Wrangler to surowe auto przeznaczone dla wąskiego grona odbiorców doceniających jego ponadprzeciętne walory. Ale czy taki samochód musi być pozbawiony odrobiny luksusu w postaci eleganckiego, dobrze wyposażonego wnętrza? Konstruktorzy Jeepa doszli do wniosku, że nie. Efektem najnowszych modernizacji jest zupełnie nowa deska rozdzielcza, bogatsze wyposażenie, ale też mocniejszy silnik Diesla i poprawiona przekładnia automatyczna.
Do testu trafiła słynna odmiana Rubicon. Jej terenowe zalety chyba wszyscy znają, ale z dziennikarskiego obowiązku przytoczymy je. To m.in. skrzynia redukcyjna z niskim przełożeniem o wartości 4,0:1, seryjne blokady mechanizmów różnicowych (przód i tył), wzmocniony most przedni oraz odłączany przedni stabilizator. W połączeniu z krótkim nadwoziem otrzymujemy niemal monstrum gotowe do podbijania off-roadowego świata. Jak jest w praktyce? Tak samo dobrze jak w opisie.
Reduktor w połączeniu z automatyczną skrzynią pozwala z minimalną prędkością (rzędu 1-2 km/h) i zegarmistrzowską precyzją pokonywać przeszkody. Gdy na trasie spodziewamy się dużych dołów jednym ruchem odłączamy stabilizator i poprawiamy wykrzyżowanie osi o blisko 30 procent! Nadwozie bardzo rzadko wchodzi w konflikt z przeszkodami, niezbyt często słyszymy szuranie podwoziem, ale to i tak zazwyczaj nic złego, jako że pod spodem mamy komplet seryjnych osłon.
Jeśli elektroniczny system dohamowujący koła nie daje sobie rady z utrzymaniem trakcji, skorzystać możemy z blokad obydwu dyferencjałów. Terenowy ideał? Jeśli Wrangler takim nie jest, to brakuje mu naprawdę niewiele.
Jak sprawa wygląda na szosie? Nieco mniej różowo. Wypomnieć trzeba uproszczony układ napędowy, w którym z opcji „4x4” korzystać możemy tylko na śliskich nawierzchniach. Można przecież zastosować centralny mechanizm różnicowy i – nie idąc na kompromis – wprowadzić opcję jego całkowitej blokady. Trzydrziowe nadwozie oferuje bardzo mało miejsca. Dobrze jest dopóki z auta korzystają tylko dwie osoby o niewielkich potrzebach transportowych.
Zajmowanie miejsc z tyłu jest dość trudne, poza tym trzeba mieć wtedy rozłożoną do normalnej pozycji, dwuosobową, niedzieloną kanapę tylną – a za nią zmieszczą się co najwyżej dwie torby z laptopami. Pamiętajmy też, że Wranglery nie mają wersji z metalowym dachem. W zależności od tego, co kupimy, nad głowami będziemy mieć miękkie poszycie lub nakładkę z tworzywa.
Jeśli tylko wykorzystujemy terenowe walory auta szybko przyzwyczaimy się do niedogodności. Zwłaszcza że najnowsza wersja silnika oferuje naprawdę przyjemne przyspieszenie, poprawiona skrzynia spisuje się bez większych zarzutów (choć nierewelacyjnie), zaś nowe wnętrze pozwala poczuć odrobinę komfortu również z dala od cywilizacji. Krótkomówiąc: jeśli auto się podoba (a trudno o takich, którzy z czystym sumieniem powiedzą, że nie) i mamy trochę wolnej gotówki, będzie to dobry zakup. Czasem przecież trzeba pokierować się sercem nie rozumem.