Można by rzec: kompas dobrze wyznaczył kierunek! Styliści i inżynierowie Jeepa podczas zabiegów odświeżających Compassa poszli we właściwą stronę. Samochód odmłodniał – dosłownie i w przenośni.
Także cena (od 82 500 zł) jest nieco niższa niż w przypadku rywali, z którymi Jeep chce konkurować. Czy w tej sytuacji VW Tiguan bądź Toyota RAV4 mogą czuć się zagrożone?
Bez wątpienia upodobnienie Compassa do debiutującego kilka miesięcy wcześniej Grand Cherokee wyszło na dobre. Auto wygląda znacznie atrakcyjniej i nowocześniej, choć zachowało cechy typowe dla marki, np. 7-szczelinowy grill. We wnętrzu znajdziemy więcej zaokrągleń, kilka nowych dodatków podnoszących komfort i funkcjonalność podróży, a także wyższą jakość wykończenia (pięta achillesowa poprzednika!), choć tu trzeba jasno zaznaczyć, że do perfekcji jest jeszcze daleko.
Nieźle prezentuje się wyposażenie. W podstawowej wersji Sport otrzymamy m.in. airbagi kierowcy i pasażera oraz: kurtyny powietrzne, system kontroli trakcji, klimatyzację, „elektrykę” szyb i tempomat.
Pod maską Compassa może pracować 2-litrowy benzyniak (156 KM) lub turbodiesel 2.2 CRD/163 KM. Mieliśmy okazję sprawdzić obie jednostki. Benzyniak płynnie rozwija moc i okazuje się cichy, ale brakuje mu trochę werwy. Natomiast jednostka CRD jest znacznie silniejsza, żwawsza i oszczędniejsza, wytwarza niestety większy hałas, a poza tym sprawia wrażenie dość topornego napędu.
Kupno diesla ma jednak niepodważalną zaletę – seryjny napęd 4x4 (w wersji benzynowej napędzana jest tylko przednia oś). Za rozdział momentu odpowiada sprzęgło międzyosiowe z możliwością blokowania osi przedniej i tylnej (tryb Lock). Trzeba przyznać, że dzielność terenowa Compassa jest zadowalająca jak na małego SUV-a. Nieźle wypadają także własności jezdne – zawieszenie okazuje się bardziej sprężyste niż w poprzedniku.
Czy odświeżony miejski SUV Jeepa przekona potencjalnych nabywców? Czas pokaże. Samochód już trafił do polskich salonów.