Auto Świat Klasyki Nowa Lancia Stratos: ikona rajdowych tras powraca

Nowa Lancia Stratos: ikona rajdowych tras powraca

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

O Lancii Stratos marzyć może każdy kierowca. Niemiecki przedsiębiorcaMichael Stoschek swoje marzenie urzeczywistnił. Zapraszamy na pierwsząprzejażdżkę New Stratosem

Nowa Lancia Stratos: ikona rajdowych tras powraca
Zobacz galerię (8)
Auto Świat
Nowa Lancia Stratos: ikona rajdowych tras powraca

Tor Le Castellet we Francji. Długi lewy zakręt, następnie prawy, bardziej zdradliwy, trudniejszy. Na twarzy Michaela Stoscheka pojawia się uśmiech. Tak wygląda człowiek zadowolony z siebie, a jeszcze bardziej ze swojego auta. Nic dziwnego, New Stratos jest nie tylko niesamowicie szybkim samochodem sportowym – to jego dziecko. Stoschek wskrzesił na nowo Lancię Stratos, nietuzinkowy samochód z lat 70. XX w., rajdową legendę.

Zapinam 6-punktowy pas bezpieczeństwa i spoglądam na 7 pięknych okrągłych zegarów z czerwonymi wskazówkami. Centralne miejsce zajmuje obrotomierz wyskalowany do 10 tys. obr./min. Pierwszy z prawej to wskaźnik działania siły odśrodkowej. W brzuchu czuję dziwne mrowienie. To chyba strach. Jeśli rozbiję jedyny dotąd egzemplarz New Stratosa o bandę, to Stoschek mnie zabije.

Bolid rusza z takim impetem, że zaczynam mieć obawy, czy to w ogóle przeżyję. Najpierw słychać ryk „V8-ki”, potem: „Tędy” – wrzeszczy Stoschek i łapie za kierownicę niczym instruktor nauki jazdy. Pierwszy zakręt zepsułem. Jak amator – New Stratosem jeździ się inaczej niż zwykłymi autami sportowymi. Ma on bowiem o 20 cm mniejszy rozstaw osi od swojego „dawcy organów” – Ferrari 430 Scuderia – i jest od niego aż o 33 cm krótszy.

Dzięki temu New Stratos ma wyjątkowo krótkie zwisy i prowadzi się go niewiarygodnie zwinnie. W poślizgu długo pozostaje neutralny, dopiero po dodaniu gazu wykazuje tendencję do nadsterowności. Po trzech okrążeniach odnajduję swój rytm.

Stoschek jednak dalej narzeka: „Wcześniej wjeżdżaj w zakręt”. Szybki ruch kierownicą, wciśnięty pedał gazu i następuje perfekcyjna zmiana obciążenia. Klinowaty przód dojeżdża do wewnętrznej krawędzi zakrętu i Stratos „driftuje” z dającym się idealnie dozować uślizgiem kół tylnych, dokładnie na granicy przyczepności.

Niewiarygodne, jak łatwo daje się prowadzić. Także na szybko pokonywanych zakrętach, na których sportowe bolidy z silnikiem umieszczonym centralnie wywołują wybuchową mieszankę uczuć, kiedy ich tył traci przyczepność przy 160 km/h, a wszystko kończy się „bączkiem” albo... szkodą całkowitą! Stratos generuje dużą siłę dociskową i pozostaje bardzo stabilny – godziny pracy w kanale aerodynamicznym Pininfariny jednak się opłaciły.

Design w stylu retro rzadko idzie w parze z techniką z najwyższej półki – w przypadku Stratosa jest jednak inaczej. Auto, tak jak kiedyś, zbudowano na podwoziu Ferrari. Zostało ono oczywiście zmodyfikowane – skrócono płytę podłogową i przymocowano do niej stalową klatkę bezpieczeństwa, przez co nadwozie jest o 20 proc. sztywniejsze.

Ośmiocylindrowy silnik wzmocniono z 510 do 540 KM, w układzie kierowniczym zastosowano elektrohydrauliczne wspomaganie, a elektroniczny dyferencjał wymieniono na „szperę” firmy Drexler Motorsport.

Dzięki temu Stratos rozpędza się do „setki” w 3,3 s, a 200 km/h osiąga w niespełna 10 s. Modyfikacje objęły również skrzynię biegów. Stoschek chwali się, że zmiana przełożeń trwa krócej niż 60 ms.

Nadwozie pokryto włóknem węglowym i pomalowano bezbarwnym lakieremz odrobiną czarnego i niebieskiego pigmentu. Pojazd waży 1247 kg, na każdego KM przypada więc jedynie 2,3 kg.

Cena za tak korzystny stosunek mocy do masy jest bardzo wysoka – opracowanie modelu pochłonęło prawie 10 mln euro (ok. 40 mln zł). Jeśli Stoschek chce, aby New Stratos nie pozostał unikatem, musi znaleźć 25-30 klientów.

Maszyny, które wykorzystuje, wystarczą do produkcji tylu egzemplarzy karbonowej karoserii. Auto kosztowałoby wówczas 600 tys. euro (ok. 2,4 mln zł). Szaleństwo? „Marzenie jest tego warte” – mówi Stoschek.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: