywając u swej ciotki w niedalekiej Rudzie Zajączkowskiej. Rzeka stała się później tytułową bohaterką powieści, a nazwa nadana jej przez pisarza przyjęła się wśród okolicznych mieszkańców i z czasem zaczęła powszechnie obowiązywać. Żeromski był uważnym obserwatorem otaczającego go świata, czego ślady wielokrotnie odkrywamy w jego twórczości. Dwór we wspomnianej Rudzie Zajączkowskiej w „Wiernej rzece” odgrywa rolę dworu Niezdoła, a ciotka pisarza pod wieloma względami przypomina główną bohaterkę – szlachciankę Salomeę Brynicką, która opiekuje się rannym (w bitwie, która naprawdę się wydarzyła pod niedaleką Małogoszczą) księciem Józefem Odrowążem. W zakończeniu powieści Salomea – zrozpaczona odjazdem ukochanego – zemdlona pada nad brzegiem „wiernej” rzeki…
W ramach „powtórki z Żeromskiego” nasza trasa dociera też do Ludyni, gdzie znajduje się XVIII-wieczny zespół dworski, który posłużył przy kinowych ekranizacjach „Syzyfowych prac” i „Przedwiośnia”. Dwór nie jest udostępniony na co dzień zwiedzającym, ale już jego wygląd zewnętrzny wzbudził nasze uznanie dla filmowców, którzy byli odpowiedzialni za znalezienie odpowiedniej lokalizacji. Budynek jest okazały, a przy tym autentycznie stary. Otoczony stawami emanuje niezwykłą atmosferą, która na chwilę pozwoliła nam się poczuć Cezarym Baryką. Ma tu podobno powstać muzeum arianizmu, bowiem koło dworu stoi pokaźny i dobrze zachowany zbór ariański z XVI wieku.
Z Ludyni „rzut beretem” już do położonej nieco z boku naszej trasy, osławionej przez ministra Przemysława „Trzy miliony” Gosiewskiego – Włoszczowej, nieopodal której leży wieś Czarnca. Warto tu zajrzeć, bowiem jest to rodowa posiadłość wielkiego męża stanu, bohatera sienkiewiczowskiego „Potopu” – hetmana Stefana Czarnieckiego, który się tu urodził i został pochowany. Powiadają, że tuż po śmierci zmarł również jego ukochany rumak (z którym hetman zdążył się przed zgonem czule pożegnać), a jego galop słychać na okolicznych polach i łąkach w każdą rocznicę śmierci pana.
Dziwnym trafem tego dnia, czyli 16 lutego, znaleźliśmy się w tych okolicach, gdy już zmierzchało. Z duszą na ramieniu i modlitwą na ustach, by nie zakopać się w śnieżnych zaspach, ruszyliśmy drogami. Białego rumaka na szczęście nie napotkaliśmy, ale też specjalnie się za nim nie rozglądaliśmy – cały odcinek pokonaliśmy z prędkością wyższą niż nakazywał rozsądek…
Metą naszej podróży są Nagłowice, w których żywot człowieka poczciwego wiódł ich właściciel (od 1545 r.) Mikołaj Rej. Renesansowemu pisarzowi poświęcone jest muzeum znajdujące się w Dworku Mikołaja Reja, który jednak powstał parę wieków później. W rozległym parku podobno wciąż jeszcze rosną dęby posadzone rękami ojca literatury polskiej. Chętni mogą za niewygórowaną opłatą przenocować w dworku i poczytać księgi, które – jak jednoznacznie dowodzi nasza wycieczka – wiele „rozkoszy dają”. Zrobiłeś ciekawe zdjęcia na trasie? Przyślij je wraz z krótkim opisem (andrzej.jedynak@auto-swiat.pl). Na najlepsze czekają upominki.
Galeria zdjęć
Wycieczka śladami polskich pisarzy
Wycieczka śladami polskich pisarzy
Wycieczka śladami polskich pisarzy
Wycieczka śladami polskich pisarzy
Wycieczka śladami polskich pisarzy
Wycieczka śladami polskich pisarzy
Wycieczka śladami polskich pisarzy
Wycieczka śladami polskich pisarzy