- Electroride Futuri 4 to czterokołowiec z nadwoziem zamkniętym, którym kieruje się podobnie jak pełnowymiarowym samochodem
- Pojazd ten ma napęd w pełni elektryczny
- Electroride można zamówić w Polsce i odebrać w ciągu kilku dni
- Pojazd został użyczony do testu, a po teście został zwrócony
- Mikrosamochody – co kraj, to obyczaj
- Mówisz, że jesteś eko? Kup sobie Futuri
- Electroride Futuri 4: wnętrze to słaby punkt tego pojazdu
- Electroride Futuri 4: wyzwanie
- Electroride Futuri 4: komfort jazdy to nie był priorytet wynalazcy
- Czterokołowiec lekki, choć ciężki. Jak to możliwe?
- Mikrosamochód, czyli szkoła pokory
- Ale dlaczego on zwalnia?
- Electroride Futuri 4 – co to ma „pod maską”?
- Electroride Futuri 4 – trzy dni później…
- Electroride Futuri 4: zalety i wady
- Reasumując…
Jeśli chcesz zwracać na siebie uwagę na ulicy, nie kupuj Porsche, nie kupuj Ferrari, zignoruj Lambo. Electroride Futuri 4 – uwierz na słowo – budzi na ulicach większą sensację. Sensację, która, przynajmniej chwilami, jest naprawdę pozytywna. Autko wygląda trochę jak z kreskówki: jest nienaturalnie wąskie, dość krótkie i stosunkowo wysokie – w każdym razie sporo wyższe niż szersze. Wygląda trochę jak zabawka w wesołym miasteczku z tą różnicą, że nie obraca się na uwięzi, tylko można nim jeździć swobodnie po ulicach. Wygląda sympatycznie.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoMikrosamochody – co kraj, to obyczaj
W Niemczech mikrosamochody kojarzą się od lat z pojazdami, którymi jeździ się za karę. Gdy ktoś traci prawo jazdy np. za pijaństwo, przesiada się – o ile sąd nie zabronił – w mikrosamochód, który starsi kierowcy mogą prowadzić na dowód osobisty na takiej samej zasadzie jak ta, która pozwala w Polsce niektórym jeździć motorowerem bez prawka. Podobno są i tacy, którzy jeżdżą mikrosamochodami z wyboru...
W Polsce z kolei mikrosamochody są marzeniem wielu 16-latków – bo można nimi jeździć na prawo jazdy kat. B1. Najczęściej są one wyposażone w silniki spalinowe – małe (bywa, że 1-cylindrowe), głośne, wibrujące razem z całym pojazdem. Niby to jeździ, a jednak... też trochę jak za karę.
Futuri 4 to jeszcze inna liga: to mikropojazd na prąd klasyfikowany formalnie jako czterokołowiec lekki. Można nim kierować, mając 14 lat i prawo jazdy AM.
Mówisz, że jesteś eko? Kup sobie Futuri
Futuri 4 to w gruncie rzeczy powrót do korzeni elektromobilności: jest mały, tani, zużywa niewiele energii, jest przeznaczony do jazdy na raczej krótkich dystansach, lokalnie: do sklepu, do biblioteki, do ścisłego centrum miasta, gdzie nierzadko da się nim zaparkować, stając bokiem, prostopadle do kierunku jazdy w szparze pomiędzy innymi samochodami. Jest idealny do jazdy po wąskich uliczkach. Jeśli chcesz ratować planetę, nie kupuj Tesli, przejdź z pogardą obok wypasionej Kii o masie ponad 2 ton z zasięgiem 500 km – kup sobie mikrosamochód o zasięgu 60 km. Słońce czy deszcz – wsiądziesz i pojedziesz. Zresztą sam zobacz.
Electroride Futuri 4: wnętrze to słaby punkt tego pojazdu
Sympatyczne wrażenie, jakie robi ten samochodzik z zewnątrz, nieco pryska po zajęciu miejsca za kierownicą. Jakość wykończenia, w tej kategorii cenowej w sumie nie może być inaczej, jest po prostu zła. Plastiki kojarzą z tanim towarem rodem z popularnej chińskiej platformy handlowej. Albo z rosyjską motoryzacją lat 90., może nawet trochę poniżej. Widać, że nikt nie stawiał na komfort: miało być nadwozie zamknięte, to jest. Miała być podłoga – to jest. Miało być tanio – proszę bardzo, kolego. Tu coś odstaje, tu coś się nie domyka, ale jest to wszystko bardzo proste w obsłudze. Po lewej stronie pięć przycisków w stylu „radio lampowe” do obsługi radioodtwarzacza, po prawej przyciski: ciepło, zimno, światło przeciwmgielne, wycieraczka, spryskiwacz. I pokrętło do obsługi napędu: do tyłu, do przodu.
Z plusów: fotel kierowcy wyposażony jest w trzypunktowy pas bezwładnościowy. Z tyłu (to już minus) mamy tylko pas biodrowy zrobiony całkiem „na sztukę”, poprowadzony od lewa do prawa przez całą szerokość kanapy. Nie da się zamontować fotelika dla dziecka. Kanapa jest mniej więcej 1,5-osobowa – formalnie dla jednej osoby, ale w praktyce jest to także miejsce na bagaż.
Kolejny plus: szyberdach, który jest naprawdę przydatny – otwiera się go pod prąd jak w starym autobusie. Jest on przydatny, bo autko nie ma klimatyzacji – przycisk „Cool” uruchamia jedynie rachityczny, za to głośny nawiew. Minus: w testowym egzemplarzu szyberdach jednostronnie odstawał.
Są pedały jak w normalnym samochodzie: gaz i hamulec. Po prawej stronie fotela hamulec ręczny. W sumie nie ma się nad czym zastanawiać: zwalniam ręczny, pokrętło przestawiam na „Drive”, naciskam gaz…
Electroride Futuri 4: wyzwanie
Firma, która sprzedaje w Polsce te mikropojazdy, pozwala odebrać sprzęt w jednym ze sklepów, ale też na życzenie dowozi je klientowi pod wskazany adres. Z producentem umawiam się, że przywiezie mi Futuri na test pod biuro na warszawskim Służewcu, a po kilku dniach odbierze spod mojego domu na przedmieściach po drugiej stronie miasta. Ustawiam sobie cel minimum: przejechać przez Warszawę. Trochę się tego boję.
Mój niepokój narasta po zajęciu miejsca w fotelu kierowcy – jak na jedną osobę przestrzeni jest więcej, niż trzeba, a jednak jest wrażenie zamknięcia w kapsule. Kierownica jest mocno pochylona do poziomu, trochę jak w ciężarówce, aby do niej komfortowo sięgać, muszę fotel przesunąć do przodu, aż prawie dotykam kolanem deski rozdzielczej. Fotel nie ma, niestety, regulacji na wysokość, kierownica też nie ma regulacji. Siedzi się dość nisko, trzeba się więc na postoju przyzwyczaić do tego, gdzie są pedały, zwłaszcza hamulec, i zapamiętać ich nie całkiem ergonomiczną pozycję. Jeszcze lusterka: reguluje się je ręcznie z zewnątrz, ale bardzo łatwo – do obu można sięgnąć ręką bez problemu. Szyby uchylane są wygodnie, elektrycznie. Wewnętrznego lusterka brak.
Electroride Futuri 4: komfort jazdy to nie był priorytet wynalazcy
Jeszcze na parkingu przekonuję się, że mikroautko ma kamerę cofania, która działa całkiem dobrze – to pozytywne zdziwienie. Wsteczne lusterko i tak by się jednak przydało, bo kręcąc kierownicą, zasłaniam sobie ekran. W końcu mijam szlaban i wyjeżdżam na ulicę.
Wrażenie pierwsze: jest głośno. Mocno hałasuje przekładnia – potem orientuję się, że to dźwięk mostu napędowego, który rozchodzi się po całej kabinie. Pojawiają się też piski, trzaski, łomot przy przejeżdżaniu przez tory tramwajowe. Gdy patrzy się na jadące Futuri z boku, zupełnie tego nie słychać.
Wrażenie drugie: trzęsie na nierównościach. Kółka mają obręcze 12-calowe jak w naszym polskim Maluchu z czasów słusznie minionych, ale opony są niższe, a zawieszenie jest twardsze i ma krótszy skok – z uwagi na wysokość pojazdu nie powinno się ono za bardzo przechylać, więc czuć każdą nierówność.
Wrażenie trzecie: osiągi głowy nie urywają, ale są adekwatne do całej konstrukcji: 45 km/h to może niedużo, ale nie chciałbym manewrować sympatycznym Futuri przy prędkości, dajmy na to, 70 km/h. To mogłoby się źle skończyć.
Czterokołowiec lekki, choć ciężki. Jak to możliwe?
Z formalnego punktu widzenia Futuri 4 jest przedstawicielem czterokołowców lekkich, które wolno prowadzić, mając prawo jazdy kat. AM. Można takie prawo jazdy zdobyć za zgodą rodziców już w wieku 14 lat. To ciekawe także z tego powodu, że maksymalna masa własna czterokołowca lekkiego (co wynika z Kodeksu drogowego) to 350 kg. Przepisy, jak widać, są bardzo labilne (trudne słowo): okazuje się, że choć z bateriami Futuri 4 waży już ok. 420 kg, to przepisy homologacyjne mówią, że "wraz z paliwem" masa czterokołowca lekkiego może wynieść nawet 425 kg. A więc wszystko się zgadza.
Mikrosamochód, czyli szkoła pokory
Tymczasem w drodze na praską stronę Warszawy od nowa uczę się życia. Moje miejsce jest na prawym pasie, przy krawężniku. Mandatów za przekroczenie prędkości się nie boję, ale starannie pilnuję pierwszeństwa przejazdu, by nikomu nie wyjechać przed maskę, chętnie też wpuszczam na swój pas potrzebujących. Jestem pełen pokory. Nie chciałbym ryzykować zderzenia z normalnym samochodem, wydaje mi się, że strefa zgniotu Futuri 4 kończy się za oparciem mojego fotela. Potem, w rozmowie z prezesem firmy Electroride dowiaduję się, że strach ma wielkie oczy: otóż poszycie nadwozia mikroautka jest zrobione wprawdzie z tworzyw sztucznych, ale po pierwsze, porzą∂nych, a po drugie, przykręcone jest ono do ramy tworzącej rodzaj klatki bezpieczeństwa. Drzwi też mają wzmocnienia. To się tak łatwo nie zgniecie przy 30 km/h, ale też nie liczcie na to, że przeciążenia będą złagodzone przez strefy kontrolowanego zgniotu. W sumie, gdyby jeszcze założyć kask... (kask oczywiście nie jest wymagany w przypadku czterokołowców z nadwoziem zamkniętym).
Przedstawiciele producenta proszą, aby nie porównywać Futuri 4 z samochodami, bo to przecież nie jest samochód tylko mikrosamochód – formalnie czterokołowiec lekki. To inna liga, także inna liga cenowa, można porównywać go z quadami albo motorowerami. Rozumiem, a jednak tak całkiem uniknąć porównań nie mogę. W czasach, gdy unijne przepisy każą w samochodach montować ABS-y, ESP, poduszki powietrzne i dziesiątki systemów asystujących podwyższających cenę ale też zapewniających bezpieczeństwo – jadę nowym pojazdem z zieloną tablicą rejestracyjną, który nie ma nic. Nie ma ABS-u, nie ma airbagów, jedyna zaawansowana elektronika pokładowa to radioodtwarzacz, który i tak na dobrą sprawę nie działa. Czterokołowiec nie musi mieć tych wszystkich systemów, to zrozumiałe, ale np. ABS mogłby mieć, bez ABS-u, przy tych proporcjach nadwozia jazda np. po śniegu jest niemal wykluczona.
Tymczasem robi mi się gorąco, otwieram szyberdach. Po jakimś czasie robi się znów gorąco i znów otwieram szyberdach, który sam opuścił się od wibracji.
Pojazd trzęsie się, rezonuje, podskakuje.
Tymczasem po kilkunastu kilometrach zaczynam już łatwiej trafiać w pedał hamulca, hałas staje się mniej dokuczliwy, "wjeżdżam się" w tę budkę na kołach. Zaczyna mnie niepokoić jednak co innego…
Ale dlaczego on zwalnia?
Cała trasa ma 26-28 km (zależy, jak jechać), w tym przypadku pewnie wyszło dłużej, bo omijam odcinek drogi ekspresowej, na który czterokołowiec nie ma wstępu. Im bliżej celu, tym wyraźniej jakby maleją osiągi Futuri, które już nie osiąga 45 km/h. Teraz prędkość maksymalna spadła poniżej 40 km/h. Ki diabeł?
Wrodzony brak zaufania w urządzenia elektryczne rozbudza wyobraźnię: może długotrwała jazda z gazem wciśniętym do deski rozgrzała baterię litowo-jonową i ona zaraz się zapali? Albo zapali się w garażu, gdy podłączę Futuri do ładowania? A może zablokował się hamulec i stąd te popiskiwania, może coś tam się grzeje do czerwoności?
Dojeżdżam na miejsce, sprawdzam koła: chłodne, wszystko gra. Po godzinnej zwłoce podłączam ładowarkę (wygląda jak nieco uproszczona ładowarka od roweru elektrycznego, z jednej strony ma wtyczkę do gniazdka 230 V, z drugiej złącze jak do zasilania sprzętu RTV) – działa.
Dokształcam się: nie, Futuri nie korzysta z technologii litowo-jonowej, pod kanapą zamontowanych jest pięć połączonych szeregowo akumulatorów żelowych 12 V. To dlatego osiągi spadają wraz z rozładowaniem baterii – taka już cecha baterii kwasowo-ołowiowych… Po prostu wraz ze spadkiem napięcia maleje moc układu. Wszystko działa tak, jak powinno.
Electroride Futuri 4 – co to ma „pod maską”?
Technologia zastosowana w tym mikrosamochodzie jest, można powiedzieć, sprawdzona. Jest tak prosta, jak to tylko możliwe: już wiemy, że nadwozie i wszystko w ogóle przykręcone jest do konstrukcji ramowej, napęd to sztywny most, do którego przykręcony jest z zewnątrz silnik elektryczny o mocy maksymalnej 2000 W (nieco poniżej 2,7 KM, w praktyce pewnie nawet mniej). Hamulce są tarczowe – choć z płynności hamowania zupełnie to nie wynika, one są naprawdę tarczowe. Systemu rekuperacji (odzyskiwania energii z hamowania) brak. Magazyn prądu tworzą akumulatory żelowe 12 V, co jest i wadą, i zaletą – jakby się zużyły, za nieduże pieniądze można kupić nowe w każdym sklepie z akumulatorami. System elektryczny jest maksymalnie uproszczony.
Wadą tego układu są niskie osiągi, które w miarę wyczerpywania się energii spadają, prędkość maksymalna maleje do nawet 35 km/h. Zasięg oficjalnie wynosi 70 km, podobno można uzyskać więcej, jadąc inaczej niż z gazem w opór, ale też „ostra” jazda, ciężki ładunek albo wzniesienia drastycznie go skracają, choćby i o połowę (mi wyszło, powiedzmy, 50 km). Zasięg skraca też chłód. Tu ciekawostka: Futuri ma ogrzewanie, ale raczej symboliczne – bo skąd brać prąd?
Electroride Futuri 4 – trzy dni później…
Po przejechaniu ok. 80 km odkryłem, że nabrałem już wręcz małpiej zręczności w powożeniu mikroautkiem, co początkowo wydawało mi się niemożliwe. Już się nie boję, że się przewróci, nie przewraca się. Po kolei zabieram na przejażdżkę sąsiadów: wszyscy zachwycają się wyglądem Futuri z zewnątrz i z każdego entuzjazm cokolwiek uchodzi, gdy wsiądzie do środka. Po co tam zagląda, po co maca, to jest do jeżdżenia! Wszyscy się dziwią, że głośno i że tak trzęsie.
Zaczynam się zastanawiać, dla kogo jest ten (mikro)samochód.
14-letniemu synowi do jazdy po ruchliwym mieście bym go nie powierzył – ograniczone osiągi są bowiem w kontekście bezpieczeństwa i zaletą, i wadą. Kierując czterokołowcem wśród dwa razy szybciej jadących samochodów, trzeba jednak znać swoje miejsce, mieć poukładane w głowie, to jest czterokołowiec, a jednak jeździ nim się jak samochodem, tzn. mikrosamochodem. W spokojnej okolicy miałbym mniej obiekcji.
To pojazd dobry do ścisłego centrum, zaparkujesz go gdziekolwiek i za darmo. To dlatego np. we Włoszech takie mikropojazdy są niezwykle popularne. To pojazd dobry też na wieś, by nie jechać 3 km do sklepu dużym samochodem albo ciągnikiem. Wszędzie, gdzie nie opłaca się jechać samochodem i nie chce się jechać rowerem lub iść, mikrosamochód jest opcją. Pamiętaj tylko, że nie jest to pojazd całoroczny – na mroźną zimę nie bardzo się nadaje, nie ma porządnego ogrzewania, za mały ma magazyn prądu.
Electroride Futuri 4: zalety i wady
Polska firma ma w ofercie szereg mikropojazdów, które składa w Polsce z komponentów sprowadzanych z różnych krajów – np. rama Futuri 4 z tabliczką znamionową pochodzi z Chin. W każdym razie u różnych polskich dystrybutorów czy choćby na Ali znajdziecie na oko niemal identyczne pojazdy albo kompletne napędy do nich, podobno jednak to nie całkiem to samo. Parę przemyśleń:
- Podoba mi się, że z Futuri 4 można wysiadać na dwie strony – bez różnicy;
- Fajnie, że tylna szybka się uchyla, niefajnie, że tylko na potrzeby poprawy wentylacji – nie da się jej otworzyć, by od tyłu włożyć zakupy czy inny bagaż. Pasażer i bagaż wchodzą drzwiami z boku;
- Pomyłką jest malowanie elementów deski rozdzielczej srebrną farbką – jasny kolor bardzo odbija się w szybie, która nie ma żadnych powłok przeciwodblaskowych;
- Nocą w szybie odbija się też ekran, który nie ma osłonki;
- Brakuje na desce rozdzielczej miejsca na cokolwiek – jest pochyła; niby telefon można trzymać w kieszeni drzwi albo można mieć dobry, odporny na wstrząsy wieszak mocowany do szyby, a jednak ktoś tego kompletnie nie przemyślał;
- Zaletą jest sterowanie jak w normalnym samochodzie: z kierownicą, kierunkowskazami, światłami. Pojazd jest łatwy w obsłudze – prościej się nie da; to także pojazd, na którym można legalnie uczyć dziecko jazdy samochodem – o ile ma prawko na motorower;
- Jakość oświetlenia jest, jaka jest, ale nocą się śpi, a nie jeździ. Zresztą przy tej prędkości…
- Na głowę się nie leje, no chyba że przez nieszczelny szyberdach;
- Cena 30 tys. zł – hmm… największym wrogiem Futuri są dopłaty do elektryków, które można dostać np. na normalny samochód, ale już nie na mikrosamochód (wyjątek dotyczy firm, które mogą ubiegać się o 4 tys. zł dopłaty m.in. na czterokołowiec). Znów to porównanie do samochodu, ale muszę: jeden z najtańszych samochodów elektrycznych, Dacia Spring, po dopłacie 27 tys. zł wychodzi poniżej. 50 tys. zł, a po "małej" dopłacie 60 tys. zł. jest wprawdzie wciąż dwa razy droższy niż Futuri4, ale jednak nieporównywalnie więcej wart…
Reasumując…
O przydatności mikrosamochodu przesądza otoczenie: nie jeździłbym tym przez całą Warszawę do pracy, bo jazda 30-40 km/h wśród samochodów jadących dwa lub trzy razy szybciej to szaleństwo. Ale już w bezpośrednim sąsiedztwie domu, na przedmieściach, gdzie obowiązuje „strefa 30” i kierowcy zwyczajowo jeżdżą 50 km/h – czemu nie. Oczywiście, ważna są też alternatywne rozwiązania (rower, motorower, itp.): jeśli ich nie ma, o decyzję dużo łatwiej.