- Volvo potwierdza, że produkcja auta elektrycznego jest znacznie bardziej nieekologiczna niż spalinowego. Jednocześnie udowadnia, że elektryki potem są bardziej eko
- Jeśli auto w ciągu całego swojego życia pokona 200 tys. km, to nawet w najgorszym wypadku pozostawi po sobie o 15 proc. mniejszy ślad węglowy niż auto z napędem konwencjonalnym
- Uwzględniając jednak koszt energetyczny produkcji paliwa, okazuje się, że ilość wyemitowanego dwutlenku węgla przez samochód elektryczny zrówna się z autem spalinowym już po trzech latach eksploatacji
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Szwedzka marka na szczycie klimatycznym COP26 podpisała się pod porozumieniem, według którego do 2035 r. skończy ze sprzedażą aut o napędzie spalinowym, a w ofercie zostaną tylko pojazdy bezemisyjne. W tym samym czasie Volvo przedstawiło także raport, który porównuje emisję dwutlenku węgla takich samych samochodów różniących się jedynie napędem. Chodzi o XC40 napędzane benzyną oraz elektryczne XC40 Recharge i C40 Recharge (odmiana coupe). Samochody te dzielą ze sobą bardzo wiele podzespołów, były więc idealne do tego badania.
Elektryk kosztowny w produkcji, ale...
Jak się okazało, znaczne różnice są już na etapie produkcji, gdzie zdecydowanie lepszym wynikiem może się pochwalić pojazd napędzany benzyną. Produkcja aut elektrycznych generuje o 70 proc. więcej dwutlenku węgla niż auto spalinowe. Szczególny wpływ ma na to produkcja akumulatora. Jednak to dopiero początek, później role powoli zaczynają się odwracać.
W trakcie eksploatacji ślad węglowy elektryka spada, dzięki czemu osiąga on w końcu poziom niższy od auta spalinowego. Aby sprawdzić, ile kilometrów trzeba przejechać, żeby elektryk osiągnął równowagę węglową z odmianą spalinową, Szwedzi wzięli pod uwagę całkowity cykl życia auta razem z jego wytworzeniem, w tym wydobycie surowców, procesy produkcyjne i tankowanie paliwa. Dystans, jaki pokonali, wynosił 200 tys. km.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Uwzględniono trzy różne scenariusze oparte na globalnej podaży energii elektrycznej, równowadze między energią odnawialną i zwykłą w EU28 oraz pełnej energii odnawialnej.
W przypadku pierwszego z nich - Volvo C40 Recharge - musi on pokonać dystans 110 tys. km, zanim osiągnie równowagę z modelem spalinowym. Daje to ponad połowę okresu eksploatacji, a emisja podczas całego cyklu życia auta będzie mniejsza o 15 proc. niż w przypadku auta spalinowego. W przypadku mieszania energii odnawialnej i zwykłej potrzeba 77 tys. km, a ogólna emisja jest mniejsza o 30 proc.
Jeśli natomiast samochód byłby ładowany tylko z odnawialnych źródeł energii, to próg rentowności uzyskany zostaje przy 49 tys. km, a ślad węglowy jest mniejszy o 50 proc.
Badania jednak skończyły się przy 200 tys. km, a Volvo uznało ten przebieg jako koniec życia samochodu. W rzeczywistości jednak rzadko kiedy samochody przejeżdżają w ciągu całego swojego życia tylko taką odległość. Wyniki mogą być zatem jeszcze lepsze.
Nie wszyscy w to wierzą
Nie wszyscy jednak zgadzają się z przedstawionymi wynikami. Serwis elektrowoz.pl twierdzi, że badanie nie przedstawia całej prawdy, a samochód elektryczny zrównuje się swoim śladem węglowym ze spalinowym zdecydowanie szybciej. Jak podkreślono, w badaniu szwedzkiego producenta wykorzystano spalanie na podstawie normy WLTP, a nie prawdziwe. Zakłada się więc, że podczas codziennego użytkowania spalanie silnika spalinowego będzie większe.
Bycie eko już po trzech latach
Uwzględnienie realnego spalania pokazuje, że przy wykorzystywaniu energii ze źródeł odnawialnych i zwykłych, równowaga będzie osiągnięta po około 35 tys. km. W takim przypadku już po średnio trzech latach od produkcji elektryk jest bardziej ekologiczny od odmiany spalinowej.
Ponadto, choć Volvo uwzględniło wiele zmiennych, zapomniało o energii, która jest potrzebna do wydobycia i przerobienia ropy naftowej w benzynę. Trzeba zatem doliczyć około 30 proc. więcej dwutlenku węgla na każdy spalony litr benzyny.
Serwis poddaje w wątpliwość także wyższy koszt energetyczny produkcji podwozia samochodu elektrycznego, a także przyjęcie stałego miksu energetycznego. Chodzi o to, że z każdym rokiem udział odnawialnych źródeł energii w prądzie będzie wyższy, zatem ślad węglowy spadnie. W badaniu Volvo miks jest stały.
Oczywiście nie da się uwzględnić wszystkich czynników. Do rzeczowego i bardzo dokładnego badania trzeba by jeszcze uwzględnić styl jazdy kierowcy oraz to, czy jeździ na niedogrzanym silniku, a może długie trasy. Ponadto dochodzą tu także wszelkiej maści naprawy jednostek napędowych i osprzętu.
Jedno jednak jest pewne. Samochód elektryczny przez normalny okres eksploatacji, zaczynając od produkcji, a kończąc na złomowaniu, zostawi mniejszy ślad węglowy niż porównywalny samochód z silnikiem spalinowym. Wszyscy natomiast zdajemy sobie sprawę, że samochód nie kończy żywota z przebiegiem 200 tys. km, zatem różnica w wyemitowanym dwutlenku węgla między samochodem spalinowym a elektrycznym może być jeszcze większa.