Gdy miałem 6 lat, rozwikłałem zasadę działania mechanizmu różnicowego. Potem to już jakoś tak poszło, wciągnąłem się…” – uśmiecha się pan Zdzisław. „Moja pierwsza praca zawodowa to Biuro Konstrukcyjne Przemysłu Motoryzacyjnego (BKPMot), w którym powstawały konstrukcje aut i silników samochodowych. Zajmowałem się tam badaniem pojazdów – zarówno powstających u nas, jak i konstrukcji zachodnich.
Prowadziłem też sekcję o nazwie „Wzorce zagraniczne”. Nie jest tajemnicą, że każdy ośrodek badawczo-rozwojowy na świecie podpatruje, co robi konkurencja. Kupuje się samochody i bada je. Przed podpisaniem umowy z Włochami na opracowanie i produkcję 125p trafił do mnie włoski Fiata 125.
Podczas badań odklejały się w nim klosze przednich, kwadratowych reflektorów. Opiniowałem, by zmienić te lampy na okrągłe, z zabezpieczającym klosz pierścieniem. Oprócz tego z sukcesem wnioskowaliśmy o płaskowniki osłaniające miskę olejową i osłony strzemion okładzin hamulcowych. Pył i piasek powodował szybkie zużywanie się klocków hamulcowych” – mówi Podbielski.
„Przy kupnie licencji Fiata 126 zostałem doradcą dyrektora technicznego Zjednoczenia Przemysłu Motoryzacyjnego oddelegowanym z Centralnego Ośrodka Konstrukcyjno-Badawczego Przemysłu Motoryzacyjnego (COKBPMot.) do pomocy. Byłem kimś w rodzaju technicznego suflera, miałem dość duże uprawnienia, ale ze względu na moje niewłaściwe pochodzenie społeczne oraz fakt, że nigdy nie należałem do partii, miałem swojego anioła stróża z SB, który cały czas patrzył mi na ręce. Pracowało się wtedy długo, nie dosypiało, stres, skończyło się to zawałem, którego dostałem zresztą w pracy.
A co zmieniono w 126p? Strona polska, ta techniczna, wnioskowała usunięcie zbiornika benzynowego ogrzewania, które zabierało sporo z i tak niedużego bagażnika. Jak wiadomo ,wniosek uwzględniono” – wspomina pan Zdzisław. Ponieważ z racji pracy cały czas miałem do czynienia z najróżniejszymi konstrukcjami, zdecydowałem się na ich opisywanie. Mój pierwszy artykuł został opublikowany
w „Technice Motoryzacyjnej”, a pierwsza książka jaką napisałem z moim ówczesnym szefem Hilarym Wilczkiem nosiła tytuł >>Słownik motoryzacyjny. Znormalizowane pojęcia i określenia<<. To był wtedy ewenement. Nikt wcześniej nie próbował nawet zabrać się za takie opracowanie i uporządkowanie pojęć i określeń z dziedziny motoryzacji. Była to pozycja przede wszystkim dla profesjonalistów.
Później napisałem książkę pozycję >>Samochody osobowe. Marki i modele<< – musiałem stać w kolejce w księgarni, żeby kupić kilka egzemplarzy i dać znajomym.
Sam najbardziej cenię książkę >>Samochody cieżarowe specjalne i autobusy<< – objaśniałem w niej konstrukcje tych pojazdów, przybliżyłem producentów”. Jednak największą popularność wśród fanów motoryzacji nasz bohater zyskał po wydaniu na przełomie lat 80. i 90. cyklu książek o zagranicznych autach. Składał się on z czterech pozycji: „Samochody francuskie”, „Samochody włoskie”, „Samochody Republiki Federalnej Niemiec” i „Samochody japońskie”. Każda z nich w pierwszym nakładzie była wydana w liczbie 100 tys. egzemplarzy!
„Jakie były dodruki, nie wiem, bo kiedyś autora nie informowano o wznowieniu. Nie dostawał też za to żadnego dodatkowego wynagrodzenia” – mówi Podbielski. Skąd w ogóle pomysł na takie publikacje? „Ja po prostu miałem te auta w badaniach, więc wiedziałem o nich bardzo dużo” – dodaje pan Zdzisław. Zdzisław Podbielski napisał ok. 5 tys. artykułów o tematyce motoryzacyjnej, a także wiele książek.
Galeria zdjęć
Każdy kto czerpie wiedzę nie tylko z internetu, musiał się natknąć na publikacje Zdzisława Podbielskiego. Kilka jego pozytcji dla fanów aut klasycznych ma nawet status kultowych.
Inżynier, który zajmował się badaniami samochodów przygotowywanych do produkcji.
Wnioskowaliśmy usunięcie benzynowego ogrzewania w 126p, bo zabierało ono dużo miejsca w bagażniku.
Kultowa pozycja o Fiacie 126p
Pierwsza kultowa książka