• Dawne "designo", czyli paleta ekskluzywnych kolorów, skór i dodatków, to teraz "Manufaktur". Edycja ta ma w standardzie dodatki za prawie 300 000 zł
  • W opcji można zamówić ładowanie prądem stałym o mocy do 60 kW – niewiele hybryd plug-in oferuje taką możliwość
  • Największym minusem wersji hybrydowej jest bagażnik mniejszy o aż 200 l względem spalinowej odmiany

Matowy czarny lakier, czarne felgi "20-ki", stylizacja AMG, a to wszystko na przedłużonym nadwoziu – taka specyfikacja pachnie megamocą i szwarccharakterem, z którym lepiej nie zadzierać. W przypadku bohatera tego testu jednak groźne opakowanie kryje najprzyjaźniejszą środowisku wersję Mercedesa klasy S – hybrydową "580-kę" plug-in – a o ekologicznej stronie napędu świadczy dopisek "e". Za oznaczeniem liczbowym kryje się trzylitrowa rzędowa "szóstka" generująca 367 KM, wspomagana 150-konną jednostką elektryczną, zasilaną z akumulatora o pojemności aż 28,6 kWh – to więcej niż w niejednym małym elektryku.

Według danych WLTP S 580 e ma zużywać tylko 0,9 l/100 km i przejeżdżać w trybie elektrycznym aż 107 km na ładowaniu. Brzmi zbyt pięknie jak na 5,3-metrową superluksusową limuzynę o łącznej mocy 510 KM? Sprawdziłem to równie skrupulatnie, jak przyspieszenie, hamowanie, hałas w kabinie czy... fotele z masażem i szereg innych, bajecznych udogodnień.