Niemcy, kraj zjednoczony. Ale czy także pod względem klasycznej motoryzacji? Marius Brune z Classic Data mówi zdecydowanie: „nie”. Pod tym względem nasz zachodni sąsiad nadal jest podzielony – Trabanty i Wartburgi wciąż są spotykane przede wszystkim we wschodnich landach.
Eksperci widzą kilka powodów tej sytuacji. Pierwszy z nich to... nadal istniejący mur w głowach Niemców. Wessi, czyli mieszkańcom zachodniej części kraju, auta z NRD kojarzą się tylko z szarzyzną komunistycznego państwa, a tradycje saksońskich czy turyngeńskich fabryk kończą się na 1945 roku. Po drugie: do IFA, Wartburgów czy Barkasów nic nie czują, nie łączą ich z nimi żadne uczucia i wspomnienia. Po trzecie: technika. Wyposażone w dwusuwowe silniki auta w głowach zachodnich Niemców są przeznaczone dla prawdziwych fanów i twardzieli, cała reszta woli bardziej przyjazne w użytkowaniu pojazdy.
Mimo to czasy, gdy auta produkcji NRD były oddawane za czapkę gruszek (kiedy wschodni Niemcy uciekali przez ambasady w Pradze lub Warszawie na Zachód), w 25 lat od zjednoczenia Niemiec są już dawno za nami. Nawet wyprodukowany miliony razy Trabant w ładnym oryginalnym stanie w Niemczech rzadko kiedy jest tańszy niż 1500 euro (w Polsce zresztą wygląda to podobnie). Co ciekawe, ostatnia odmiana z silnikiem Polo potrafi być nawet nieco droższa. Głównymi zainteresowanymi tym pojazdem są osoby między 20. a 30. rokiem życia, które bardzo często samodzielnie usprawniają i tuningują swoje auta.
W przypadku większości oldtimerów z NRD inwestycyjne zakupy nadal są w strefie ryzyka, i to mimo sporej zwyżki cen w ostatnim czasie. Nawet stylistycznie bardzo udane auto z czasów realnego socjalizmu – Wartburg 311 – nie kosztuje majątku. Powód? Dwusuw pod maską. Marius Brune przyznaje: Gdyby w tym samochodzie był montowany 4-suwowy silnik, wartość byłaby trzy razy większa. Pięciocyfrowe ceny pojawiają się tylko w przypadku rzadszych wersji 311, np. coupé, kabriolet czy kombi z tylnymi bocznymi szybami zachodzącymi na dach (Camping).
Nostalgia to w przypadku samochodów z NRD podstawowy powód, żeby się nimi zainteresować. I nie dotyczy to tylko mieszkańców wschodnich Niemiec, lecz także Polski czy Węgier, gdzie pojazdy z Zwickau i Eisenach były przecież bardzo popularne i cenione. Trzeba też jednak jasno stwierdzić, że raczej żaden trzeźwo myślący właściciel Trabanta 601 czy Wartburga 353 nie powie z czystym sumieniem, że jego auto było w czymś lepsze od konkurencji. Odłóżmy na bok odwieczne spory właścicieli Fiatów 126p i Trabantów (zwłaszcza kombi) o to, które auto było bardziej funkcjonalne. O tym, czy klasyk jest lepszy, czy gorszy, nie decyduje już możliwość przewiezienia szafki na działkę.