Poganiane biczem bezlitosnego prawa konsumpcji, tak samo jak ich żywi poprzednicy - konie, pochłaniają tysiące mil rocznie. I co z tego? Jasne jest to normalne, po to jest samochód. Z tym, że ilość ciężko pogodzić z jakością.

Subiektywnie-europejsko

Najlepsze samochody? "Sorry, here it sucks" - Ameryka wydaje się mieć słabsze rezultaty w zakresie balansu między wielkościami produkcji, a niezawodnością i wyglądem swoich produktów. Przywołując myśl jednego z menedżerów firmy motoryzacyjnej: "Naszym celem jest eksport miliona samochodów. Zaraz potem wyślemy 'bilion' hamburgerów". Buły z kotletem też tu "ssą"...

Stratus i Neon od Dodge’a, Explorer i Taurus od Forda, czy Malibu i Tahoe od Chevroleta nigdy nie powalały wyglądem, a jakością odbiegają od swoich europejskich odpowiedników. Sposób na to? Najnowsza strategia amerykańskich marek zakłada, obok reinkarnacji kultowych modeli, o czym później, "europejskie implanty" i kopiowanie dalekowschodnich pomysłów - między innymi na hybrydy.

Mariaże i miraże

Bill Ford wyciąga z rękawa jedna za drugą kampanię wizerunkową - aktualnie skupiając się na hybrydowych właśnie innowacjach i bezpieczeństwie rodem z Volvo Division (tak, marketing ostatecznie zjadł niezależność Szwedów). GM oficjalnie skleja swoje marki: skandynawskim 9-2X obrandowano Imprezę, Cadillac BTS na bazie 9-3 ma próbować rywalizacji z BMW, a Chevy’ego Tahoe sprzedaje się jako terenowego Saaba 9-7x w lukratywnej niszy premium-SUV. Drugi z trzech amerykańskich konglomeratów motoryzacyjnych ponad wszystko jednak przoduje w coraz to nowych kampaniach obniżek i wyprzedaży pt. "Daj dealerowi zarobić na hamburgera..."

DaimlerChrysler natomiast klonuje, knuje i waha się co do przyszłości. Po Crossfire na bazie SLK poprzedniej generacji przyszła kolej na R Klasę na bazie Pacifici. Poza tym Jürgen Schrempp z Dieterem Zetsche coraz to zmieniają plany, co do wprowadzenia Smarta na północnoamerykański rynek, mimo że samochód nie tylko zostałby tu wyśmiany, ale budzi też poważne wątpliwości, co do bezpieczeństwa pasażerów. Wyobraźmy sobie tylko jego kolizję ze średniej wielkości SUV-em lub pick-upem, wszędobylskimi w USA pojazdami.

Wygrywamy, wygrywają...

Efekty tej góry lodowej widoczne są jak na dłoni, a jeszcze bardziej na papierze. Amerykańska prasa fachowa, która notabene weszła właśnie w pączkujący okres plebiscytów i konkursów, lokuje na pole position..."importsy". Kandydująca do tytułu Samochodu Roku najnowsza Honda Civic ma co prawda silną opozycję w postaci Forda Fusion i Pontiaca Solstice, ale magazyn MotorTrend już przyznał czterem wersjom japońskiego klasyka swój tytuł "Car of the Year". W polu zostały obydwa powyższe "BigMacki" . Uzasadnienie? Sportowy Civic Si: "Chevy Cobalta SS i Forda Focusa ZX4 dokręcisz do 8.500 obr./min. tylko raz." Civic Coupe: "NSX w klasie kompakt." Civic sedan: "Jeżdżące dzieło sztuki." Civic Hybrid: "4,725 l/100km." Na razie nic dodać, nie ważcie się ująć - chyba, że spalanie.

Inne przykłady? Z tego samego magazynu: w klasie sportowych sedanów BMW 545i zostawia w tyle Infiniti M45 Sport i Mercedesa E500, a co najważniejsze Cadillaca STS V8, najnowszą chlubę koncernu GM. Ameryka rządzi w kategorii terenówek, vanów i pick-upów - być może. Jednak w teście Car&Drivera kandydujący do tytułu SUV-a roku Ford Explorer zostaje w tyle za nieśmiertelną Toyotą 4Runner, aspirującym VW Touaregiem, leciwym już nieco Mitsubishi Montero (Pajero) i relatywnie oszczędnym Nissanem Pathfinder. Honor nowego lądu ratuje na szczęście, wygrywający za "Wszystko-ciągnący silnik Hemi, świetny Quadra-Drive 2 i pozycję kierowcy jak w osobówce", Jeep Grand Cherokee.

Inny test tego samego tytułu. Z pięćdziesiątki aut wybrano TopTen. W dziesiątce najlepszych samochodów z USA są...3. Wynik 70/30, przy czym Corvetta, Mustang i 300C z Hemi to ikony, niemal weekendowe resoraki. Pozostałą siódemką można jeździć 24 godziny, 7 dni w tygodniu bez uszczerbku na budżecie domu. I może jeszcze jeden przytyk. Wskrzeszone Bugatti wjeżdża na piedestał prędkości dyskusyjnie pięknym modelem Veyron. Wpędza w kompleksy wiecznie głodnych Amerykanów. Ci wypuszczają wzmocnionego do poziomu TwinTurbo Saleena S7. Ten jest szybszy o 12 km/h, lżejszy o 550 kilogramów i o ponad połowę tańszy. Zapowiada się ciekawy sparing. Wszyscy wiedzą jednak, kto był pierwszy.

Piękne bestie

A’propos ogromnych mocy i oryginalnej stylistyki: to, co trzeba Ameryce przyznać, to siła przebicia w mocarnych modelach. Te, żeby wspomnieć tylko Forda Shelby 500, Corvetty, Forda GT40 i GT90, Vipery, Chevy’ego SSR, Vectory i klasyki w stylu Cobry, T-Bird, Mustanga, GTO, czy Challengera, zawsze były, są i będą (oryginały, a może nawet wskrzeszone wersje) gwoździem wielu show motoryzacyjnych i tematem rozmów płci brzydkiej.

Żeby jeszcze za chęcią wybicia się ponad wszystko - patrz Hummer, Jeep Commander i Chevy SSR - poszła dbałość o detale i styl wnętrza, jakość montażu oraz prowadzenie się. Na razie Buicki dla emerytów i wiecznie wojujące z Toyotą Fordy przegrywają plebiscyty "ssąc" na całego.

Horyzont

Szef amerykańskiego oddziału Toyoty wyraził ostatnio wieloznaczną obawę o losy koncernu GM. Czy oznacza to zapędy japońskiego giganta, co do góry lodu z Detroit? Jest to raczej uszczypliwa uwaga podgrzewająca rynkową rywalizację. Realne zagrożenie jest jednak ciągle żywe. Trójka głównych lokalnych producentów już na zbliżających się targach w swoim mieście zobaczy największych rywali. Zobaczymy, czy nowy Lincoln Aviator, Pontiac Solstice, Dodge Nitro, Dodge Sebring, czy międzynarodowy jednak Fisker, stawią czoła SUV-om, pick-upom, samochodom i rakietom w stylu Nissana/Infiniti GT-R z Europy i Azji. Jedno jest pewne - na tym rynku-ringu nigdy nie ma nudy.