- Nawet takie ikony stylu, jak Giulia i Spider, nie drożeją w zastraszającym tempie
- W przypadku aut z lat 80. entuzjastów hamują nieco „plastikowe wykończenie” oraz problemy z elektroniką
- Jeśli szukacie nietuzinkowego auta do startu w rajdach klasycznych pojazdów, to Alfa jest dla was
Tak jak gardłowy dźwięk podwójnych wałków w silnikach z Arese powoduje szybsze bicie serc fanów Alfy, tak nie bardzo ma to wpływ na szybszy puls rynku, jeśli chodzi o klasyki tej firmy. Cenowej gorączce ostatnich lat uległy tylko przedwojenne rodowe precjoza i kilka wyjątkowych aut powojennych. W przypadku zwykłych wielkoseryjnych pojazdów widać wzrosty, ale nie są one tak wyraźne, żeby marką zainteresowali się ci, którzy chcą się szybko wzbogacić.
Nawet takie ikony stylu, jak Giulia i Spider, nie drożeją w zastraszającym tempie – żeby nie powiedzieć, że ich ceny rosną dość wolno. Oczywiście, te pojazdy nigdy nie były tanie, bo oldtimerowa scena zawsze je sobie ceniła, ale z poziomem wycen niemieckich marek premium raczej nie można ich porównywać. Jeśli tylko nie zamarzy wam się jakiś egzotyczny pojazd z lat 50., małoseryjny samochód od Zagato SZ/RZ czy coupé z lat 70. Montreal, 25 000 euro powinno wystarczyć na bardzo ładnego i zwracającego na siebie uwagę klasyka.
Nawet Giulietta z lat 50. albo cieszące się tak dużą estymą coupé od Bertone (z lat 60. i 70.) mimo lekkich wzrostów nadal są jeszcze w zasięgu. Model 1750 GT Veloce z 1971 roku w stanie 2 (co w tym przypadku oznacza najczęściej: „po remoncie”) notuje wartość ok. 23 000 euro.
Dla dopiero co wchodzących w świat klasycznej motoryzacji mamy więc dobrą wiadomość – w przypadku Alfy marzenia o ciekawym oldtimerze w garażu można jeszcze spełnić bez furmanki pieniędzy. Dlaczego tak się dzieje? Marius Brune, ekspert od klasycznej motoryzacji z Classic Data, zauważa, że po części to efekt „nienakręcającego” cen lobby posiadaczy youngtimerów Alfy. Jakie są tego powody? Można spekulować, ale z pewnością takie auta, jak Alfasud, przyczyniły się do takiego, a nie innego postrzegania marki. W tym przypadku nie pomogło nawet to, że Alfasud to pierwsza Alfa z przednim napędem, gdyż decydująca okazała się kiepska jakość.
W przypadku aut z lat 80. entuzjastów hamują nieco „plastikowe wykończenie” oraz problemy z elektroniką. Jeśli więc lubicie „auta-plastiki”, to radzimy zainteresować się nimi teraz, dopóki są jeszcze tanie. Tym bardziej że oferta rynkowa zbyt obszerna nie jest. Normalnie wyglądającą „33-kę” można kupić za niewiele ponad 1000 euro, tyle że w ofertach nie da się przebierać jak w ulęgałkach. Nawet na samochody klasy wyższej alfiści nie wydadzą majątku – za 2000 euro można kupić przyzwoite auto, a w stanie 3 trzeba dać 1000-1200 euro.
Ale uwaga! O ile tuzy rynku ostatnio trochę staniały (mowa o Mercedesach i Porsche, których ceny sięgnęły na przełomie 2016/17 sufitu), o tyle duża i stale rosnąca grupa entuzjastów starej motoryzacji zaczęła rozglądać się nieco na boki i takie marki, jak Alfa Romeo, na tym zyskały. Oczywiście, ci, którzy myślą o szybkim zarobku po zaangażowaniu niedużych pieniędzy, raczej o Alfie powinni zapomnieć. Jeśli jednak szukacie nietuzinkowego auta do startu w rajdach klasycznych pojazdów, to Alfa jest dla was. Na każdym zlocie, niezależnie, czy organizowanym w Polsce, czy za granicą, nie brakuje Mercedesów, ale spotkać na nim Alfę nie jest już takie oczywiste.
Galeria zdjęć
Fastbacka Spidera z lat 1969-83 – tu z silnikiem 1600 – można kupić w dobrym stanie za mniej niż 20 000 euro.
Alfa 33 1.3, 1983-89: pełnoprawny klasyk, idealny wręcz przedstawiciel lat 80., gdy do powszechnego użytku weszły plastikowe zderzaki. Mimo że był to jeden z popularniejszych modeli Alfy, do naszych czasów nie przetrwało zbyt wiele aut. Za nieco ponad 1000 euro można znaleźć całkiem niezły egzemplarz.
Alfa Romeo 6C 1750 GS, 1929-32: przedwojenne auta 6-cylindrowe odstają mocno od reszty przedstawicieli marki. Na aukcjach osiągają już 7-cyfrowe ceny. 6C 1750 Gran Sport trzy lata temu osiągnęło podczas aukcji w USA 2,5 mln euro. Dziś jest to paręset tysięcy w tę lub tamtą stronę, w zależności od historii egzemplarza.
Dwa lata przed VW Alfa wprowadziła do sprzedaży auto ze ściętym tyłem (choć początkowo nie był to liftback) i przednim napędem. Opracowany przez Giugiaro i produkowany we własnej fabryce pod Neapolem Sud (1972-83) rdzewiał już na prospekcie, więc niewiele aut przetrwało do dziś. Wersje 4-drzwiowe po odrestaurowaniu – bo zachowanych samochodów ze względu na korozję właściwie się nie spotyka – można kupić za ok. 5000 euro.
Matka wszystkich sportowych limuzyn i wzór dla BMW 02 – ten samochód ma zapewnione miejsce nie tylko w historii włoskiej motoryzacji, lecz także w sercach fanów na całym świecie. Trzeba przyznać, że czynnik sympatii jest wysoki, nawet poza kręgami alfistów. 5 lat temu auto obchodziło jubileusz 60-lecia, jednak nie wpłynęło to specjalnie na zwyżkę wycen. Po skoku na przełomie 2010/2011 na rynek wrócił spokój – ceny bardzo powoli pną się w górę.
Bardzo długo model ten był niewykrywalny dla radarów entuzjastów sportowych aut, ale gdy już pojawił się na ekranie, szybko został ochrzczony mianem tańszej alternatywy dla Maserati. Wysokokaratowa technika (V8, sucha miska olejowa), ubranie od Bertone i niewielka liczba wyprodukowanych egzemplarzy – taka mieszanka musiała spowodować w końcu pożądanie i co za tym idzie, eksplozję cen. Dziś Montreal w stanie 2 kosztuje ponad 50 000 euro.
Rok przed przejęciem firmy przez Fiata zaprezentowano model 75, który uchodzi za ostatnią prawdziwą Alfę w klasie średniej. Tylny napęd i układ transaxle to zapowiedź potencjału auta jako klasyka. Stawiamy, że gdy tylko pojazdy z lat 80. wjadą na salony, „75-ka” będzie jednym z nich. Tym bardziej że wiele z nich posłużyło jako dawcy organów przy odbudowach GTV6, więc oferta nie jest specjalnie bogata. Na razie jednak panuje jeszcze cenowy spokój.