Samo naliczanie opłat kontrolowałaby sieć satelitów. Sekretarz w brytyjskim Ministerstwie Tranportu, Alister Darling uważa, że nowy system jest niezbędny i jedynie takie rozwiązanie pozwoli na uniknięcie czarnego scenariusza, jaki czeka Wielką Brytanię, czyli wzrostu natężenia ruchu na głównych krajowych trasach aż do ich całkowitego zakorkowania.

Takie rozwiązanie pozwoli na skuteczne ograniczenie liczby pojazdów poruszających się po drogach. Założenia są bowiem takie, że w opłata za przejechanie daną trasą będzie tym wyższa, im większy ruch będzie panował na tej trasie.

Musimy jak najszybciej znaleźć rozwiązanie i przejść z tradycyjnego systemu naliczania opłat na nowy system biorący pod uwagę takie czynniki, jak natężenie ruchu, pokonywany dystans, pora dnia itp. Inaczej za 20-30 lat staniemy przed ogromnym problemem, wtedy jednak będzie już za późno." stwierdził Darling.

Według analizy przeprowadzonych w poprzednim roku na zlecenie rządu, zmiana systemu opłat i likwidacja podatku paliwowego obniżyłaby cenę benzyny o połowę. Z drugiej jednak strony, jak wyliczyły brytyjskie gazety, koszt przejechania jednej mili wyniósłby w niektórych przypadkach nawet 1,34 funta.

"To kradzież w biały dzień, rząd przygotowuje sobie maszynkę do nabijania własnej kasy" skomentował rządowy pomysł Mike Rutherford ze Stowarzyszenia Kierowców.

Według Darlinga infrastruktura dla nowego systemu będzie gotowa w ciągu następnych 10-15 lat, a pierwsze testy funkcjonowania rozpoczną się za 5-6 lat. Za poligon doświadczalny ma posłużyć duża konglomeracja West Midland albo Greater Menchester.

Z całej sytuacji zadowoleni są jedynie obrońcy środowiska ale i oni zauważają, że pomysł jest raczej chybiony: "Wysokie opłaty raczej nie spowodują tego, że ludzie przestaną korzystać z samochodów, rząd musi znaleźć inny argument, żeby przekonać społeczeństwo brytyjskie do używania alternatywnych środków transportu, komunikacji miejskiej, rowerów czy własnych nóg."