Nie bylibyśmy spełnieni, gdybyśmy po drodze nie odwiedzili enklawy polskości na Syberii, czyli wsi Wierszyna. Zawieźliśmy tam smakołyki z Krakowskiego Kredensu i stypendium na 3-letnie studia (z pokryciem kosztów) ufundowane przez Wyższą Szkołę Humanistyczną z Sosnowca. Potem zaczęliśmy przedzierać się w kierunku Siewierobajkalska drogą, której nie ma na rosyjskich mapach. Utrzymywana przez obsługę rurociągów dała posmak rosyjskiego off-roadu. Nagrodą za jej pokonanie był nocleg na kamienistej plaży Bajkału i kąpiel pod 200-metrowym klifem, z którego na dół prowadziła tak stroma ścieżka, że aby zjechać, trzeba było zsuwać się na 1. biegu reduktora, a wyjeżdżać na blokadach.
Później zaczął się prawdziwy off-road. Droga do Taksimo była przez miejscowych określana jako bardzo ciężka, mówili, że nawet jak uda się tam dotrzeć, to i tak trzeba zawrócić, bo dalej jest tylko zimnik (trasa dostępna zimą, często prowadząca korytami zamarzniętych rzek). Niezrażeni, lecz lekko zaniepokojeni, ruszyliśmy. Dalsza część trasy wzdłuż BAM-u zaskakiwała resztkami mostów połatanych czym popadnie i jeszcze większą ilością brodów sięgających szyb.
Wreszcie dojechaliśmy do słynnego mostu na rzece Vitim, który zbudowany jest z luźno poukładanych podkładów kolejowych na stalowej konstrukcji starego mostu kolejowego, ma 573 m długości, 2,4 m szerokości i zawieszony jest 15 m nad wodą. Przejazd był mocną męską przygodą. Dalej czekała rzeka Kulanda, przez którą trzeba przeprawiać się przy pomocy ciężarówki 6x6 – tak się stało, tyle tylko, że ciężarówka utknęła w lotnych piaskach i trzeba było zjechać do rzeki i wyciągać się na wyciągarce. Drugie auto pokonało rzekę za pojazdem gąsiennicowym ściągniętym do wyratowania Kamaza 6x6.
Kolejne dni to prowizoryczna odbudowa mostów i kolejne brody. W Chara postanowiliśmy dostać się na słynne (jedyne) wydmy Syberii. Okazało się to niemożliwe autami, ale dzięki pomocy przemiłych autochtonów udało się pozyskać pojazd gąsiennicowy, którym po przedarciu się przez okalające bagna wjechaliśmy na olbrzymie wydmy. Ostatnim etapem był most kolejowy na Olekmie. Uprosiliśmy przejazd na kołach, inaczej trzeba wracać do Hani, gdzie samochody ładowane są na platformę kolejową.
Od tej pory droga stawała się coraz lepsza. Po dwóch dniach walki dotarliśmy do Tyndy. BAM poległ… W następnym numerze relacja z Mongolii. Więcej na stronie www.syberia-mongolia.pl.